11.03.2023 Views

HMP 83 Judas Priest

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Zelazna Klasyka

Sodom - Persecution Mania

1987 SPV/Steamhammer

Kiedy myślimy o niemieckim thrash

metalu to błyskawicznie przychodzą na myśl

trzy nazwy - Kreator, Destruction i Sodom.

Można oczywiście wymienić też Assassin,

Protector albo Exumer, ale to jednak słynna

trójka napędza od lat zainteresowanie w bardziej

"medialnym" tonie. Szanuję wszystkie

ekipy, choć najbliżej jest mi do Sodom. Może

przez to, że pochodzący z Gelsenkirchen zespół

jawił mi się zawsze jako taki "thrashowy

Motorhead"? W sumie żadnej słabej płyty Sodom

nie nagrał. Ba, nawet popełnił takie, którymi

porządnie zaskoczył, jednak z jasno utartej

ścieżki nigdy nie zbaczał. Postanowiłem, że

w rubryce pora nadmienić parę słów o którymś

z albumów. Choć wybór był ciężki to finalnie

stanęło na "Persecution Mania" z

1987 roku.

Album pochodzi z okresu gdy ukuto

określenie "teutonic" metal na podobne do siebie

pierwsze dokonania Sodom, Kreator i

Destruction. Nagrywany był w Musiclab,

studio znajdującym się w Berlinie i był punktem

zwrotnym wczesnego etapu grupy. Jak

wiadomo, na początku drogi zespół poruszał

się mocno w obszarze black/speed metalu. By

przejść do thrashu trzeba było chwilę poczekać.

Po EP "In The Sign Of Evil" (1985)

oraz pełnym krążku "Obsessed By Cruelty"

(1986) przyszła pora na kolejny materiał. W

trakcie przygotowań zmienił się skład Sodom -

grający dotychczas na gitarze Michael Wulf

(ps. Destructor) ustąpił miejsca dla Franka

Gosdzika, kojarzonego szerzej jako Blackfire.

Nie tylko zachęcił kolegów do zmiany

stylu pisania piosenek, wyrobił pewną niszę

liryczną (która obowiązuje do dziś), ale był

bohaterem zachowania nie fair parę lat później,

kiedy na przełomie lat 1989/1990 nagle

zmienił barwy na Kreator, zostawiając dosłownie

byłych kolegów na lodzie w połowie trasy…

No ale cofnijmy się do momentu, kiedy

Sodom poważnie się rozpędzał tworząc jedną

ze swoich sztandarowych płyt.

Przy okazji "Persecution Mania"

zastajemy Sodom na przepoczwarzaniu się z

speed/black metalowej bestii na thrash metalowy

pojazd gąsienicowy zasilany niezliczoną

ilością napojów procentowych (co niestety

później zabiło wieloletniego perkusistę Chrisa

Witchhuntera). Teksty sięgają tematów wojny

i polityki (mniej religii) a styl, jak już wspomniałem,

zmienił się znacznie. Kawałki stały

się bardziej zorganizowane i osiągnęły "czystsze"

brzmienie. Mocno odznaczały się inspiracje,

m.in. Motorhead. Zresztą jako dowód

uwielbienia dla Brytyjczyków Tom, Frank i

Chris pozdrawiali przez kanał La Manche

swoją wersją "Iron Fist" brzmiącą szorstko niczym

papier ścierny i totalnie destrukcyjnie.

Kawałków jest na albumie dziewięć.

Całość trwa około trzydziestu pięciu minut.

Myślę, że dłużej byłoby niezbyt czytelnie i

komfortowo, bowiem intensywność tej muzyki

dosłownie zabija. Jest jak żołnierz z okładki,

gotowa unicestwić każdego stojącego jej na

drodze. Na marginesie, to właśnie od "Persecution

Mania" na kopertach płyt stałe miejsce

zyskał rzeczony gość w hełmie i z karabinem

- co uwidaczniało tylko klimat nagrań

niemieckiej załogi. Szkoda jedynie, że wydanie

na CD przez Steamhammer/SPV jest

strasznie cicho nagrane. Trzeba podkręcać

sztucznie głośność, by osiągnąć satysfakcjonujące

uczucie. Pomijając jednak te walory to

kompozycje swoją sztywnością i szorstkością

urzekają w każdym calu. Tak mocno i agresywnie

Sodom jeszcze nie brzmiał - co prawda

wcześniej było bardziej piekielnie, ale połączenie

agresji z selektywnością i umiejętnościami

Franka Blackfire'a dało solidny fundament

do sukcesu.

Bezlitosny riff i dudniąca stopa

wprowadzają słuchacza w sam początek krążka.

Niszczycielski i szybki "Nuclear Winter"

atakuje uszy i wgryza się mocą stada wygłodniałych

mszyc. Wokal Toma Angelrippera

plugawy, bębny Chrisa z dużą ilością przejść,

a Frank uwija się za dwóch wywijając naprawdę

niezłe partie gitary. Jest thrashowo, jest

motorheadowo, gęsto i zawrotnie. Kolejny numer

"Electrocution" pozostaje w nastroju. Sodom

nie zamierza łagodnieć, a wręcz ma się

wrażenie, że trio osiąga jeszcze więcej. Dalej

Tom cedzi przez zęby linijki tekstu, perkusista

wręcz unosi się za zestawem a utwór ozdabia

nośny, motoryczny riff Blackfire'a.

Chwilę później wspomniana już interpretacja

klasyka angielskiej trójki - "Żelazna pięść" -

wyprowadza miażdżący cios, a z uszu i nosa

wypływa gęsta, czerwona ciecz.

Tytułowy numer podtrzymuje tempo,

zwracając uwagę po raz kolejny na Witchhuntera,

ale też na brzmiący niczym traktor,

bas Angelrippera. Kończący pierwszą stronę

winyla "Enchanted Land" wprowadza fanów w

świat dosłownie zaczarowanej krainy niemieckiego,

sztywnego thrash metalu. Soczysty,

mknący bez opamiętania, przynoszący jednak

niezły zwrot akcji - ten fragmentami zwalniający

Sodom brzmi wybornie. Stronę B, jeśli

decydujemy się słuchać z czarnej płyty, otwiera

instrumentalny "Procession To Golgatha".

Monumentalny i tajemniczy, ze snującym się

dźwiękiem, uwypuklający potężne brzmienie

powolnych uderzeń w bębny. Dwie minuty są

jakby wprowadzeniem do "Christ Passion".

Najdłuższy na płycie bo liczący sobie 6 minut.

Zbudowany wedle obowiązujących wtedy ram

thrashowego gatunku, jednak z ciekawymi

zmianami tempa i dudniącymi podwójnymi

stopami. Słuchacz decyduje się unieść ciężar

kawałka niczym krzyż, z którym musiał zmagać

się sam Chrystus. Do tego oczywiście bardzo

selektywne i prujące do przodu partie gitar

i basu.

Nieuchronnie zbliżamy się do końca

albumu. Pozostaje tylko przyjąć ostatnie

dwa ciosy prosto na obolałą już twarz i… pewnie

kliknąć ponownie "play". Tak, "Persecution

Mania" potrafi uzależnić. Witchhunter

rozkręca mini-solówką "Conjuration", który

mknie niczym rozgrzany do czerwoności

czołg, wzniecając tumany kurzu. Kolejny raz

pobrzmiewają echa Motorhead a Tom spluwa

fragmentami tekstu. Płytę zamyka, można

powiedzieć, jeden z "przebojów" grupy - "Bombenhagel"

czyli kawałek o nalotach bombowych.

Obok "Ausgebombt", z wydanego dwa

lata później "Agent Orange", to chyba najbardziej

znany numer grupy (oczywiście przez

mniej wnikliwych). Bardzo nośny, naturalnie

utrzymany w rwanym, szybkim tempie, z charakterystyczną

partią basu użytą jako punkt

łączący fragmenty kompozycji. Pod koniec

Blackfire na gitarze wygrywa hymn Niemiec

"Das Lied der Deutschen" popisując się efektami,

a wtóruje mu w marszowych rytmach

Witchhunter.

Warto odnotować, że na wydaniu

kompaktowym europejskim pojawiają się dodatkowe

ścieżki. Jest to ponowne nagranie

"Outbreak Of Evil" plus EP "Expurse Of

Sodomy", która oryginalnie wyszła tuż przed

opisywanym longplayem. Zważywszy na to,

że nie jest do dostatnia osobno w postaci srebrnego

dysku (wyszło tylko na LP), to taki dodatek

przyjmuję z zadowoleniem.

Cóż można powiedzieć po tak absorbującym

i emocjonalnym odsłuchu? Klasyka

thrash metalu, nie tylko niemieckiego, brzmi

trochę jak banał, ale tak jest. Być może

dopiero "Agent Orange" wywindował Sodom

na szczyt popularności i otworzył dosłownie

wszystkie furtki, to jednak "Persecution Mania"

zahartowało stal, lub, jak kto woli, pozwoliło

wynurzyć się grupie z black/speed metalowej

nory. Nie tyle ten wczesny image oraz

brzmienie było złe, bo absolutnie Sodom radził

sobie całkiem nieźle, ale dzięki pozyskaniu

nowego gitarzysty oraz otworzeniu się na

zmiany nie utknęło na wieki jako pretendent

do sukcesu. Ten sukces dla niemieckiej hordy

miał być już tylko na wyciągnięcie ręki. Z rosnącą

pewnością siebie i naprawdę udoskonalanymi

kompozycjami grupa mogła iść tylko wyżej.

I, finalnie, na szczyt weszła i pozostała na

nim, mówiąc szczerze, aż do dziś.

Adam Widełka

170

ZELAZNA KLASYKA

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!