HMP 83 Judas Priest
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
New Issue (No. 83) of Heavy Metal Pages online magazine. 67 interviews and more than 170 reviews. 216 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Judas Priest, Powerwolf, Hellhaim, Monasterium, Udo Dirkschneider, Satan, Grave Digger, Kreator, Anvil, Xentrix, Vio-Lence, Evil Invaders, Tysondog, X-Wild, Evil, Skull Fist, Tension, Night Cobra, Death SS, Thunderor, Gauntlet Rule, Sanhedrin, Fer De Lance, CoverNostra, Mirage, Tyrada, Snake Eyes, Sign Of Death, Ironflame, Greyhawk, Powertryp, Solitary, Ted Nugent, Nazareth, Graham Bonnet Band, Victory, Praying Mantis, Ibridoma, Cobra Spell, Knight And Gallow, Midnite Hellion, Space Vacation, Evergrey, Sunrunner, Parallel Mind, Setheist, Envy Of None, Reaper, Circle Of Silence, Sin Starlett, Death Dealer, Leash Eye, Elder, Circus Prütz and many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Mazura opublikowanym w HMP
78 na str. 186). Skład uzupełnił
perkusista Lars Demoké (bębnił
na niemal całej recenzowanej tu
płycie, ale po jej zarejestrowaniu
został zastąpiony przez Markusa
Rosenkvista) oraz (również wywodzący
się ze szwedzkiej sceny
death metalowej) gitarzysta solówkowy
Kjetil Lynghaug. Gdyby weteranów
było komuś mało, dodam,
że na wydanym w marcu bieżącego
roku debiutanckim LP Gauntlet
Rule "The Plague Court" gościnnie
zaśpiewał sam Blaze Bayley, a
także jedna z pierwszych wokalistek
w historii US power metalu,
Lorraine Gill (Taist Of Iron). Co
ciekawe, tak wybuchowej mieszance
indywidualności wyszedł całkiem
spójny materiał. Dziesięć zawartych
na nim utworów utrzymano
bowiem w jednorodnej stylistyce
potężnie podbasowanego
heavy/ speed metalu. Inicjatorzy z
pewnością wiedzieli, co konkretnie
chcą osiągnąć w studiu (zgodnie z
zasadą: masywnie i szybko), mieli
ten projekt dobrze poukładany w
głowach (skoro sprawnie go ogarnęli)
i przyłożyli się do jego skrupulatnego
dopracowania (świadczy
o tym świetnie harmonizująca szata
graficzna). W mojej opinii całość
brzmi całkiem współcześnie,
aktualnie. Zastosowano standardy
produkcji na miarę XXI wieku, zamiast
silić się na odtwarzanie old
schoolowego soundu. Najbardziej
na płycie podobają mi się wyborne
partie gitarowe (są wszędzie!), podczas
gdy wokale uważam tylko za
solidne ich uzupełnienie. Kiedy
Teddy śpiewa, jest fajnie. Ale jak
nie śpiewa, to gitary eksplodują
metalowym czadem. Natomiast
nie do końca odpowiada mi dźwięk
perkusji, bo wydaje mi się nienaturalny,
dziwny, miejscami drażniący,
tak jakby wygenerowany na
komputerze bez choćby próby imitowania
prawdziwego instrumentu.
Niemniej, poleciłbym Gauntlet
Rule jako doskonały przykład, że
twórczość zdolnych death metalowców
może podobać się słuchaczom
stroniącym od ekstremy, jeśli
ci pierwsi dojrzeją i przestawią się
na tworzenie ludzkiej muzyki. (4)
Sam O'Black
Graham Bonnet Band - Day Out
In Nowhere
2022 Frontiers
Z przykrością stwierdzam, że głos
Grahama Bonneta przemija. Niestety
słyszę, że jego barwa stała się
dojmująco szorstka, chropowata.
Nie piszę tego złośliwie. Sam Graham
Bonnet zmierzył się z dokuczliwymi
aspektami starości w
przedpremierowo opublikowanym
(w postaci wideoklipu) utworze
"Imposter". Zupełnie tak, jakby
prosił fanów o wyrozumiałość. Rozumiem,
ale mimo wszystko Klaus
Meine udowodnił ostatnio na nowym
wydawnictwie Scorpions
"Believer", że natura łaskawiej traktuje
wybrańców (bo choć Klaus
jest rówieśnikiem Grahama, to brzmi
jakby miał 54, a nie 74 lata).
Utwór "Imposter" nie wzbudził we
mnie zachwytu - ani wizualnie, ani
muzycznie. Wkrótce przekonałem
się, że cały krążek wypada zdecydowanie
mniej atrakcyjnie od poprzednich:
"The Book" (2016) i
"Meanwhile, Back In The Garage"
(2008). Uważam tak przede
wszystkim ze względu na formę
lidera, ale też z powodu jakości
melodii. Gdy Graham nazwał w
wywiadzie "Day Out In Nowhere"
graniem nowoczesnym, pomyślałem,
że jest tak nowoczesne, jak
tramwaj pomalowany jaskrawą żółtą
farbą. Ok, brzmienie jest natarczywie
współczesne, ale na szczęście
styl muzyczny oraz partie instrumentalne
niezbyt, bo słyszę w
nich brytyjską szkołę melodyjnego
hard rocka ubiegłego stulecia. Po
wspomnianej rozmowie, David
Reece (rdzenny Amerykanin, który
zasłynął zastąpieniem Udo
Dirkschenidera w Accept, choć
mógłby być bardziej ceniony za późniejsze
solowe dokonania) skomentował
wątek wielkiej flagi w
potępiającym pedofilię kawałku
"Uncle John" w następujący sposób:
"Flaga reprezentuje wolność oraz poświęcenie
tych, którzy żyli przed nami.
Każdy ma prawo z dumą wywieszać
flagę swoich krajów. To nie tylko symbolika.
Co ciekawe, widziałem niedawno
transmisję z platynowego jubileuszu
Brytyjskiej Królowej, podczas którego
dumnie powiewała brytyjska flaga, co
wydawało mi się pięknym widokiem".
Później David Reece dodał jednak:
"To, co Graham Ci powiedział o
fladze, brzmi dla mnie dziwnie, ale to
jego opinia. To, że jest Brytyjczykiem
mieszkającym w Ameryce, również wydaje
się dziwne i jak mówisz, umieszczenie
amerykańskiej flagi w piosence o
pedofilii również wydaje mi się dziwne".
Pomimo dobrych intencji, obawiam
się, że w pewnym wieku człowiek
naraża się na zwiększone ryzyko
popełniania wpadek podczas
publicznej prezencji. Orkiestrowe
outro "Suzy" też w sumie można
uznać za obciachowe, aczkolwiek
akurat do takiego trącącego myszką
podkładu Graham Bonnet zaśpiewał
inaczej - przez pierwsze
minuty czarował stonowanym głosem,
a dopiero później, gdy powrócił
do drażniącego krzyku, wszystko
się rozleciało. Jeden utwór z
"Day Out Of Nowhere" szczerze
mi się podoba. Mianowicie, "Twelve
Steps To Heaven" wyróżnia rewelacyjna
struktura kompozycji, a
także kunsztowne melodie, wyrafinowane
zmiany dynamiczne, klimatyczne
klawisze, wirtuozerskie i
doskonale dopasowane, neoklasyczne
sola gitarowe. Zwróćcie uwagę,
jak przewybornie w okolicy
3:01-3:07 zabrzmiał tam przeciągły,
wyjątkowo wysoki scream
Grahama Bonneta. Niewykluczone,
że ten jakże emocjonalny motyw
stanie się najwspanialszym
zwieńczeniem jego bądź co bądź
fenomenalnej kariery. (3)
Sam O'Black
Grave Digger - Symbol of Eternity
2022 ROAR!
Jedno trzeba ekipie Boltendahla
przyznać - nie kombinują. Czasem
odpłyną w odrobinę bogatsze aranżacje,
czasem zagrają bardzo prosto,
ale wciąć grają jak Grave Digger.
Złośliwi powiedzą, że i tematyka
jest z recyklingu, ale prawda
taka, że tematyka obierana przez
Grave Digger jest raczej wyrazem
szczerości Chrisa, niż jakiegoś wyrachowania.
Facet ma swoje pasje i
bardzo chętnie po nie sięga, pisząc
płyty. Tym bardziej, że obserwuje
w sobie pewne zmiany i widzi, że
ten sam temat można pokazać z
innej perspektywy. Tak samo jest
właśnie z "Symbol of Eternity",
który na pierwszy rzut oka okazuje
się prostym nawiązaniem do
"Knights of the Cross" z 1998
roku. Tymczasem płyta choć opiera
się o podobny koncept, obrazuje
temat z mniej historycznej, a bardziej
społecznej perspektywy. Nie
tylko templariusze ukazani są w
świetle legendy, ale też i same krucjaty
można niejako obejrzeć z obu
perspektyw (chrześcijańskiej i muzułmańskiej).
Podobny trik zastosował
Chris przy okazji poprzedniej
płyty o szkockiej tematyce.
Wyszedł z faktograficznej pułapki
naprzeciw bardziej osobistej perspektywie.
O ile jednak Grave
Digger ma zamiar definitywnie
zamknąć szkocki temat (na jubileuszowym
koncercie na Wacken), o
tyle przed tematyką krucjat jeszcze
droga wolna. Nieco gorzej jest z samą
muzyką. Muszę przyznać, że
podobnie, jak w przypadku poprzedniej
płyty, podoba mi się tylko
część kawałków. Nie dlatego, że
zespół zmienił stylistykę, ale dlatego,
że po prostu dobra jest tylko
część płyty. Polecam dynamiczny,
z surowymi jak śledź zwrotkami i
epickim refrenem "Battle Cry", hicior
"Hell is my Purgatory", "Heart
of a Warrior" z refrenem z krótkich
fraz, co zawsze było jasnym punktem
Grave Digger, czy bonus
track w postaci coveru Papakonstantinou
"Hellas, Hellas". Niewątpliwie
plusem tej płyty względem
poprzedniej jest brak "biesiadnych"
numerów w postaci "Final
Fight" czy "Lions of the Sea". Plusem
jest też sama stylistyka. Choć
znamy ją na wylot, to 100% Grave
Digger. Styl, który przez lata sobie
Niemcy wypracowali i nikt im tego
nie odmówi. "Symbol of Eternity"
stoi na barkach przynajmniej dwudziestu
poprzedniczek. (4)
Strati
Greyhawk - Call Of The Hawk
2022 Fighter Records
Nowe EP Greyhawk ma niewiele
wspólnego z Malmsteenowskim
podejściem do muzykowania, ponieważ
- w przeciwieństwie do
wcześniejszych, troszkę przekombinowanych
materiałów - tym razem
Amerykanie zaproponowali
konkretny, wyrazisty heavy rock z
duszą. Pierwszy numer "Steelbound"
brzmi tak znajomo, że potrzebowałem
przypomnieć sobie,
czy aby nie słyszałem tej samej sekcji
instrumentalnej w TSA "Wysokich
Sferach", "Jednym Kroczku" lub
w "Twoim Sumieniu" (nutki inne,
atmosfera identyczna). Nareszcie
Greyhawk ogarnął komponowanie.
Nie rzucają już przypadkowych
dźwięków na wiatr, raczej
posługują się synkopami. Nad popisywanie
się warsztatem technicznym
przedkładają zaś chwytliwość
piosenek. A jeśli już proponują
bardziej złożone solówki lub
harmonie, tutaj robią to zgrabnie i
ze smakiem. Ich najnowsze aranżacje
uznałbym za proste jak w tradycyjnym
heavy metalu, gdyby nie
odrobina "natchnionej podniosłości"
w "Demon Star" (np. zaskakujący
przerywnik z chórkiem), który
kontrastuje Rainbowowską fantastykę
z neoklasycznym wymiataniem.
Inny ich numer, "Shattered
Heart", to z kolei bezkompromisowy
old school heavy metal, taki że
po jego wysłuchaniu rozwiewają się
wątpliwości, co stanowi podstawowy
komponent prezentowanej
EPki. Tytułowy kawałek "Call Of
The Hawk" zawiera wprawdzie
okazałą, barokową partię solową,
w której ujście znajdują skłonności
muzyków do ambitniejszego grania,
ale trwa ona zaledwie dwadzieścia
trzy sekundy, czyli w sam
raz, by dodatkowo wzmocnić dynamikę,
zamiast ją osłabiać. Spięty
w klamrę charakterystycznym
groovem, najbardziej złożony
utwór "Take The Throne", również
powinien porwać wszystkich słuchaczy
ceniących prawdziwy metal.
Nad wszystkim góruje ciekawy,
180
RECENZJE