11.03.2023 Views

HMP 83 Judas Priest

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

doniosły jak dzwon głos Rev'a

Taylora. PS: Greyhawk kojarzyłby

mi się odtąd jak najbardziej pozytywnie

i zacząłbym śledzić ich

dalsze poczynania, gdyby nie ten

czerwony kapturek z noworocznego

postu na ich social mediach

(facepalm). (4.5)

Heavy Metal Rock Vol. I

2022 From The Vaults

Sam O'Black

Kiedyś tego typu kompilacje były

czymś naturalnym i ukazywały się

bardzo często: lepsze i gorsze, z

materiałem premierowym albo też

doskonale znanym, z utworami

wielkich gwiazd, ale też debiutantów

czy podziemnych zespołów,

dla których nierzadko był to jedyny

płytowy dowód ich istnienia.

W obecnych streamingowych czasach

takie wydawnictwo to coś na

kształt sensacji, a do tego ekskluzywna

edycja dla kolekcjonerów,

bo słuchacze użytkowi już nie kupują

fizycznych nośników. Wydawca

zachęca, że utwory, starsze i

nowsze, Witch Cross, Atro City,

Meridian, Steel Inferno, Pectora,

Street Fighter czy Anoxia nie były

dotąd publikowane na winylu,

albo są premierowe. Fakt, to niezły

haczyk dla płytowych maniaków,

tym bardziej, że to rzeczywiście

konkretne numery, ze wskazaniem

na "Metal Detector" Witch Cross,

"Succubus" Steel Inferno i "Queen

Of The Night" Street Fighter, w

którym śpiewa Rasmus Bom Andersen

z Diamond Head. Metal

Cross, Evil i Alien Force to z kolei

zespoły, które wydały niedawno

w barwach From The Vaults albumy

i reprezentatywne utwory z

nich pochodzące również mamy na

"Heavy Metal Rock Vol. I". To w

sumie całkiem ciekawy przegląd

podziemnej sceny metalowej z

Danii, od grup kompletnie nieznanych

do kultowych, jak choćby

Evil czy Wasted. I z tytułu zdaje

się sugerować, że będzie ciąg dalszy

- ciekawe czy wytwórnia zaproponuje

kolejny rzut duńskich zespołów,

czy też poszerzy krąg poszukiwań,

zahaczając choćby o sąsiednią

Szwecję, mogącą pochwalić się

jeszcze silniejszą sceną metalową?

(5)

Wojciech Chamryk

HellAndBack - A Thousand

Years

2021 Pure Steel

Na początku zaznaczę, że jestem

naprawdę wdzięczny tym pochodzącym

z Ohio debiutantom. Konkretnie

za to, że nagrali cover zespołu

Grim Reaper "See You In

Hell". Przypomnieli mi tym samym

o oryginalnych twórcach tego

numeru i zachęcili do odświeżenia

sobie dyskografii tego kultowego

dla fanów NWOBHM bandu.

Wszystko dobrze, jednak poza tą

przeróbką na debiutanckim albumie

HellAndBack znajduje się

jeszcze osiem autorskich numerów.

Co jak co, ale parę słów wypadałoby

o nich napisać, czyż nie? Sami

główni zainteresowani swą muzykę

określają jako "US power metal".

Poprzestanie jednak na tym i bezrefleksyjne

wrzucenie ich do tej

szufladki byłoby sporym uproszczeniem

i nie do końca oddawałoby

to, czym konkretnie jest twórczość

tego bandu. W muzyce tego

kwintetu nie brakuje nawiązań do

różnej maści metalu progresywnego.

Mam tu szczególnie na myśli

riffy z otwierającego album utworu

"Atomic Ascending" czy też charakterystyczną

strukturę kawałka

"Egiptian Bride". Ten płynny wstęp

tego drugiego może na słuchaczu

robić naprawdę duże wrażenie.

Oczywiście, jeżeli taki osobnik jest

odpowiednio otwarty i nie ogranicza

się zbytnio w swych muzycznych

upodobaniach. Jeśli taki jegomość

zdecyduje się sięgnąć po "A

Thousand Years", to zapewne rozbuja

go również akustyczny wstęp

do utworu tytułowego. Cały ten

kawałek jest dość mroczny, chociaż

słuchając go pierwszy raz, można

odnieść wrażenie, że owy mrok

jest na poziomie HIM. Za drugim

razem to uczucie jednak znika na

dobre. Żeby jednak nikt przypadkiem

nie pomyślał, że tu mamy tylko

melodyjki, ozdobniki, gotyckie

zawodzenia i "bujanki" różnej maści

to warto zaznaczyć, że nie obcy

chłopakom jest także thrash metal.

Zwłaszcza taki, który uprawiali (i

de facto uprawiają) ich rodacy na

przykład z Metal Church czy innego

Overkill. Ten jest tu wszechobecny,

jednak najbardziej słychać

go w "Disobeying the God". Żeby

jednak nie było tak różowo, czasem

niestety zdarza się tej kapeli

popadać w sztampę. Bo jak tu ładniej

określić riff, który słyszało się

już wcześniej jakieś tysiące razy?

Co z tego, że jest on chwytliwy, jak

uwidacznia pewne braki w pomysłowości

("Soar"). Myślę, że Hell

And Back ma w sobie pewien potencjał

i stać ich na więcej niż to,

co możemy usłyszeć na "A Thousand

Years". Nie mniej jednak lista

debiutantów, których dalszą

drogą zamierzam śledzić jest już

dość mocno nasycona. Jak się zatem

domyślacie, ta niewielka przestrzeń,

która tam została, jest zarezerwowana

tylko dla kapel naprawdę

wyjątkowych. HellAnd

Back pomimo całego szacunku,

jakich do nich mam, do takowych

się nie wlicza. Uważam jednak, że

mimo tego mojego marudzenia

warto jednak dać "A Thousand

Years" szansę. Nawet jeśli miałoby

się to skończyć na tylko jednym

odsłuchu, to i tak pozytywne wrażenia

wezmą górę. Choć mam

oczywiście świadomość, że znajdą

się zapewne tacy, którzy na tym jednym

razie nie poprzestaną. I dobrze

(3,5).

Bartek Kuczak

Hellhaim - Let The Dead Not

Lose Hope

2022 Ossuary

Debiutancki album Hellhaim

"Slaves Of The Apocalypse" był

naprawdę niezły, ale najnowszym

"Let The Dead Not Lose Hope"

panowie podnieśli poprzeczkę

baaardzo wysoko. To po prostu

różnica kilku klas na korzyść nowego

materiału, i to pod każdym

względem: kompozytorskim, aranżacyjnym,

wykonawczym i brzmieniowym,

coś jak zestawienie udanego

prototypu z dopracowaną

wersją ostateczną. W dodatku nie

jest to płyta, na której będą mogli

sobie poużywać zwolennicy wszelkiej

maści statystyk, lubujący się w

wyliczaniu, ile to w danym utworze

mamy wpływów thrashu, tradycyjnego

heavy czy licho wie czego

jeszcze. Nic z tych rzeczy, bowiem

już na wcześniejszych materiałach

Hellhaim grał po prostu

heavy metal, umiejętnie dozując

elementy bardziej ekstremalne i

klasyczne, a na drugiej dużej płycie

dopracował tę formułę do perfekcji.

Przykładów nie brakuje, a co

utwór to coś nowego, nawet jeśli to

patenty z wczesnych lat 80., ponieważ

brzmią bardzo świeżo,

dzięki czemu szczególnie zyskują

"Axe To Grind" i "Hell Is Coming".

Pojawiają się też smaczki w postaci

klawiszowych czy kobiecych partii

wokalnych, ale to akurat tylko

dodatek - Mateusz Drzewicz

przeszedł na tej płycie samego siebie,

na co dowodów w "Devilin",

"Livet är stunden" czy "Metro" mamy

bez liku. Tym lepiej, że "Let

The Dead Not Lose Hope" już jest

dostępna w dwóch wersjach CD i

dwóch kasetowych z nieco odmiennymi

okładkami, a jego wokalista i

zarazem też wydawca zapowiada

do kompletu LP. (6)

Wojciech Chamryk

Hot Hell Room - Kingdom Genesis

2022 M&O Music

Hot Hell Room to francuska formacja,

która powstała w roku

2003. Uwagę zwrócili swoim trzecim

albumem "Stasis" wydanym w

roku 2020. Jednak teraz mamy do

omówienia ich najnowsze dzieło

"Kingdom Genesis". No i w sumie

jest to trudne zadanie, a to dlatego,

że dość ciężko zestawić ten zespół

z innymi. No niby dobrze i oryginalnie,

ale jednak w wypadku

Francuzów to jednak nie najlepiej.

Próbując skojarzyć tę kapelę z tymi

bardziej znanymi, najczęściej pojawiały

mi się nazwy Thin Lizzy i

Black Sabbath, co już teraz jest

dość karkołomnym połączeniem.

Natomiast z powodu wokali to na

myśl oprócz Thin Lizzy przychodziło

mi również Black Label Society,

jednak w sumie nie jest to

najlepsze porównanie. Tak jak to

wcześniejsze, te bardziej muzyczne.

Naprawdę w muzyce Hot

Hell Room znajdziemy wiele składowych,

i tak odnajdziemy melodyjnego

rocka, takiegoż hard

rocka, heavy rocka, southern

rocka, tradycyjny heavy metal, czy

nawet trochę hair metalu. Są fragmenty,

które mogą kojarzyć się z

NWOBHM, a nawet z NWOT

HM. Dodatkowo można usłyszeć

akcenty stonera, groove i epickiej

atmosfery. Także pod tym względem

jest naprawdę nieszablonowo.

Generalnie kapeli chodziło o to,

aby kawałki były konkretne, dynamiczne

i wpadały w ucho, z mocną

sekcją rytmiczną, chwytliwymi riffami

oraz ciekawymi solami. Co na

ogół muzykom Hot Hell Room się

udaje. Do tego dochodzi ciepły, ale

mocny oraz nietuzinkowy głos wokalisty,

pana Malassagne, który

odmienia całościowy przekaz artystyczny

zespołu. Utwory nigdzie

nie pędzą, acz snują się ciągle do

przodu, zgrabnie wnikając do naszej

jaźni. Ze względu na wcześniej

wymieniane składowe muzyki, wydawałoby

się, że w utworach panuje

chaos. Nic z tych rzeczy. Kawałki

są konkretne, spójne choć zróżnicowane,

każde z nich mają swoją

melodię oraz charakter. Także płyta

tworzy wrażenie przemyślanej,

zwartej i logicznej. Zdążają się też

elementy podkreślające artyzm (jeżeli

w ogóle można mówić o czymś

takim w ciężkim graniu), o których

świadczą subtelne zagrywki czy

chociażby muzyczne miniatury,

podniosłe intro "Royal (introduction)",

czy bardziej akustyczny z

elementami folku i epicką atmosferą

"Royal (interlude)". Muzycy

RECENZJE 181

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!