11.03.2023 Views

HMP 83 Judas Priest

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

tem zespołu jest też wokalny duet

(wspomniany już Thomas i Marina

Schaller), a do tego jednym z gitarzystów

jest lider Emerald Michael

Vaucher, tak więc gitarowa robota

brzmi tu naprawdę zacnie. To

zresztą nie koniec, bo w dwóch

utworach wsparł go kolega z zespołu

Julien Menth, również producent

"SiN69", a do zaśpiewania

chórków zaproszono frontmana

Emerald Marcela Hablützela. W

żadnym razie nie jest to jednak jakiś

poboczny projekt Emerald -

SiN69 ma już wykształcony styl i

przede wszystkim para się lżejszą

odmianą heavy rocka - każdy znajdzie

więc na tej płycie coś dla siebie.

(5)

Wojciech Chamryk

Slanderus - Absorbing Infinity

2022 Self-Released

Slanderus to amerykański zespół

z Kalifornii, który powstał w roku

2008. Do tej pory wydali same EPki,

"Pseudo Reality" (2013), "Sanctuary

of Life" (2015), "Walls of

the Mind" (2017), zaś "Absorbing

Infinity" to ich najnowszy pełny

studyjny album. Materiały dotyczące

się tego dużego debiutu,

przyszły do redakcji pod szyldem

progresywny metal. Natomiast na

takim The Metal Archives widnieje

etykieta thrash/progressive metal.

Niestety mnie oba określenia nie

do końca pasują. Ogólnie muzyka

Amerykanów nie jest jednoznaczna

i jednowymiarowa. Zacznijmy

jednak od początku. Album rozpoczyna

utwór "Tectonic Plates", jak

dla mnie utrzymany jest w stylu

US metalu (czy też amerykańskiego

power metalu, coś w rodzaju

Jacobs Dream i okolic) i owszem są

jakieś elementy progresywnego metalu,

ale bardziej są słyszalne aranżacje

nawiązujące do epickiego metalu

(a la Virgin Steele) oraz melodyjnego

thrash metalu (kojarzące

się z Annihilator). Drugi kawałek,

tytułowy "Absorbing Infinity" faktycznie

bardziej nawiązuje do progresyjnego

metalu, ale ciągle słyszymy

cytaty US metalu, thrashu i

epickiego metalu. Recenzje, które

czytałem, względem Slanderus,

najchętniej używały porównań do

Queensryche i w wypadku tej

kompozycji jest to trafne. Niemniej

trzeba pamiętać o ich pozostałych

muzycznych wpływach. Kolejny

kawałek "Cobra Kai" to następna

stylistyczna zmiana. W tym

wypadku grupa kieruje się w stronę

tradycyjnego heavy metalu. Biorąc

pod uwagę sam tytuł, zdaje się to

wręcz oczywiste. Naturalnie Amerykanie

nie zapominają o innych

swoich wpływach, które zdaje się,

przychodzą im lekką ręką w czasie

komponowania. Wraz z "Find

Your Lifeline" wracamy do bardziej

progresywnego i klimatycznego

grania, ale w takim "slanderusowym"

stylu. Natomiast "Omen" to

już US metal z "blacksabbatowym"

klimatem oraz leciutkim nalotem

thrash metalu. W kolejnym songu

"Espiritu" muzycy oprócz znanych

brzmień dorzucają riffy rodem z

nowoczesnego metalu (coś między

groove, nu metal, a djent), które

stają się jego głównym motywem.

"A Small Sacrifice" to z kolei taka

pieśń w konwencji ballady rockowej

z progresywnym klimatem.

Płytę wieńczy chyba najbardziej

złożona kompozycja, ale równie

klimatyczna, jej tytuł to "Absolution"

i zawiera wszystko co najlepsze

w tym zespole, a także jest

utrzymana w estetyce progresywnego

metalu. Utwory są przeważnie

długie i złożone, ale muzycy

Slanderus nie przesadzają z tą

złożonością. W sumie tak samo lubią

trafiać do słuchaczy z muzyką

bezpośrednio i bez większych komplikacji.

W sumie potrafią zaoferować

wiele ciekawego, więc jest czego

słuchać. Jednak zestawiając to z

najlepszymi, chociażby ze wspominanymi

Queensryche, Annihilator

czy Jacobs Dream to trochę

im brakuje. Ogólnie Slanderus ma

potencjał, ale wydaje się, że jeszcze

nie wie, jak go w pełni wykorzystać.

O tym przekonamy się przy

okazji kolejnego dużego krążka, bo

być może to po prostu ich pułap

możliwości jeśli chodzi o talent i

umiejętności. Za to gra muzyków

jest na całkiem niezłym poziomie,

bo nie tylko gitarzysta pokazał

swoje umiejętności, ale także basista

i perkusista mieli możliwość zabłysnąć

swoimi talentem. Wokalista

Allen Alamillo często przez

innych był konfrontowany z

Geoffem Tate'em, ale to tak jak z

tym ogólnym zestawieniem Slanderus

z Queensryche. Szczerze

mówiąc przez całą płytę nie znalazłem

ani jednego momentu, w którym

mógłbym użyć tego porównania.

W takim "Tectonic Plates" trafiały

się momenty, gdzie mógłbym

zestawić go z Davidem DeFeisem

(Virgin Steele) lub Andersem

Engbergiem (szwedzkie Sorcerer).

Nie są to jakieś oczywiste zestawienia

i bardziej trzeba szukać jego

wzorów w klasycznej szkole rockowej

oraz amerykańskiej scenie US

metalu, która ma wielu wyśmienitych

wokalistów. Mimo wszystko

najwięcej mam uwag do brzmienia.

Nie jest ono tak soczyste jak to

mają w zwyczaju aktualne produkcje.

Najbardziej traci na tym gitara,

niekiedy brzmi dziwnie i bardzo

płasko. Także Slanderus i ich "Absorbing

Infinity" są warte uwagi,

ale jest również wiele do poprawienia.

(3,7)

\m/\m/

Snake Eyes - No One Left To

Die

2022 Defense

Katowicki Snake Eyes swoją działalność

rozpoczął w roku 2002.

Zadebiutowali albumem "Beware

of the Snake" w roku 2010. Dwa

lat później wydali EP-kę "Macabre

Tales" i to wszystko, jeśli chodzi o

działalność wydawniczą. Dopiero

teraz, praktycznie po dekadzie ciszy,

wypuścili swój drugi krążek

"No One Left To Die". Niestety

jest to jednocześnie czas, w którym

praktycznie zapomniałem o tym

zespole. Niemniej przypomnienie

sobie dwóch pierwszych płytek postanowiłem

zostawić na później, a

teraz skupiłem się na ich najnowszym

wydawnictwie. Słuchając

"No One Left To Die" moje myśli

kierowały się ku Testament i jego

współczesnego wcielenia. Albowiem

Snake Eyes ciąży ku tradycyjnemu

thrash metalowi granemu

w konwencji amerykańskiej, ale

brzmiącemu współcześnie. Dodatkowo

muzycy z lekkością przemycają

akcenty death metalowe. Co

prawda nowa wokalistka Marth

preferuje wrzask/growl, jednak do

Chucka Billy'ego nie ma startu.

Niemniej ma ona kawał dynamitu

w gardle, gdyż w porównaniu z byłym

wokalistą Świrem wypada naprawdę

dobrze. Zresztą można to

sprawdzić na albumie, jako że Świr

udziela się w dwóch kawałkach

"Underdog" i "Fear Of Gehenna".

Jednak zespół muzycznie nie tylko

nawiązuje do Testament, ja bym

wymienił jeszcze Overkill,

Voivod, Forbidden itd. Kompozycje,

które znalazły się na "No One

Left To Die" to takie małe thrashowe

arcydzieła. No może przesadzam,

ale muszę jakoś podkreślić,

że podejście tej formacji na tej

płycie do muzyki, kompozycji oraz

gry bardzo mi się podoba. Dziesięć

bardzo różnych utworów, gęstych,

świetnie wymyślonych, ze znakomitymi

muzycznymi tematami,

zagranych technicznie, acz zbytnio

nie rozpędzonych, trzymają w napięciu

i w skupieniu. Podoba mi się

też ich mroczna atmosfera. Bardzo

dobrze łączy się to z tekstami, które

tak jakby opowiadają o ciemnej

naturze człowieka. Ogólnie muzycy

Snake Eyes nawiązują i korzystają

z tradycji, ale dają od siebie

bardzo wiele. Instrumentaliści grają

tu jak z nut. Każdy instrument

brzmi wyraźnie i pełnym swoim

soundem. Można zachwycać się

oddzielnie każdym z nich. Niemniej,

niech muzycy sekcji rytmicznej

wybaczą mi, ale mnie uwagę

przykuł duet gitarowy, Art i Sewko.

Goście są niesamowici. O brzmieniu

już napomknąłem. Generalnie

wszyscy, co brali udział przy

pracach rejestrujących, ustawianiu

brzmień, miksach i masteringu,

mogą sobie uścisnąć dłoń, jak dla

mnie znakomita robota. Bardzo

dobry powrót katowiczan. Mam

nadzieje, że wśród polskich thrashersów

będzie to pozycja obowiązkowa,

przynajmniej w najbliższym

czasie. (5)

\m/\m/

Space Vacation - White Hot

Reflection

2022 Pure Steel

Ten album jest w niektórych zakamarkach

sieci przedstawiany jako

heavy/ power metalowy headbanger.

Polemizowałbym. Metalowa

moc nie jest moim zdaniem głównym

czynnikiem wyróżniającym

piąty album Kalifornijczyków ze

Space Vacation. Najbardziej doceniam

w nim, że zawiera mnóstwo

patentów wymyślonych przez szerokie

spektrum innych kalifornijskich

(i nie tylko) zespołów, a jednocześnie

brzmi inaczej niż każdy

spośród nich. Jest średnio agresywny,

miejscami zbyt mięciuchny

jak na power metal, często przebojowy

i chwytliwy, a nawet nawiązujący

do rockowej estetyki (np.

utwór "Middle Ages" wiele zawdzięcza

Queen). Za pierwszym odsłuchem

przeszkadzał mi cieniutki

głosik (chłopięcy falset?) Scott'a

Shapiro i wydawało mi się, że zbyt

wiele dzieje się w warstwie instrumentalnej,

żeby miało to ręce i nogi

(gitarowe ADHD?). Potrzebowałem

dotrzeć się z "White Hot

Reflection". A kiedy zaczęliśmy

nadawać na tych samych falach,

wszystko fajnie się ułożyło. Doszedłem

do wniosku, że obok Space

Vacation trudno przejść obojętnie,

ponieważ ci muzycy robią

aktywny użytek ze swej żarliwej

wyobraźni. Słychać, że nie zadowalają

się dobrą grą, tylko z każdej

dostępnej im chwili ochoczo wydobywają

jak najwięcej kosmicznej

wibracji. Aby rzetelnie zanalizować,

co właściwie dzieje się na

"White Hot Reflection", musielibyśmy

posłużyć się holometrem

Fermilab, czyli interferometrem

holograficznym, tj. najbardziej

czułym urządzeniem, jakie kiedykolwiek

stworzono do pomiaru

drgań kwantowych przestrzeni.

Chaotyczne machanie głową zubożyłoby

odbiór. Podążanie za interpretacją

przewodnika niestety również.

Świadczy to o niebywale wysokiej

muzycznej inteligencji Space

Vacation. Przeglądam ich "fejs-

196

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!