22.08.2015 Views

FRONDA

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

istotę wiary z uwarunkowanym kulturowo i historycznie sposobem jej wyrażania.Oczywiście nikt nie zrozumie Objawienia bez znajomości historii i kultury NaroduWybranego. Nie można też nie doceniać udziału pojęć i kategorii zaczerpniętychz filozofii greckiej w wypracowaniu i uściślaniu chrześcijańskich dogmatów. Jednaknie znaczy to, że pojęcia wypracowane w innej kulturze czy religii nie mogą tychprawd wyrażać równie dobrze. Zapewne wiele z nich musi być odrzuconych, abynie zniekształciły nowego przekazu, lecz inne mogą pomóc w zakcentowaniutakich aspektów chrześcijańskiej doktryny, które dotąd były niedoceniane bądźniezauważane. Poza tym nie sposób dowieść wyższości łaciny nad szacownymsanskrytem, czy kultury i wrażliwości ludów germańskich nad wrażliwością i kulturąludów orientalnych. Zmarły niedawno Bede Griffiths, benedyktyn długie lata żyjącyw Indiach, stwierdził, że cały potężny, wypracowany przez wieki gmach myślihinduskiej czeka na zwieńczenie i dopełnienie w Objawieniu głoszonym przezchrześcijan. Griffiths chyba trochę wyolbrzymił ziarna prawdy obecne w myśliindyjskiej, jeżeli jednak rzeczywiście istnieją, to nie powinny zostać zadeptane.Zawsze istnieje bowiem możliwość, że jakiś starożytny myśliciel indyjski odkryjew sobie, wzorem Arystotelesa, charyzmat służenia teologii chrześcijańskiej.Doświadczenie kilku wieków misji uczy, że zwracanie uwagi na ziarna prawdymoże uratować niejeden misyjny zapał przed świątobliwą autodestrukcją.Przychylność w stosunku do religii niechrześcijańskich bardzo ułatwia głoszenieDobrej Nowiny. Oczywiście postawa ta nie może być traktowana jako sprytnyinstrument zdobywania zaufania naiwnych "tubylców". Przede wszystkim musiwypływać z chrześcijańskiego przekonania o godności i wartości każdegoczłowieka bez względu na to, w co wierzy i z dystansu, jaki powinien mieć każdymisjonarz do siebie jako "poronionego płodu", który w nieuzasadniony sposóbzostał zaszczycony tym, że może głosić Chrystusa.Osiągnięcie przychylnej postawy w stosunku do religii niechrześcijańskichjest dosyć łatwe, kiedy występuje się w roli tego, który naucza. Jednak od jakiegośczasu podział ról przestał być tak oczywisty, gdyż "ziarna prawdy" (wraz z wszelkimiinnymi ziarnami) podjęły działalność misyjną na terenie chrześcijańskim. Mistrzowiezen, hinduscy prorocy, indyjscy guru zaczęli osiedlać się wAmeryce oraz Europiei przekonywać chrześcijan o zbawczych skutkach płynących z osiągnięcia stanu"satori" lub "nirwany". Niektórzy teologowie byli nawet z tego faktu dośćzadowoleni. Thomas Merton, amerykański trapista, który od dawna interesowałsię filozofią i praktykami duchowymi Wschodu, mógł teraz podjąć owocny dialogz mieszkającymi niedaleko i świetnie mówiącymi po angielsku japońskimimistrzami zen. W tym przypadku wzajemne poznawanie się dwóch religii nabierałoznamion autentycznej pozytywnej konfrontacji. Merton był dojrzałymchrześcijaninem, wybitnym teologiem i filozofem, mocno zakorzenionym w duchowejtradycji własnego zakonu. Mógł więc wkraczać na "terra incognita" innej tradycjiduchowej z uzasadnioną nadzieją, że się na niej od razu nie zgubi.Doświadczenie mistyczne wschodnich mistrzów w wielu aspektachprzypominało podobne przeżycia opisywane przez mistyków chrześcijańskich.To właśnie osobiste spotkanie z Absolutem w najgłębszych pokładach naszejduszy i psychiki było czymś, czym mogli się dzielić przedstawiciele różnych religiibez konieczności natychmiastowego wykazywania sobie dzielących ich różnic330 <strong>FRONDA</strong> DOŻYNKI 1996

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!