HMP 83 Judas Priest
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
doom metalu. Ci bardziej uważni
zerkając na logo Goat Horns mogli
mieć pewne podejrzenia, czy
niewątpliwe skojarzenia. Tak samo
z nazwiskiem Jasona Decay'a. Dokładnie
obie kwestie łączą się z formacją
Cauldron. Ci, co jeszcze raz
przejrzą tytuły bonusow dysku z
EP-ką odnajdą utwory "Restless"
oraz "Striker Strikers", które były
częścią debiutanckiej EP-ki Cauldron
"Into the Cauldron" z 2006
roku. Zresztą w samej fazie schyłkowej
Goat Horns do zespołu dołącza
perkusista Al Biddle. Z nim
to właśnie Jasona Decay powołuje
Cauldron. Al utrzymuje się na posadzie
kilka lat, aby zastąpił go też
na kilka lat SteelRider. Jason do
tej pory nie zapomniał o Goat
Horns i kolegach. Co jakiś czas
skrzykuje ich i gra kilka koncertów.
Z pierwszej takiej reaktywacji powstała
nawet "koncertowa" kaseta
"The Last Force" (2011). Nie
wiem, czy "Voyager To Nowhere
- The Complete Anthology" to
pozycja dla wszystkich, sam jedynie
poprzestałbym na trzeciej części
tj. EP-ce "Threatening Force".
Niemniej jest to ciekawostka i
przypomnienie tego co działo się
przed Cauldron.
Hammer - Terror
2021 Awakening
\m/\m/
Hammer (też Hamer w latach
1985-1987) to jedna z grup reprezentujących
gatunek zwany thrash
metalem. Byli wśród występujących
na słynnych festiwalach: Metalmania
'87 i '88 oraz Metal
Attack '88. Zapisali się na stałe w
historii polskiego metalu i u fanów
takiej muzyki. Ich dwie płyty ciężko
zdobyć. Wydane zostały tylko
na winylu, a kompakt "lata" jako
ruski pirat. Teraz, dzięki Awakening
Records, ukazał się niedawno
na srebrnym nośniku "Terror"
w wersji anglojęzycznej. No cóż,
szkoda, że nie debiut, ale od czegoś
trzeba zacząć… Z albumu wyróżnia
się na pewno, zagrany dość
sprawnie, cover Grand Funk Railroad.
Co do reszty materiału - czaszki
mi nie rozłupało. Wiadomo,
to znak czasów. Ciężko też mi wejść
w skórę fanów z początku lat
90., kiedy Hammer miał swój złoty
okres, bo wtedy dostęp do muzyki
był znacznie trudniejszy niż
teraz. Takie granie na pewno chwytało
i zyskiwało miano klasyka
tamtych dni. Co nie znaczy, że
"Terror" to zła płyta. Brzmi tak jak
ma brzmieć - to siarczysty thrash
metal. Chłopaki prują ostro poruszając
się w klasycznych ramach
gatunku, choć pozwalają sobie też
na wrzucenie pewnych niuansów.
Gdzieś tam nawet pojawia się
dźwięk akustyczny, służący za
wprowadzenie. Nie nudziłem się
słuchając "Terror", w paru momentach
nawet noga sama tupała pod
rytm. Plus za zmiany tempa i rytmów
- Hammer na pewno nie
chciał młócić wszystkiego pod linijkę.
Dobre, mało banalne solówki
również budują całość. Słucha
się tego nieźle i nie mogę powiedzieć,
że to słaba rzecz. Bardziej
skłoniłbym się ku temu, że "Terror"
nie jest na tyle intrygujący na
tle zachodnich odpowiedników, żebym
oszalał na jego punkcie. Tak
poza tym to wszystko w porządku.
Adam Widełka
Hellwitch - Omnipotent Convocation
2022 Vic
Pretekstem do sięgnięcia po ten
materiał jest jego najnowsza reedycja
Vic Records. Gdyby nie to -
szczerze - nie zwróciłbym na to
najmniejszej uwagi. Chociaż nie
dlatego, że to zła muzyka, ale
przez to, że nie kojarzę zbyt mocno
tej grupy. W każdym razie nie
pamiętam, żebym kiedykolwiek
poznał Hellwitch, a to nie młody
twór. Fakty mówią, że od 1984
roku rżną niezły, techniczny
death/thrash metal, choć wydali
tylko (albo i aż) dwa pełne materiały
i dwa mniejsze. Nie dziwmy
się jednak, bo Hellwitch działał od
1984 do 1998 roku, a potem powrócił
dopiero w 2004. Album o
wdzięcznym tytule "Omnipotent
Convocation" wydany został już
we współczesnym okresie zespołu.
Oryginalnie zaprzątnął umysły fanów
gatunku w 2009 roku, a poprzedzony
został cztery lata wcześniej
EP "Epitome Of Disgrace",
którą to ta reedycja dostarcza jako
bonusy. Miło. Powinienem więc
słuchać od 12 utworu, żeby być
lepiej wprowadzony, ale już dałem
szaleć tej muzyce od początku.
Generalnie konwencja podobna.
Obecnie skład tworzą dwaj weterani
- Pat Ranieri (gitara i wokal)
oraz J.P. Brown (również gitara)
plus perkusista Brian Wilson (dołączył
w 2019 roku). Na koncertach
wspiera ich basista Julian David
Guillen. Natomiast ten album
powstawał w zgoła odmiennym towarzystwie,
bo oprócz gitarzystów
sekcję tworzyli Craig Shattuck
(bas) i Joe "Witch" Schnessel.
Materiał jaki powstał to mocny
death/thrash z zapędami technicznymi.
Czuć, że to nie grają jacyś
goście z pierwszej łapanki, bo kawałki
uderzają mocą i są poukładane.
Słychać, że skład był wtedy
zgrany i mógł pozwalać sobie na
komponowanie bardzo pogmatwanych
numerów. Mimo, że to
strasznie absorbująca muzyka to
przemyka dość subtelnie - liczy
sobie czterdzieści minut. To, myślę,
idealny czas dla takich wygibasów,
gdzie mamy agresywne riffy i
szybkie partie perkusji z uwzględnieniem
blastów. Możliwe, że
"Omnipotent Conviction" nie stanie
się moim ulubionym krążkiem.
Nie skreślam go jednak z uwagi na
jego energię i mimo wszystko nieźle
zagrane, szalenie dynamiczne
ale trudne kompozycje. Ba, nawet
powiem, że czas spędzony z tą płytą
nie był wcale stracony - wszakże
lubię przecież death i thrash metal,
choć nie zawsze połączone. No i
Hellwitch pruje bez żadnej krępacji.
Myślę, że maniacy gatunku mają
tą pozycję, jak to się mówi, obcykaną
już dawno. Natomiast każdy,
kto ma głowę otwartą na kreatywny
hałas powinien choć raz przesłuchać
ten materiał i nie wykluczam,
że sięgnie po niego ponownie.
Adam Widełka
Horrorscope - Wrong Side Of
The Road
2022 Defense
Był rok 1999 jak Horrorscope wydal
swój "duży" debiut. Po prawdzie
była to tylko kaseta, ale start
już nastąpił. Teraz tak chorzowianie
nie brzmią, zwyczajnie z czasem
zaczęli grać nowocześniej, a
sound coraz śmielej nabierał
współczesnych brzmień. Niemniej
"Wrong Side Of The Road" słucha
się wciąż z przyjemnością. Zapewne
to zasługa inżyniera dźwięku
Jacka Regulskiego. Tylko pomyślcie,
ile mógł on nagrać z Katem
znakomitej muzyki oraz jak
wiele zdołałby zrealizować świetnych
płyty innym zespołom. Miał
człowiek talent. Na "Wrong Side
Of The Road" usłyszymy thrash
mocno inspirowany Annihilatorem.
Posłuchajcie pracy gitar w
wykonaniu lidera ekipy Lecha
Śmiechowicza oraz Krzysztofa
Pisteloka. Riffy, partie rytmiczne,
robią ciągle niesamowite wrażenie.
Odsłony solowych popisów gitarowych
są też nader efektowne. Wyobraźnia
gitarzystów i techniczna
strona gry, doskonale mówi o ich
talencie. Generalnie gitary na tej
płycie to magia. Bardzo dobrze
brzmi także sekcja rytmiczna, stawiająca
na perfekcję oraz równie
techniczną stronę gry, co gitary.
Czasami ich pomysły na pracę sekcji
wręcz zadziwiają, ale tak jest,
gdy muzycy stawiają na mistrzowskie
umiejętności i wykonanie.
Thrash na "Wrong Side Of The
Road" wzbogacają wyraźne elementy
tradycyjnego heavy metalu.
Przede wszystkim daje to jeszcze
większej wyrazistości muzyce chorzowian.
Po latach trochę słabo odnajduję
śpiew Adama Bryłki. Fakt,
na "Wrong Side Of The Road"
Adam śpiewa i bardzo udanie prowadzi
melodie. W sumie kwestia
bardzo ważna na tym krążku. Jednak
tak przyzwyczaiłem się do
późniejszego "wygaru" Adama, że
teraz to melodyjne śpiewanie dość
dziwnie się słucha. Niemniej nie
zmienia to faktu, że debiut Horrorscope
to ciągle imponujący klasyczny
thrashowy wpierdol. Nie
ma też co rozdrabniać się i zastanawiać
się nad poszczególnymi
utworami. Stanowią one różnorodną
całość, z której nie wolno
uronić ani jednej nutki. Bardzo dobrze,
że Defense Records wróciło
do tej płyty, gdyż każdy polski fan
thrashu powinien znać to wydawnictwo.
Także młodzi i starzy
słać do Defense Records zamówienia.
Młodzi wiadomo, a starzy
pewnie mają już tak zjechane kasety,
że wersja CD z będzie optymalną
opcją.
Little Caesar - Redemption
2021/2009 Deko Entertainment
\m/\m/
Litle Ceaser to formacja, która powstała
w roku 1987 i grała hard
rocka/glam metal. Swoje płyty miała
szczęście (a raczej nieszczęście)
wydać na początku lat 90., czyli w
czasach załamania się klasycznej
sceny rockowej i początku dominacji
rocka alternatywnego. Były
to "Little Caesar" (1990) i "Influence"
(1992). Po latach ukazał się
krążek "This Time It's Different"
(1998), który zawierał wcześniej
niepublikowane nagrania. Nie
przypominam sobie, abym wtedy
coś słyszał z ich repertuaru. Niemniej
sądząc po zawartości "Redemption"
z pewnością napotkałbym
bardzo solidny hard rock/
glam metal z rock'n'rollowym tłem
podany dodatkowo z amerykańskim
sznytem. Pewnie nic nie
straciłem, ale w sumie mógłbym
zyskać trzy krążki z solidną zawartością,
wypełnioną nieźle zagranym
hard rockiem. Zresztą Amerykanie
na początku całkiem dobrze
sobie radzili i debiut zdołał zwrócić
uwagę na zespół. Niestety "Influence"
nie potrafiło powtórzyć
RECENZJE 207