11.03.2023 Views

HMP 83 Judas Priest

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

nym. Z drugiej strony, pewnie dla

wielu to może mieć sens… Poza

tym przecież liczą się po pierwsze

dobre piosenki - a tych tu kilka

jest. Podsumowując - ci, dla których

NWOTHM to "konserwatyści"

z Enforcer/Portrait/Eternal

Champion - docenią pewnie tylko

momenty (jak "Army of the

Dead"). Pozostali mogą spróbować

się z całością - znajdziecie sporo

pasji, energii i kilka naprawdę niezłych

momentów. (3,5)

Mirage - The Sequel

2022 From the Vaults

Piotr Jakóbczyk

Heavy metalowa ciekawostka z

Danii. Mirage hałasował sobie w

latach osiemdziesiątych, później

się posypało, a w zeszłym roku zespół

wznowił działalność. Niedawno

ukazała się płyta złożona z

ośmiu starych, ale oficjalnie dopiero

teraz po raz pierwszy nagranych,

utworów. Stylistycznie, ale

też wokalnie (np. metalowe okrzyki

z silnym pogłosem na rytmicznym

podkładzie w "Robot 9")

kojarzą mi się z łagodniejszą alternatywą

wobec Maltese Falcon

"Metal Rush" (1984), choć liczne

melodie wyraźnie inspirowane były

hard rockowymi formacjami: wczesnym

Deep Purple (hammondowskie

klawisze przygrywające do

trącącego myszką speedu w "In

The Days Of Rama"), balladowym

obliczem wczesnego Uriah Heep

("When Autumn Comes") oraz

Thin Lizzy ("Guiding Light"). Najbardziej

podoba mi się niepohamowana

dynamika podkręcana

przez zdecydowaną i intensywną

pracę perkusji, dobrze współgrającą

z ciężkimi a jednocześnie rozpędzonymi,

całkiem ostro zacinającymi

gitarami. "The Sequel" bazuje

na większej ilości zakręconych

dźwięków niż dobitny i oszczędniejszy

w użytych środkach wyrazu

Maltese Falcon "Metal Rush".

Często - sprawiające wrażenie niekończących

się jammów - partie instrumentalne

wytrwale przą przed

się, tak że można przyjemnie zawiesić

na nich ucho (zwłaszcza dotyczy

to "Haunted", "In The Days Of

Rama" oraz "When Autumn Comes").

Z drugiej strony, nie jest to

muzyka na jedno kopyto, o czym

najlepiej świadczy psychodeliczny

wstęp na głos i gitarę akustyczną w

"Far Away", które ciekawie rozwija

się w dalszej części. Podobno Mirage

stosowało trochę więcej pirotechniki

niż podobne formacje, co

można sobie wyobrazić w wybuchowym

rytmie inicjującym "Flowers

For Algernon" o potężnym

groov'ie; kwiatki Algernona mogły

sprawdzać się kiedyś jako efektywny

hit podczas koncertów, ponieważ

cechują się brawurową akcją, a

prosta zwrotka nadaje się do

wspólnego śpiewania przez publiczność.

Nie słychać, że recenzowany

album wyprodukowano czterdzieści

lat po założeniu kapeli, bo

brzmi tak energicznie, i żywiołowo,

jakby młodzież grała go na żywo

w klubie. Śpiewający lider Torben

Deen (jego głos daje radę, ale

nie powala) i pozostali nie podbiją

świata za sprawą "The Sequel", ale

wywarli na mnie wrażenie, że taki

kawał czasu po stworzeniu poszczególnych

utworów, nadal potrafili

się w nie wczuć. Słychać, że

nie odgrzewają staroci z sentymentu

do młodości, tylko szczerze bawią

się prezentowanym przez siebie

heavy metalem. Z perspektywy

odbiorców, którzy dopiero teraz

stykają się z nazwą Mirage, może

wydać się niejasnym, po co wracać

do mało wyróżniających się numerow

sprzed 35 lat? Było, minęło.

No dobra, ale jeśli chodziło o osobistą

satysfakcję zaangażowanych

muzyków, to z całą pewnością cel

został osiągnięty. Nigdy nie jest za

późno, by zrealizować swoje dawne

muzyczne zamiary z młodości.

(3,5)

Sam O'Black

Monasterium - Cold Are The

Graves

2022 Nine Records

Czekałem na tę płytę i nawet nie

zdawałem sobie sprawy jak bardzo.

I nie chodzi nawet o to, że byłem

jakimś wielkim fanem Monasterium.

Właściwie to wręcz przeciwnie

- uważałem ich za takiego

młodszego braciszka Evangelist,

któremu jeszcze sporo brakuje do

tego poziomu kvltu. Ale była w ich

dyskografii niesamowicie ważna

cecha - bardzo wyraźny progres. I

było właściwie pewne, że "Church

of Bones" to nie jest ostatni przystanek

zespołu w tej podróży samodoskonalenia.

Poprzedni krążek

był - w moim mniemaniu - krokiem

milowym wobec bardzo przyzwoitego

debiutu, ale wciąż było

słychać, że Krakowian stać na jeszcze

więcej. W czerwcu Anno Domini

2022 otrzymaliśmy wszyscy

niezbity dowód na potwierdzenie

tej tezy. "Cold Are The Graves"

jest jak odblokowanie kolejnego

poziomu albo awans do wyższej

ligi. Po pierwsze to następny krok

w stronę większej melodyjności.

Pewnie zasługę ma w tym jeszcze

większy niż na poprzednich krążkach

zwrot w stronę heavy metalu.

W zasadzie ponad połowa utworów

to już bardziej heavy w wolniejszych/średnich

tempach, aniżeli

doom. Klasycznie "zagładowy"

ciężar słychać jeszcze oczywiście

bardzo wyraźnie, choćby w otwierającym

"The Stigmatic" czy "The

Great Plague", ale weźmy choćby

moją ulubioną "Cimmerię" - to już

numer któremu zdecydowanie bliżej

do Grand Magus niż do Candlemass.

To oczywiście bardzo dalekie

skojarzenie, którym nie polecam

się zbytnio sugerować - szczerze

mówiąc najłatwiej byłoby mi

odnieść ten utwór do… Monasterium.

A mianowicie do takich

utworów, jak "Dance Macabre" czy

"Liber Loagaeth" z poprzedniego

krążka. "Cimmeria" wydaje się ultymatywnym

rozwinięciem pojawiających

się tam tendencji. Ultymatywnym,

bo tu już wszystko jest

perfekcyjne. Riff prowadzi całość

niby dziki koń gnający po stepach

hyboryjskich, do tego nieprawdopodobne

wokale Strzelca (facet

chyba jeszcze nigdy tak nie śpiewał

- pojawiają się nawet świetne falsety!)

no i niemal hiciarska kompozycja.

Cudo! Takich świetnych momentów

jest tu zresztą mnóstwo.

Trzeba choćby wspomnieć o jeszcze

jednej heavy-perełce, czyli "The

Siege" z bardzo chwytliwymi bridgem

i refrenem opartym na doskonałym

przewodnim riffie. Ale czego

by nie mówić, doom'owe oblicze

Monasterium to też wciąż bardzo

mocna strona zespołu. Choćby

wspomniany, bardzo melancholijny

"The Stigmatic" czy mroczny

"Necronomicon". Gdzieś pośrodku

stoi skąpany w nostalgii utwór eponimiczny

- niemal balladowy. A

propos ballad - warto wspomnieć o

ciekawostkowym, akustycznym

"Remembered", które - możliwe że

niezamierzenie - stanowi całkiem

intrygujące interludium niemal pośrodku

płyty. Generalnie wstawki

akustyczne pojawiają się na "Cold

Are The Graves" kilkakrotnie i

uważam to za bardzo umiejętny

zabieg w budowaniu nastroju. A

nastrój to kolejna rzecz o której

muszę wspomnieć. To w zasadzie

dosyć typowe dla Monasterium,

ale z braku lepszego określenia nazwałbym

go "wielkopostnym". Jest

w tej płycie coś, co silnie skłania do

zadumy. Czy to nad ludzką marnością,

czy nad przemijaniem… to

trochę jak opowieść o człowieku

idącym przez krainę umarłych (czy

są tu inni fani Thorgala? Być może

Wam też przypomni się "Ponad

krainą cieni"?) i bez znaczenia, że

w tekstach mamy Conana, epidemię

dżumy i legendy arturiańskie -

spójrzcie tylko na okładkę Xaaya,

mocno inspirowaną twórczością

Beksińskiego - ja tam czuję nomen-omen

chłód grobów! Ale historie

w tekstach też nie są bez znaczenia

- one tylko potwierdzają, że

mamy w Polsce kolejny band epic

metalowy, których tak bardzo nam

brakuje! I to na poziomie, który

bez żenady możemy wystawiać w

szranki z konkurentami z pozostałych

części Europy! A czuję, że za

parę lat to już nie będzie najlepsza

płyta w dyskografii Monasterium.

Wydaje mi się, że chłopaki dysponują

możliwościami by wskoczyć

jeszcze półeczkę wyżej. A potem

może jeszcze jedną, i jeszcze…(5)

Piotr Jakóbczyk

Mortal Soil - Mortal Soil

2021 Underground Power

Mortal Soil to grupa utworzona

przez multiinstrumentalistę J. L

Burnera i perkusistę Nicka Grave'a.

W zeszłym roku dwójka wydała

swój debiutancki album, który

tytuł odziedziczył po nazwie formacji.

"Mortal Soil" oferuje nam

36 minut naprawdę dobrego metalu

zmieszanego z rockiem i oprawionego

w interesujący klimat.

Dwaj panowie zaczynali działać

wspólnie jako Regal Force. Zanim

wsłuchamy się w pierwsze melodie

"Mortal Soil", warto poświęcić kilka

minut samej okładce, jest raczej

prosta, ale mroczna i tajemnicza, z

pewnością opowiada swoją historię,

jednak co najważniejsze, dobrze

pasuje do zawartości audio.

Przejdźmy więc do niej, krążek

otwiera instrumentalny "Veil of

Dusk", gitarowa harmonia w towarzystwie

organów i dzwonów kościelnych,

zapowiada i wprowadza

w nastrój reszty utworów, delikatnie

w stylu solowych wejściówek

do starszych utworów Metalliki.

Następna w kolejce jest "Her Demon

Eyes", wpadający w ucho rockowy

utwór z ciemniejszymi wstawkami,

a co mi się spodobało, to

niespodziewana partia basu, która

urozmaica i sprawia, że utwór jest

ciekawszy. Sporym atutem kompozycji,

są świetne solówki, melodyjne

i dobrze frazowane. Zostając

przy brzmieniu gitar. Otwierający

riff do "Devils In My Head" jest

jednym z najlepszych na płycie,

ma ciekawą melodie i dobry rytm,

bije od niego Judas Priest, jednak

całokształt nie wciąga już tak bardzo

jak opening. "Evil Strikes

Again" szósty trak, najbardziej dynamiczny

i techniczny, szybki, ale

całkiem kontrastowy, w bridge'u

mamy gitarę akustyczną, chwilowo

uspokaja, pozwala złapać oddech.

Jest tu trochę zabawy rytmem i

wprost świetny rundown grany

przy okazji głównego riffu, instrumentalnie

mój zdecydowany faworyt.

Album zamyka "Forever In

Absence", ambitna kompozycja, z

ciekawą melodią, akustyczny

wstęp, który od razu skojarzył mi

188

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!