11.03.2023 Views

HMP 83 Judas Priest

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Foto: Elder

Elder?

Tak, zeszłego lata przez dwa tygodnie byliśmy

w Cloud Sill Studio w Hamburgu, które jest

miejscem naprawdę światowej klasy. Mieliśmy

mnóstwo materiału i zredukowaliśmy go do

długości zwykłego, podwójnego album. Jak go

opisać? Brzmi to jak album Elder. (śmiech).

Myślę, że jest cięższy niż "Omens", ale nie

mniej progresywny. To ciężki psychodeliczny

rock progresywny z wpływami z innych światów...

Myślę, że był taki czas, kiedy łatwiej

było powiedzieć: "Gramy stoner, potem przeszliśmy

na ciężkiego psychodelicznego rocka i tak

dalej". Ale teraz, mamy wrażenie, że osiągnęliśmy,

może nie końcowy etap naszej ewolucji,

ale doszliśmy do momentu, w którym wiemy,

co robimy. Nie mogę powiedzieć, że nowa płyta

to jakaś wielka zmiana, że gramy inny gatunek

muzyki czy coś takiego. Powiem za to,

że to zajebista płyta i jestem z niej naprawdę

dumny. Myślę, że czuć będzie czas, jaki nad

nią spędziliśmy.

Czy planujecie zagrać jakieś nowe kawałki

na obecnej trasie koncertowej?

Nie. Zwłaszcza, że wszyscy kręcą filmy i wrzucają

je na YouTube. Ja po prostu wolę mieć

wpływ i na to, kiedy ukazuje się nowy materiał.

Może być trudny, gdy słyszysz go po raz

pierwszy w warunkach koncertowych. Czasami

trzeba posłuchać piosenki kilka razy, zanim

zrozumie się jej strukturę. Kiedyś graliśmy

nowe utwory przed premierą i publiczność

wydawała się być zdezorientowana. Myślę, że

będzie lepiej dla wszystkich, gdy album będzie

już wydany i ludzie dostaną szansę, żeby się w

nim zatopić. Gramy koncerty trwające 75-80

minut, a jedna piosenka to około 10-12 minut.

Trzeba uważnie wybierać utwory, które

publiczność usłyszy na żywo aby dać jak najlepsze

show. Nie wiem, czy forma koncertowa

jest dla nas najlepszym miejscem na prezentację

nowego materiału.

Odnoszę wrażenie, że ważnym festiwalem

dla muzyki, jaką wykonuje wasz zespół przynajmniej

kiedyś był Roadburn. Wydaliście

zresztą album koncertowy nagrany podczas

tego wydarzenia. Jak sądzisz, czy dzisiaj pojawianie

się na festiwalach jest czymś istotnym

dla zespołu takiego jak wasz?

Roadburn był dla nas bardzo ważnym wydarzeniem.

Graliśmy tam prawie dziesięć lat temu,

w 2013 roku, i nie było wtedy jeszcze tak

wielu festiwali, na których grano ciężki psychodeliczny

rock. Dzisiaj Roadburn to bardziej

eksperymentalny festiwal z różnymi rodzajami

muzyki, ale w tamtym momencie

interesował ich głównie stoner, doom i tego

typu rzeczy. Granie w takich miejscach było

ważne, ponieważ był to swego rodzaju rytuał

przejścia. Nie każdy miał okazję by tam się

pojawić. I nie chcę przez to powiedzieć, że

wartość festiwali spadła, bo to tak jakbym

operował językiem kapitalizmu - im większa

podaż, tym mniejszy popyt. Nie chcę umniejszać

wartości tego festiwalu, ale myślę, że nie

jest to już miejsce, w którym moglibyśmy się

rozwinąć. Mam na myśli granie na festiwalach

w ogóle. Nie masz szans na porządną próbę

dźwięku. Wszystko dzieje się jak w gorączce.

Nie używasz własnego sprzętu a grasz tylko

45 minut, może godzinę. Najlepsze są dla nas

doświadczenia klubowe. To w takich przybytkach

dajemy doskonałe koncerty. Ale może

mówię tak tylko dlatego, że kilka dni temu

graliśmy na Desertfest w Londynie i czuliśmy

się tam dziwnie, widząc po pandemii tysiące

ludzi pod sceną. (śmiech)

Podczas trasy wpadniecie też do Polski, zagracie

u nas cztery koncerty. Czego możemy

się spodziewać?

To pierwsza trasa z naszym nowym perkusistą

(Georg Edert - przyp. red.). Nie chcę go nazywać

nowym, bo jest z nami od 2019 roku, ale

nie mieliśmy okazji pojechać z nim wcześniej

w trasę. Czuję, że jeszcze nigdy zespół nie był

tak zgrany. Jesteśmy jak dobrze naoliwiona

maszyna. Ćwiczymy jak szaleni i gramy głównie

nowsze utwory. Jeżeli ktoś z was widział

nas wcześniej, prawdopodobnie powie, że jesteśmy

lepsi niż kiedykolwiek. Zwłaszcza, jeśli

lubi nowy materiał. Ciężko na to pracowaliśmy.

Doceniamy wszystkich, którzy przychodzą

na nasze koncerty, bo wiemy, że czasy są

dziwne. Chcemy dać im jak najlepszy występ i

podziękować tym samym, że wciąż nas wspierają.

Igor Waniurski

HMP: Blues był z założenia buntowniczą

muzyką, ponieważ czarni ludzie grali go sto

lat temu "na przekór" niewolnictwa, zanim

czarna społeczność odnalazła kulturową

akceptację w ramach "Chitlin' Circuit". Czy

nazwa Twojego zespołu, Cirkus Prütz, nawiązuje

do "Chitlin' Circuit", a może nawet

ma z nią cokolwiek wspólnego?

Jerry Prütz: Nie. A szkoda, bo byłoby super.

Prütz to moje nazwisko. Nasz perkusista Per

wybrał nazwę Cirkus Prütz na potrzeby tylko

jednego gigu, który odbył się kiedyś w małym

pubie na południu Szwecji. Ja się tym za bardzo

nie przejmowałem, po prostu pasowało

mi, że nazwa koncentruje się na mojej osobie

i od razu daje wszystkim do zrozumienia, że

to mój zespół. Tak naprawdę jest to przedsięwzięcie

całej grupy, a nie tylko moje. Wszyscy

zaakceptowali sytuację, więc co tam, niech już

zostanie. Nazwa to tylko nazwa, nie nadajemy

jej głębszego znaczenia.

Jak uważasz, czy blues należy obecnie do

mainstreamu?

Joe Bonamassa i ZZ Top należą. Osobiście

wolałbym, aby blues bardziej kręcił młodych

ludzi, bo dobry blues istnieje po to, aby się

nim dzielić. Każdy może czuć bluesa, i nie

chodzi tu tylko o gatunek muzyczny, lecz o

stan umysłu. Bonamassa dał bluesa klasie średniej,

uczynił go popularnym i dzięki niemu

znacznie częściej słychać go w radiostacjach o

szerokim zasięgu. Myślę, że fajnie się stało.

Ten wywiad ukaże się nie w bluesowych, a w

heavy metalowych mediach. Niektórzy metalowcy

poszukują w muzyce nie miłości, a

znacznie mroczniejszych doświadczeń.

Wasz pierwszy album nosi tytuł "White

Jazz - Black Magic". A zatem, co macie

wspólnego z białym jazz'em, a co z czarną

magią?

White Jazz to wytwórnia muzyczna, która

wydawała naszych szwedzkich przyjaciół z zespołu

Hellacopters. Złożyliśmy im hołd. Co

do drugiego członu - Black Magic - sprowadza

się on do mojej wizji stworzenia symbolu nowoorleańskiego

tyglu, a więc nie tylko charakterystycznej

muzyki, ale też niepowtarzalnej

kuchni oraz magicznej i gotącej atmosfery.

Przy okazji dopowiem, że "White Jazz..." był

naszym drugim longplay'em. Pierwszy nazywał

się "All For The Boogie And The Blues".

Darzę nasz debiut szczególnym sentymentem,

ponieważ zagrał na nim gitarzysta Hellacopters.

Ingó Geirdal, gitarzysta popularnego islandzkiego

zespołu hard rockowo / heavy metalowego

DIMMA, profesjonalnie zajmuje się

magią. Stwierdził kiedyś: "Zarówno magia,

jak i muzyka, są formami sztuki wykonywanej

przed publicznością. Obie wymagają

określonej dyscypliny i pasji, a także silnej

ekspresji artystycznej w celu skutecznego

dzielenia własnych wizji z innymi ludźmi.

Muzyka ma moc poruszania, uzdrawiania,

inspirowania oraz łączenia ludzi. Muzyka

jest magią" (HMP 81, str. 174 - przyp.red.).

Czy zgadzasz się z jego słowami?

Tak, w stu procentach. Rozważaliśmy nawet

opcję nazwania naszej najnowszej płyty "The

blues is the cure", dlatego że dokładnie o to

w niej chodzi. Muzyka jest święta. Muzyka

jest bliska jednocześnie niebu i piekłu, jeśli

chcesz tak myśleć. (śmiech) Każdy słyszał o

tym, że Robert Johnson zaprzedał duszę sza-

164

ELDER

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!