22.08.2015 Views

FRONDA

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Długo chodził po lesie. Dopiero grzmoty, które waliły coraz mocniej iciaśniej, wygoniły go na wielką polanę. Nie lubił tu przychodzić - na środkuprzytłaczającego, pustego ugoru stała stara, powykrzywiana jabłoń, którejsamotność zawsze działała na niego przygnębiająco.Ale tym razem jabłoń samotna nie była. Potężny błysk rozjaśnił na chwilęniebo, ukazując pod drzewem jakąś sylwetkę. Poczuł nagły skurcz serca. Podszedłbliżej. Kolejna błyskawica dała mu pewność - to była naprawdę ona, w żółtymsztormiaku i z czarnym parasolem.Podszedł jeszcze bliżej i wsunął się pod drzewo. - Po co ci ten parasol?Tu jest zupełnie sucho.Zwinęła parasol i rzuciła go na ziemię. Z kieszeni spodni wyciągnęłachusteczkę. - Wytrzyj się.Przetarł twarz. - Co ty tu robisz? - dopiero teraz się zdziwił.- Czekam.- Tu? - podniósł parasol i powiesił na ułamanym konarze. Czasza rozłożyłasię i nabrała powietrza jak jakiś dziwny żagiel. Kolejny piorun huknął gdzieśniedaleko. - Na śmierć chyba.- Wyjeżdżałeś. Dokąd?- Głupio wyglądam, co? - popatrzył na zabłocone buty.Nic nie odpowiedziała.- Byłem u matki.- Po co?Pochylił głowę. Delikatnie odgarnęła mu włosy z czoła. Zamknął oczy. Jejdotyk był bardzo przyjemny. - Niesamowicie pachniesz - wyszeptał. Uśmiechnęłasię.- Chciałeś uciec? - spytała.- Chciałem się dowiedzieć.-1 wiesz już?- Nie.- Szkoda - przysunęła się. Czuł jej ciepło nawet przez wstrętny plastiksztormiaka. Otworzył oczy. Stała blisko. Za blisko. Dzięki następującym po sobiebłyskawicom po raz pierwszy mógł się jej tak dobrze przyjrzeć. Miała piękne,pełne usta w kolorze ciemnej purpury. Nigdy takich nie widział. Grube, czarnebrwi schodziły się delikatnym meszkiem nad lekko wygiętym noskiem. Nad lewymokiem dojrzał delikatną kropkę pigmentu. A oczy - zdumiał się, że dotąd tego niedostrzegł - były ciemnogranatowe, prawie czarne. Jakby same źrenice.Zczytywał z jej twarzy piękno, którego do tej pory w ogóle nie był świadom.Jedynie wstyd powstrzymywał go, by jej nie objąć.- Nie mamy za wiele czasu - spojrzała mu prosto w oczy. - Powinieneścoś postanowić.Czuł, jak krople deszczu spływają mu po policzku. - Byłem u matki,myślałem.-1 co?Kolejna błyskawica. Huk przyjemnie rezonował w płucach.- Wstydzę się głośno powiedzieć - wyszeptał i rozejrzał się dookoła. - Onsłucha. Cokolwiek powiem, sprawi Mu ból.364 <strong>FRONDA</strong> DOŻYNKI 1996

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!