11.03.2023 Views

HMP 83 Judas Priest

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

niewiele, ale po latach dowiedzieliśmy

się, że takich kapel było

wręcz mnóstwo, a każda z nich

miała materiał, który do tej pory

"rozsadza" mózgi. Taką formacją

niewątpliwie są Amerykanie, którzy

ukrywali się pod nazwą Brothers

Grimm. Istnieli raptem

przez trzy lata, między 1989 a

1992 rokiem. Pozostawili po sobie

dwa wydawnictwa, oba wydane w

formie kasety. Pierwszym był

"Helm's Deep" duży studyjny debiut

z roku 1990. Kolejnym zaś

"Only Change Is Constant" z

roku 1992 i miał być EP-ką lub

Mini-Longplay'em. Te wymienione

wydawnictwa znalazły się na srebrnym

dysku z logiem Divebomb

Records. Choć muzyka na nim zawarta

mocno kojarzy mi się z technicznym

thrashem, to jednak zdecydowanie

bardziej jest ona progresywna.

Taki ambitny progresywny

metal zagrany technicznie. Obok

progresywnego metalu, technicznego

thrashu bardzo ważnym dla

Brothers Grimm wydaje się US

power metal. Z tych też powodów

porównań tej kapeli szukałbym

m.in. wśród takich artystów jak

Fates Warning, Watchtower,

Psychotic Waltz, Slauter Xstroyes,

Non Fiction, Helstar, Midas

Touch, a nawet Dream Theater

czy Primus. Kompozycje, każda

inna i niepowtarzalna. Wszystko

wygląda tak, jakby każdy instrument

grał swoje w wirtuozerski i

udziwniony na maksa sposób. Permanentna

improwizacja, niekończący

się jam lub inny chaos. Jednak

ci muzycy najpierw miesiącami

żmudnie sprawdzali każdy

dźwięk, każdą nutkę, aby wszystko

miało swoje miejsce i czas. Następnie

kolejne miesiące ogrywali każdy

z utworów, aby dojść do perfekcji

przy odgrywaniu wymyślonego

przez siebie świata muzyki,

czy to na potrzeby koncertu, czy

też nagrań w studio. Oczywiście

muzycy Brothers Grimm stosują

wszystkie dozwolone chwyty znane

z progresywnego metalu, czasami

nawet do przesady. Całe szczęście

nie odbija się to na odbiorze, a

nawet wzmaga zainteresowanie ich

muzyczną fantazją. Także fani progresywnego

i technicznego grania

będą wniebowzięci. Wracając do

muzyki to, można spokojnie wsłuchiwać

się oddzielnie w każdy instrument

lub próbować uchwycić

całość. Każdy sposób jest dobry,

aby poznać zawartość "Helm's

Deep", co nie znaczy, że któryś jest

łatwiejszy. Mnie uwagę zaprząta

dosłownie wszystko, ale najbardziej

partie solowe gitar, lecz te z

odcieniem jazzowym (bo te w spektrum

heavy metalowym też są).

Nie wiem, ile razy już słuchałem

tej płyty, ale nie przypuszczam,

abym rozszyfrował muzykę Amerykanów

więcej niż w kilku procentach.

Także zabawy z tym wydawnictwem

czeka mnie co niemiara.

Dość ważny jest wokal Aarona

Thomasa, który góruje nad całością

muzyki. Przeważnie jest on

wysoki, ale i monotonny. Zdaje się,

że wśród takich dźwięków trudno

inaczej zwrócić na siebie uwagę.

Raz przypomina mi on Johna Archa

innym razem Alana Tecchio.

Niestety oba porównania nie dają

pełnego obrazu możliwości Aarona.

Jego trzeba po prostu posłuchać.

Brzmienie jest całkiem niezłe,

choć instrumenty mogłyby

mieć pełniejszy sound. W sumie

wtedy uzyskiwano lepsze produkcje,

szczególnie w porównaniu do

materiału z "Helm's Deep" (tego z

1990 roku), więc muzycy mogli

podjąć wyzwanie. Jednak nie ma co

narzekać i tak będziecie słuchali

całości w rozdziawioną paszczą.

Przynajmniej ci, co reagują podobnie

na taką muzykę.

CJSS - Kings Of The World

2021 Back On Black

\m/\m/

Od 1990 roku projekt CJSS na całe

dziesięć lat został zawieszony.

Panowie David Chastain, Russell

Jinkens, Les Sharp i Mike Skimmerhorn

zdecydowali się jednak w

2000 roku wydać kolejny krążek -

"Kings Of The World". Wznowiony

został przez Back On Black

dość niedawno i w sumie dobrze,

bo to całkiem niezła płyta. Zresztą

chyba wszystko czego dotknął się

Chastain, w ogólnym rozrachunku,

można wrzucić do worka z naszywką

"udane". Mimo, że album

dzieli spora przerwa od ostatniego

nagranego pod tym szyldem, to i

tak czuć, że mamy do czynienia z

tym samym zespołem. Panowie byli

widać mocno zgrani, więc wyszedł

krążek soczysty i kipiący pomysłami.

Naturalnie też CJSS

A.D. 2000 ma w sobie całe pokłady

energii co sprzyja obcowaniu z

tym materiałem. Chastain w sumie

nie musi zbytnio przekonywać

- jego partie gitary są wielobarwne.

Raz kąśliwe, jednostajne, drążące

uszy. Za chwile zapodaje szorstkie

i kaskaderskie solo, by przejść swobodnie

do linii melodii. Kawałki jeden

po drugim są naprawdę równe

i pełne mocy. Wokal Jinkensa zadziorny

i czysty, a sekcja Sharp/

Skimmerhorn dorzuca do pieca

ani myśląc się zawahać. W rezultacie

materializuje się interesujący album.

Brzmi "Kings Of The World"

bardzo świeżo, choć nagrany

został 22 lata temu. Mknie muzyka

bez zbędnych przerw. Kompozycje

osadzone w konwencji heavy

metalu nie są z tych, gdzie straszą

smętne riffy i umęczona sekcja.

Naprawdę słucha się tego świetnie.

Ani się człowiek nie spostrzeże, a

już jest po połowie materiału. Kiedy

grupa decyduje się trochę zwolnić

robi to niemniej udanie - wolniejsze

fragmenty są dobrze spasowane

z tymi żwawszymi, w niczym

też nie przypominają jakiejś

radiowej papki. Balladowe momenty

są zagrane całkiem przekonująco,

nie odniosłem wrażenia czegoś

na siłę. Wydaje mi się, że po prostu

pasowały do ogólnego zarysu

"Kings Of The World" więc też

nie ma co podważać decyzji muzyków.

Zwłaszcza, że obok są kapitalne,

dynamiczne numery, potrafiące

zawstydzić niejedną, powiedzmy,

bardziej medialną kapelę.

Zaskakuje na pewno gdzieś pod

koniec wzięty na warsztat klasyk

Jethro Tull - "Locomotive Breath".

Zagrany wolniej, choć ozdobiony

szalonymi wywijasami na gitarze.

Jest w nim coś, co intryguje. Sam

jestem wielkim fanem Tull, ale nie

miałem z tą wersją żadnego problemu.

Wręcz mnie zauroczyła! Warto

się w nią wsłuchać, bo zdradza

dużą wyobraźnię składu CJSS.

Podeszli do tej kompozycji bez respektu,

ale w żadnym wypadku jej

nie "skrzywdzili". Wypadło to naprawdę

świeżo. Niesieni tym entuzjazmem

proponują wyraźne zakończenie

albumu. Najpierw nośnym,

instrumentalnym "The End

Of The Rainbow" a chwile potem

poprawiają buzującym "Cries Of

The Down". Nie powiem, że z

trzech albumów CJSS ten jest najlepszy,

ale wrażenie "Kings Of

The World" pozostawia bardzo

pozytywne i ciężko się od niego

uwolnić. To szczery heavy metal

zagrany bez żadnej taryfy ulgowej,

popełniony przez skład dysponujący

ponadprzeciętnymi umiejętnościami,

choć bez zakusów by forma

przysłoniła treść. To spójna,

żywa i konkretna płyta.

Adam Widełka

Destiny's End - Breathe Deep

The Dark

2022 Jolly Roger/ BlackBeard

Grupa pochodząca z kalifornijskiej

Pasadeny dorobiła się w ciągu czterech

lat (1997-2001) dwóch albumów.

Debiut zespołu, którego wokalistą

był znany z Helstar James

Rivera, właśnie został wznowiony

przez BlackBeard jako kompakt i

winyl. Zważywszy na to, że to pierwsze

takie działanie z tym materiałem,

fani heavy/power metalu

powinni zacierać ręce. Krążek

"Breathe Deep The Dark" pojawił

się oryginalnie w 1998 roku i zawierał

jedenaście utworów. Obok

Rivery Destiny's End tworzyli:

Nardo Andi szarpiący cztery struny,

Brian Craig współtworzący sekcję,

tłukąc w gary oraz dwóch gitarzystów

- Perry M. Grayson i

Dan DeLucie. Granie, jakie zaproponował

ten skład to szeroko pojęty

heavy metal z gęstą domieszką

power, w takim, naturalnie amerykańskim

stylu. No ale nieźle to wypada,

bo panowie nie cudują tylko

skupiają się na podaniu kompozycji.

Całość to blisko 50 minut, co

też jest myślę takim znośnym wynikiem.

Przy dość jednowymiarowej

muzyce dłużej mogłoby być

trudniej wytrzymać do końca. Trochę

się dzieje w tych kompozycjach.

W określonym stylu, po kolei,

muzycy przepychają się łokciami

fundując słuchaczom lekki natłok

dźwięku. Nad wszystkim

unosi się charakterystyczny wokal

Jamesa, pojawiają się harmonie gitar,

ciekawe w sumie solówki i sączące

się riffy. Sekcja się nie obija -

perkusja aktywna, bas punktowy -

ładnie cementuje poszczególne numery.

Jest szybko, ale czytelnie.

Choć fragmentami można odczuć

lekkie znużenie, bo jednak to poruszanie

jest po dość wąskich ścieżkach.

Myślę, że wynika to z sztywnych

ram gatunku niż z braku

umiejętności bo słychać podczas

tego materiału, że każda nuta wychodzi

niezwykle sprawnie i swobodnie.

Są jednak momenty, gdy

pojawiają się chwytliwe melodie i

instrumentalne wariacje. Album

"Breathe Deep The Dark" to kawał

porządnego grania w ścisłej

konwencji. Można odnieść wrażenie,

że wszystko jest poukładane i

spójne. Dla mnie, jeśli materiał

byłby krótszy, byłoby lepiej. Zbyt

dużo jest tutaj podobnych do siebie

dźwięków, zlewających się

odrobinę. No ale to heavy/power,

inaczej być nie może - może też

zbyt mało czasu poświęciłem tej

płycie? Choć jeśli coś mnie nie

chwyta na 100% po 1-2 odsłuchach

ponowną próbę czynię po jakimś

dłuższym czasie. Więc… przy

kolejnej reedycji na pewno będzie

taka szansa na nowo skonfrontować

się z debiutem Destiny's

End…

Adam Widelka

Dungeon Beast - Vault Of Delirium

2019 Dystopian Dogs

Grupa istnieje prawie 20 lat, choć

cztery lata temu weszła w stan zawieszenia.

Szczerze to pierwszy raz

zetknąłem się z muzyką Dungeon

Beast właśnie teraz, przy okazji

poznania wydanej przez Dystopian

Dogs Records kompilacji ich

ostatnich taśm demo. Dokładnie

204

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!