HMP 83 Judas Priest
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Flotsam And Jetsam - Iron Tears
& Metal Shock
2022 Vic
Dwa pierwsze albumy Flotsam
And Jetsam to niekwestionowana
klasyka thrash metalu. Pozycje nacechowane
mocą, szybkością i niebanalnymi
kompozycjami, niejako
wyrywającymi się sztywnym ramom
gatunku. Są ponadczasowe i
cały czas wywierają wrażenie na
nowych i starych rzeszach słuchaczy.
Dzięki Vic Records możemy
teraz sięgnąć wstecz do czasu
przed wydaniem "Doomsday For
The Deceiver" i "No Place For
Disgrace" - wydają właśnie kompilację
dwóch demówek z 1985 roku.
Ten materiał to "Iron Tears &
Metal Shock". Połączenie dwóch
taśm, z których trzy kawałki trafiły
później na regularne, wspomniane
wyżej albumy. Na debiut powędrowały
"Hammerhead" i "Iron Tears"
a kolejny zasilił "I Live You Die".
Skład wtedy był zgrany i pewny
swoich umiejętności. Eric A.K. ze
swoim charakterystycznym głosem,
Jason Newsted jako prężny i
bardzo utalentowany basista, Kelly
David-Smith tłukący w bębny
niesamowicie pogmatwane partie i
nadający szybkości oraz duet sprawnych
gitarzystów, wycinających
konkretne riffy i sola - Edward
Carlson i Michael Gilbert. Kompilacja
liczy sobie dziewięć numerów.
Do demo dodane są trzy kompozycje
w wersjach live z czego najciekawszy
z punktu historycznego
jest "Hammerhead" nagrany w
apartamencie Newsteda. Całości
słucha się świetnie. Zresztą jest to
swoiste preludium do kapitalnych
studyjnych płyt, więc też nie ma
mowy o jakichś niedoróbkach. Jesteśmy
zaledwie chwilę przed oficjalnym
debiutem zespołu. Kto
miał wcześniej styczność z wczesnym
Flotsam And Jetsam powinien
się oblizać na samą myśl. Brzmi
to nieźle i słychać potencjał jaki
grupa miała w tamtym momencie.
Same kompozycje bronią się bez
zbędnego wysiłku. Mkną zostawiając
siwy dym. Można śmiało powiedzieć,
że "Iron Tears & Metal
Shock" to świetny portret już nie
do końca raczkującego Flotsam
And Jetsam. Raczej w tym momencie
grupa była już świadoma
własnego stylu i tego, co sobą reprezentuje.
Utwory jakie przedstawiali
wtedy w żadnym wypadku
nie straciły na wyrazistości współcześnie.
Jakby się zastanowić to te
parę numerów ma większą siłę rażenia
niż niejeden pełny album
młodej i butnej kapeli obracającej
się w szerokim thrash metalu.
Adam Widełka
Fortress - Waiting For The Night
2021 Cult Metal Classics
Cult Metal Classics Records
wydaje ciekawą kompilację. Naturalnie
nie wiem czy dla każdego,
ale dla tych, którzy nie kręcą nosem
na klawisze w heavy metalu, ta
rzecz może okazać się interesująca.
Grupa Fortress (nie mająca nic
wspólnego z "setką" innych pod taką
samą nazwą…) pochodzi z Los
Angeles i działała w latach 1983-
1989 i od 2017 roku do, powiedzmy,
dziś. Nie wydali kompletnie
nic, a ta kompilacja jest próbą charakterystyki
zespołu - przez opublikowanie
9 kawałków (dwa live)
z okresu 1984-1988. Klawisze, o
których wspomniałem, nie wkurzają.
To ważne. Są czasem wyciągnięte
wyżej, ale na szczęście tak
wykorzystane, że nie ma się wrażenia
odpustowych piosenek. Do
tego dochodzą całkiem niezłe partie
gitary - udane solówki i niemniej
przyjemne riffy. To może nie
jest granie bijące się o mistrzostwo,
ale o spadku z ligi nie ma co też
mówić. Sekcja nie zamula, potrafią
panowie coś zakombinować, choć
głównie spełniają zadanie cementowania
kompozycji i zrobienia dobrego
tła. Wokal zbytnio nie razi.
Jest charakterny, czysty i dość mocny.
Nie sili się facet na jakieś durne
maniery, śpiewa naturalnie i to
jest plus. W sumie z Fortress można
mieć problem - bo to naprawdę
solidne granie, ale też nie ma w
tym na tyle jakiejś mocy, żeby
chcieć do tego wracać jak opętany.
Kompilację "Waiting For The
Night" można też traktować jako
album. Słucha się tego dobrze.
Kompozycje trzymają pewien poziom
i czuć, że muzycy też co nie
co chcą pokazać. Problem leży być
może w tym, że muzyka tej grupy
jest bardzo podobna do wielu kapel,
jakie z "takim" materiałem
chciały zawojować świat w tych samych
latach (1984-1988) lub nawet
wcześniej. No ale obiektywnie
mogę napisać, że to przyzwoite
utwory i nie czuję, żebym stracił
bezpowrotnie jakiś czas, także zachęcam
- a nuż dla kogoś osiągnie
to większą wartość.
Adam Wideka
Gladiators - Steel Vengeance
2022 Jolly Roger/ BlackBeard
Gladiators to niemiecki twór bazujący
na brzmieniu Accept czy
Grave Digger, działający w latach
1990-2001. Być może po dwóch
albumach chłopaki zawinęli się ze
względu na mało oryginalną muzykę,
jaką upchali na krążkach.
Właśnie po raz pierwszy są wznawiane
przez BlackBeard. Czy warto?
No powiem tak - jak ktoś jest
bezrefleksyjnym maniakiem niemieckiego
heavy metalu z lat 80
albo, tak po prostu, lubi od czasu
do czasu wrzucić na tapetę lekko
zapomniane dźwięki, to jak najbardziej
warto usiąść i poświęcić czas
"Steel Vengeance". To nie jest złe
granie tylko odgrzewane. Nawet
wokal jest łudząco podobny do
Udo - brzmi jak wiertarka udarowa.
Jest też trochę wielogłosów,
melodii, nawet zadziornych solówek.
Krążek "Steel Vengeance" to
na pewno pocieszne dźwięki dla
duszy metalowca. Materiał jest
mało oryginalny, ale zagrany z werwą.
Od wielkiego dzwonu można
wrócić - krzywdy nie zrobi. Choć
jest, i było, tak dużo zespołów proponujących
ciekawszą, autorską
muzykę, że Gladiators muszą liczyć
się z tym, że wybór o miejsce
w odtwarzaczu mogą przegrać.
Adam Widelka
Gladiators - Bound To Steel
2022 Jolly Roger/ BlackBeard
Gladiators "Bound To Steel" wydali
zaledwie rok po debiucie. Stylistyka
grupy nie zmieniła się ani
jotę, choć zapał, z jakim zagrane są
utwory, nie opadł. Teraz, dzięki
BlackBeard, można przekonać się
na własne uszy sięgając po reedycję
materiału ponad 20 lat później, w
formacie CD lub LP. Zespół nadal
poruszał się w rejonach heavy/
speed/power. Umiejętnie wyciągał
z przeszłości najlepsze fragmenty
twórczości Accept, Grave Digger,
starego Blind Guardian i wielu
podobnych, po czym miksował to
na własny użytek. Na pewno
"Bound To Steel" brzmi o wiele
mocarniej niż debiut, ale tak samo
mało oryginalnie. W dużych dawkach
dźwięki mogą wydać się zwyczajnie
nużące. Ja lubię dobry
power/speed czy klasyczny heavy
metal. Tylko jeśli mam wybór między
oryginałem a kopią o wiele
częściej moja ręka sięgnie ten pierwszy.
Nie twierdzę, że Gladiators
byli słabą grupą nie umiejącą zrobić
użytku z instrumentów - jednak
brakowało im na pewno
krzty własnych pomysłów, ciekawiej
zaaranżowanych numerów.
Mogę zaryzykować stwierdzenie,
że zespół, może nieświadomie,
przekroczył cienką granicę między
kopiowaniem a inspirowaniem się
czymś. Szkoda, bo energii im nie
brakowało…
Adam Widelka
Goat Horns -Voyager To Nowhere
- The Complete Anthology
2022 Dissonance
W latach 1999 - 2006 w Kanadzie
działał zespół Goat Horns. Praktycznie
niezmiennie tworzyli go
muzycy perkusista SteelRider, gitarzysta
Brandon Wars oraz wokalista
i basista Jason Decay. Pozostawili
po sobie dwa pełne albumy
"Voyage to Nowhere" (2001) i
"Storming the Gates" (2003) oraz
EP-kę (lub jak kto woli MLP)
"Threatening Force" (2005). Pierwszy
z nich wypełnia doom metal.
Nie jest to ten dumny, podniosły,
epicki doom metal, lecz raczej
doom piwniczno-garażowy i bardzo
szorstki w swoim wyrazie. Słucha
się go nawet dobrze, ale tak naprawdę
nie pozostawia w głowie
nawet cienia śladu. Trochę lepiej
jest na "dwójce", a to pewnie za
sprawą, że jest to już heavy/doom.
Lecz muzycy ciągle nie potrafią
wyjść spoza etap solidności i rzemiosła.
Myślę, że ta scena wtedy
miała sporo takich kapel. Za to
zdecydowanie ciekawiej robi się na
EP-ce "Threatening Force", bowiem
zespół zaczął grać tradycyjny
heavy metal i to na bardzo dobrym
poziomie. Myślę, że fani NWOT
HM będą wręcz zachwyceni.
Wszystkie te trzy pozycje ukazały
się w jednym wspólnym trzypłytowym
wydawnictwie "Voyager To
Nowhere - The Complete Anthology"
pod sztandarem Dissonance
Productions. Każda z płyt uzupełniona
jest nagraniami bonusowymi,
przeważnie są to wersje demo
lub live. Pierwsze dwa dyski uzupełnione
są utworami nawiązującymi
do doom metalu. Jedynie drugi
krążek zamyka cover - wiadomo
kogo - "Heavy Metal (Is The Law)"
w wersji live. Natomiast trzeci dysk
uzupełnia dość spory blok nagrań
w wersji demo, które nawiązują do
tradycyjnego metalu utrzymanego
w klimacie zawartości "Threatening
Force". Ciekawostką może być
ostatnia kompozycja "Condemned",
która nawiązuje do doom metalu,
ale tego ulubionego przeze mnie,
czyli patetycznego i epickiego
206
RECENZJE