HMP 83 Judas Priest
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
luksusowymi, wertowane w Polsce lat 80. niczym
część jakiegoś rytuału. Wszystko to
symbole nieosiągalnego wtedy prosperity i, co
by tu nie mówić, czasów łatwych i przyjemnych,
które jednak kształtują ludzi słabszych,
oraz - świata zachodniego, rozmiękczającego
ducha i usypiającego umysł... Lżejszy bunt dla
bardziej majętnych? Ale czy łatwe czasy muszą
tworzyć komercyjny heavy metal?
Moim zdaniem - wcale nie. Czego
potwierdzeniem jest niemiecka (jak większość
grup z Gama) grupa Six Point Six. Słuchając
"Fallen Angel", prawie czterdzieści lat od daty
jej wydania, trudno opędzić się od pierwszego
wrażenia, że wszystko to już było, ktoś już tak
zagrał, a jednak... całość wcale nie jest taka
przewidywalna, a po uważniejszym przesłuchaniu
- wręcz trudna do uchwycenia. Albumy,
moim zdaniem, o urodzie niepozornej i
bez nachalnych hitów, przechodzą próbę czasu
i nie nudzą się szybko. Trzeba się nad nimi
tylko pochylić, odkurzyć i uważnie posłuchać;
bo swojego profilu na facebooku nie mają.
Six Point Six wchodzi na otwarcie
krążka niczym jakiś pominięty utwór Blue
Öyster Cult, a w miarę rozkręcania się płyty
przekonujemy się, że zespół ma do zaoferowania
dużo więcej niż tylko jakąś próbę naśladownictwa
i nie gra z pozycji kolan wobec wielkich
i uznanych gwiazd. Pierwszy utwór zaprasza
do spowitego w półmroku lokalu, gdzie
jedynym źródłem światła jest blask reklam
trunków i łuna szafy grającej, możesz tu spocząć
po ciężkim dniu, najlepiej przyjść w środku
tygodnia, kiedy ludzi jest mniej. By przy
lokalnym piwie w samotności, przemyśleć
sprawy życiowe... W dużym mieście, gdzie jak
głosi tekst: no one's talking to each other a neony
wytyczają ścieżki świata do którego przynależysz...
ale jest i cena, którą płacisz. Samotność
w wielkim mieście…. "City" - dla jednych
błogosławieństwo dla innych przekleństwo.
Drugi kawałek "Lies" za sprawą gitar,
przywodzi nieco na myśl wczesny Motörhead,
ale po chwili, może jest to już bardziej
Judas Priest... czyżby znowu ciągotki zespołu
aby kopiować? Stanę w ich obronie - na pewno
fascynacja idolami sceny tamtych czasów.
Muzycy też przecież fanami bywają.
Kolejny na płycie to hard rockowy
kawałek z heavy metalowym brzmieniem
"Long Way From Home"... Na trzecim utworze
własny styl zespołu zaczyna się już przecierać.
Jak wspomniałem, płyta to dobry soundtrack
do mrocznego baru, gdzie po wrzuceniu monety
takiej właśnie muzyki ja sam bym oczekiwał.
Tło do rozmyślań nad zagadnieniami
minionego dnia i świata w którym przyszło
nam żyć... I am a drifter, long way from home...
ten krótki utwór rozkręca się, by nagle i niespodziewanie
przejść w kolejny - w balladę "I
am in Love", która ma dosyć sporą rozpiętość
nastrojów, adekwatnie do faz zakochania, jest
tu i romantycznie, i z górki, i na złamanie karku
- choć rozpoczyna się niewinnie. Stronę
płyty z rozmachem kończy świetny, nieco nostalgiczny
"Starfighter". Momenty, kiedy na
pierwszy plan wychodzi sekcja rytmiczna, dodają
polotu i przestrzeni, są dobre sola gitarowe.
Niepokój tego utworu dodaje skrzydeł
całości i sprawia, że chcąc więcej, posiadacz
winyla… (ja niestety do nich nie należę), musi
wykonać wysiłek i przełożyć płytę na drugą
stronę. A na stronie B... autokar odjeżdża już
w zupełnie inne nastroje. "Fade Away" lekko
zwodniczy i niespodziewany w swoim przebiegu.
Na tym etapie słuchacz zaczyna pojmować,
że ma jednak
do czynienia z
zespołem, który
prezentuje coś
własnego, coś oryginalnego,
a drobne
zapożyczenia, jakie
gdzieś tam mogły
uwierać to tylko
zdrowe fascynacje
heavy metalem.
...always on te loose…
Przychodzi
czas na utwór
tytułowy "Fallen
Angel", tu wspomogę
się okładką płyty,
która przyznam
zachęciła mnie na
równi z jej tytułem
tej płyty do wygrzebania
muzyki.
Upadły anioł dzierży
miecz a czoło
ma podniesione;
jakże odmienna
postawa od tej -
wszechobecnych
dzisiaj wyznawców aniołów nieupadłych.
Oprawa spowita w tajemnicę, która nie ukrywam,
jest dla mnie solą heavy metalu. Muzycznie
jest to fajny klubowy utwór hard rockowy
z refrenem i chórkami, jest przestrzeń i
przygoda; pobrzmiewają w nim echa brytyjskiego
rocka, ...your life, your life... your dirty
life…
I tak, po niedzieli przychodzi poniedziałek...
"All Alone", konkretny przyziemny
riff, niczym próba pozbierania się by zmierzyć
z trudami kolejnego tygodnia, moment kiedy
budzik zadzwoni, by wyrwać nas ciosem w
policzek z objęć minionych wolnych dni. To
już nie przelewki, a i sztuką jest umieć tak oddawać
nastroje jak to robi Six Point Six. Dla
wytrwałych w nagrodę mamy "Satan's Seed"...
true-metalowy epicki wstęp, którego nie powstydził
by się sam król Popiel na okrągłej
wieży..., ten utwór to mój zdecydowany faworyt.
Piosenka, choć za sprawą wstępu, wydawać
by się mogła sielsko-rycerska, to jednak
ma w sobie wampirzy kieł, który tak bardzo
cenię w muzyce... świece gasną od nagłego
podmuchu, to pewnie tylko przeciąg, gdzieś
tam przemyka cień muzyki Scorpions. Tekst
kawałka jest moim zdaniem genialny, bardzo
intryguje i nie powstydzili by się go King
Diamond i Mercyful Fate:
"if there's anything I can do for you - the
Golden Angel said to me and smiled. I will be there
to make a dreams come true. Call me and you are
feeling fine. It's just a deal between you and me, commit
yourself and sell your soul to me. Your enemies
will die, and you will be the one" (...) "I am the
Satan's Seed, desires and wishes, they are sin, I am
the Satan's Seed, so call me if you need to... succeed
(…) W swobodnym tłumaczeniu: "Gdybym
mógł coś dla ciebie zrobić - powiedział Złoty Anioł
uśmiechając się - Przybędę i sprawię by twoje sny się
spełniły. Wypowiedz me imię a poczujesz się lepiej.
To tylko umowa miedzy tobą a mną, ale daj też coś
od siebie i sprzedaj mi swoja duszę. Twoi wrogowie
sczezną, a ty będziesz Tym Jedynym. Jestem Nasieniem
Szatana, jeśli twoje pragnienia i życzenia są
grzeszne, (…) wezwij mnie gdybyś chciał zwycięstwa."
No i mamy koniec albumu. Na pożegnanie
jeszcze tylko "Killer" ...pojawiają się
napisy końcowe, seans się kończy, trzaskają
fotele… Podsumowując, największą zaletą
płyty jest to, że chce się do niej wracać.
Jeszcze jedna rzecz zaintrygowała mnie przy
okazji Six Point Six - ich, ponoć inne wydawnictwo,
dwunastocalowy singiel "Gates of
Time", który podobno zespół wydał własnymi
siłami. Szukałem informacji na ten temat.
Skontaktowałem się nawet w tej sprawie z ich
ówczesnym inżynierem dźwięku - Gregorem
Zielinsky, który na płycie wymieniony jest
przy okazji chórków w utworze "City" i gry na
klawiszach na "Satan's Seed". Zadałem sobie
trud by go odszukać i wyciągnąć od niego więcej
informacji na temat zespołu, muzyków i
tamtych nagrań. Zadzwoniłem... i po którymś
razie, poproszono go do telefonu. Gregor, nieco
zaskoczony, po chwili zastanowienia, powiedział
tylko tyle: "To było w latach 80. w
Kirchheim unter Teck... w tym rejonie spędziłem
tylko trzy miesiące. Pracować zacząłem tuż po ukończeniu
studiów, potem wyjechałem do innej części
Niemiec i moja przygoda z tym miejscem się zakończyła.
Nie pamiętam już ludzi z Six Point Six, to
było tak dawno temu. Pamiętam tylko, że był to
trudny dla mnie czas, byłem nowy w branży, prace
trwały po dwanaście godzin dziennie. Na co dzień,
nie miałem i nie mam z metalem wiele do czynienia.
Jako metalową ciekawostkę, dodam, że znam osobiście
ludzi z Manowar, a Joey DeMaio przyjeżdżał do
Niemiec, pracowaliśmy tu nad czymś wspólnie...
Muszę już kończyć, bo zaczynamy nagrania."
Rafał Krakowiak
*) Reedycja "Ruling the World", ale pod innym tytułem: "Blind
Revolution" (LaserLight 15199). Takie reedycje-zmyłki (często będące
zaskoczeniem nawet dla samych zespołów) były niechlubną specjalnością
Gama. Ilustrowany przewodnik do oznaczania wszystkich edycji znajdziecie
w książce.
**) Mowa o książce "Cry Out for Metal!! - Zespoły z Gama Records"
Jose L.C. Barrona. Wydanej w Polsce w 2021r. przez Monomaniax
Productions
METALOWIEC GAWEDZIARZ 159