22.08.2015 Views

FRONDA

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

Pomóż Towarzystwu Jezusowemu modlitwą. - Fronda

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

nawet, że to wspomnienie daje mu siłę. Są chwile - myślał - w których trzebastanąć wbrew sobie i własnym pragnieniom. Spać z tą tajemniczą dziewczynąbyłoby z pewnością bardzo przyjemnie. Ale nieprzyjemnie byłoby późniejrozgrzeszać, udzielać komunii i nauk przedmałżeńskich. A jeżeli nie byłobynieprzyjemnie? Jeżeli okazałoby się, że jedno i drugie jestem w stanie czynić wspokoju sumienia? Czy ukrywając się przed wzrokiem ludzi byłbym jeszczekapłanem? Czy ukrywając się przed wzrokiem Boga byłbym jeszcze człowiekiem?Ocierając pot z czoła wdrapał się na wysokąskarpę, za którąw niewielkiejdolince rozciągał się długi pas potężnych bunkrów wysadzonych niegdyś przezwycofujące się oddziały SS. Potężne żelbetonowe bloki, porośnięte mchem,przysłonięte pokrzywionymi sosnami i przysypane częściowo nawiewanym znadmorza piaskiem, przypominały gigantyczny megalit, miejsce kultu boga być możesilnego, ale z pewnością nie miłującego.Szedł wzdłuż chropowatej, szarej ściany omijając głazy, przeskakując lejei wykroty. Rozglądał się co chwilę, ale nigdzie jej nie było. Spojrzał na zegarek -zbliżał się kwadrans po trzeciej. Czyżby już poszła? To niemożliwe - odrzucił tęmyśl jeszcze szybciej niż przywołał. Chyba że... - nagły przypływ złości rozlał musię po ciele gorącą falą - chyba że w ogóle nie miała zamiaru przychodzić.Przez chwilę stał w miejscu opędzając się tylko od tłustej muchy, któranajwyraźniej zagustowała w jego spoconym czole. Wyjął kolejnego papierosa.Starał się wydmuchiwać dym w stronę namolnego owada, który jednak nic sobiez tego nie robił. Ułamał więc kawałek pobliskiej leszczyny i odganiając się nią,ruszył energicznie przed siebie.Dochodząc do skalnego załomu usłyszał rozmowę. Stanął i zacząłnadsłuchiwać. Męskie głosy wyłowił od razu, nie był jednak pewien, czy słyszytakże i ją. Podkradł się jak mógł najbliżej. - Musicie to zrobić, musicie to zrobićdla mnie! - głos kobiety był pełen perswazji i kuszącej zachęty. Ukucnął podścianą, szybkim ruchem przejechał ręką po włosach i otarł pot z czoła. Nadal niewiedział, czy to ona. Wydawało mu się, że zna jej głos bardzo dobrze, ale tu, wotwartej przestrzeni, brzmiało to i podobnie, i nie. A ci mężczyźni - był pewien, żejest ich dwóch - kim są i co muszą dla niej zrobić? Czy to ma coś wspólnego znim?Poczuł, że się boi. Rozejrzał się dookoła. Kilka kanciastych kamieni i jedendrąg, ale zbyt przegniły, żeby się przydać. Siedział tak chwilę bez ruchuzastanawiając się, jak ma się zachować. Strach przed tym, co się może stać,zaczął ustępować nieznośnemu poczuciu upokorzenia. Wbity plecami w ścianęwydał się sobie żałosny. Przecież zostałem księdzem, żeby się więcej nie bać.Przełknął ślinę, przetarł twarz dłońmi i wyszedł zza wyłomu.Do przewieszonej kilkumetrowej ściany przyklejonych było dwóch,ubranych w niezwykle kolorowe stroje, mężczyzn. Pierwszy, z rozstawionymiszeroko nogami wbitymi w niewielkie szczeliny, wysoko uniesioną ręką usiłowałdosięgnąć skalnego wybrzuszenia, niewiele większego niż pierś dziewczynki.Drugi, w kasku i z plątaniną karabinków u boku, huśtał się na jaskraworóżowejlinie jak wahadło awangardowego zegara. Pod ścianą stała krępa szatynka wobcisłej bluzce, która z wysoko zadartą głową powtarzała: - Musicie to zrobić!Dla mnie, zróbcie to chociaż dla mnie!348 <strong>FRONDA</strong> DOŻYNKI 1996

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!