22.08.2015 Views

FRONDA

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Była trzecia, kiedy usiadł w domu na łóżku. Z szafki obok wyciągnął otwartąpaczkę lucky strike'ów. Zaciągnął się aż po samo dno. Aż po samo piekło -pomyślał. Co za noc. Uroki nadmorskiej parafii. Nigdy nie przypuszczałem, żemnie coś takiego spotka. Bóg wie, co zrobić, by nam ścieżki nudą nie zarosły.Od niedopałka odpalił następnego papierosa. Ukląkł koło łóżka. - Panie -wyszeptał. - Miej mnie w swojej opiece.4.Usiadł na łóżku i z przerażeniem spojrzał na wiszący na ścianie tandetny,chiński zegar, prezent od rady parafialnej. Od dwudziestu minut powinien być wkościele na rannej mszy. Wściekły złapał stojący na szafce budzik. Nie późnił sięani minuty. Powoli wyłowił z pamięci moment, kiedy go wyłączył, a później obróciłsię na drugi bok. Wyciągnął stojącą obok łóżka plastikową butelkę z niegazowanąwodą mineralną i wychylił spory łyk. Przeciągnął się i poczłapał do łazienki.Myjąc zęby zaplamił sutannę. Próbując pospiesznie zmyć plamę wodą,tylko ją rozmazał. Zrezygnowany machnął ręką. Oblał się dezodorantem, spojrzałuważnie w lustro, przetarł kąciki oczu i wybiegł z łazienki nie gasząc światła.Kiedy wszedł do kościoła, w ławkach siedziało tylko kilka najwytrwalszychkobiet. Skinął głową na powitanie i zniknął w zakrystii. Nie było też już żadnegoministranta. Przejechał wzrokiem po blacie komody. Wszystko było przygotowane- wino odkorkowane, woda, nieco dalej serweta i kielich, jego ulubiony, z czegowywnioskował, że do mszy miał służyć ten bystry Kacperek od Wernitzów.Wyciągnął z szuflady albę i próbował przecisnąć przez nią głowę, ale sięzaplątał. Stał tak przez chwilę nieruchomo usiłując sobie wyobrazić, gdzie jestteraz właściwy otwór.- Nocne życie duchownych zawsze odbija się niekorzystnie naświadczonych przez nich usługach dla ludzkości - usłyszał nagle za plecami.Zaskoczony szarpnął się energicznie. Usiłował błyskawicznie wyswobodzić głowęi jeszcze bardziej się zaplątał.Roześmiała się. - Poczekaj, pomogę ci - powiedziała i podeszła do niego.Kilkoma sprawnymi ruchami ściągnęła albę na dół. Odwrócił się i spojrzał na niąpełen złości. - Pani jest... Pani ma... Masz wielki tupet - starał się nadać swojemugłosowi jak najbardziej zimny ton.- Teraz chyba ornat, co? Nie masz chyba zamiaru wyjść tam w tymprześcieradle?Zmrużył oczy. Miał tylko ułamek sekundy, by dojść, czy robi sobie żarty,czy też jest po prostu cyniczna. Od tego zależała przecież odpowiedź - bo że niepowinien milczeć, nie miał najmniejszych wątpliwości.- Co tak milczysz? - spytała. - Zatkała cię moja fachowość, tak? Byłamkiedyś bielanką, a to tak, jakbym była półministrantem. Znam się na tej robocie.Podeszła do wieszaka, na którym wisiały ornaty. - Zaraz ci coś wybiorę -powiedziała. - Ten nie... ten też... o, może... nie, w tym też ci nie będzie dobrze...Jak kochająca żona w sklepie z garniturami - pomyślał. Teraz miał okazję,by przyjrzeć się jej dokładnie - była wysoka, tylko z pół głowy niższa od niego,szczupła i chyba zgrabna, choć trudno było mieć pewność, bo skrywała się pod<strong>FRONDA</strong> DOŻYNKI 1996 345

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!