22.08.2015 Views

FRONDA

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

- Co ty mówisz? Teraz? Tyle pracy. Poczekaj. W lipcu sobie wyjedziesz.- W lipcu będzie za późno. Teraz muszę.Zamilkli. Proboszcz przygryzł wargę i palcami bębnił po stole. Widać było,że się waha. - Czy to ma coś wspólnego z nią? - spytał wreszcie nie patrząc naMarcina.- Z kim? - udał, że nie rozumie.- Nie rób ze mnie idioty! - zaperzył się proboszcz. - Przecież nie przyszładawać na mszę.Podziwu godna przenikliwość.- Tylko z pozoru - starał się nadać głosowi jak najbardziej obojętny ton. -Tak naprawdę chodzi o mnie.- Mówiłem, nie rób głupstw!Roześmiał się. - To nie to, co myślisz. Boję się, że nawet nie to, co jamyślę.Proboszcz odetchnął. Chyba poczuł ulgę. - Na długo? - ponownie napełniłszklankę kompotem.- Co na długo?- Na ile wyjeżdżasz?- Na parę dni. Na razie. Muszę to wszystko przemyśleć.Wpatrując się w szklankę proboszcz powoli przesuwał ją po stole. - Będęsię modlił za ciebie - powiedział cicho, ale stanowczo.- Z pewnością nie zaszkodzi.Szklanka nagle stanęła w miejscu.- Nie mów tak. Nie powinieneś tak mówić.- Przepraszam.Proboszcz jakby się ocknął. Przejechał dłońmi po policzkach i głośnowypuścił powietrze z ust. - A więc jedź. Masz trzy dni. Gdzie będziesz?- U matki - wstał i ruszył do wyjścia.Proboszcz wstrzymał go ręką i podszedł do drzwi. Stanął przy nim, pochyliłgłowę i jakby w onieśmieleniu drapał się po czole. - Masz papierosy? - wystękał.- Co? - nie potrafił ukryć zaskoczenia.- No... Daj papierosa.Parsknął śmiechem. - A, nigdy w życiu - pokiwał odmownie głową. - Ja dotego ręki nie przyłożę. Zresztą i tak nie mam, zapomniałem zabrać... - zamilkłwzruszony, gdy proboszcz ścisnął go mocno za ramię.11.- Śniłem o takiej zupie, mamo - odsunął od siebie talerz i pocałował matkęw rękę.- Tak się cieszę, że przyjechałeś - przygarnęła go do siebie i przeczochrałamu włosy. Próbowała przytrzymać, ale stanowczo, choć delikatnie wysunął się zjej objęć. Paradoksalnie sprawiło jej to radość. Nigdy nie lubił takich pieszczot,więc teraz - tym gestem odsunięcia - potwierdził tylko, że wcale nie zmienił siętak bardzo, jak się obawiała. Jednak intuicja podpowiadała jej wyraźnie, że358 <strong>FRONDA</strong> DOŻYNKI 1996

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!