15.02.2015 Views

1PZ2a7xaD

1PZ2a7xaD

1PZ2a7xaD

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

powstał po to, by sprostować pojawiające się „błędy” (zapewne<br />

dotyczące interpretacji obrazu) i odpowiedzieć na<br />

niesłusznie stawiane wobec Piety zarzuty. Przede wszystkim<br />

zaś po to, by zachęcić do polubienia tego dzieła 49 ,<br />

opisywanego najczęściej jako „mrocz ne, pełne wad, przemalowań<br />

i retuszy”, bo – mimo tych wszystkich niedostatków<br />

– obraz jest prze cież tak interesujący! 50 Trudno<br />

doszukiwać się tu polemiki z pracami drukowanymi<br />

(choć kilka z nich pojawia się w przypisach) – innej niż<br />

odpowiedź na zarzuty „mroczności” i niskiego poziomu<br />

artystycznego dzieła. Meritum teks tu Rosena to interpre tacja<br />

ikonograficzna (do której przyjdzie jeszcze powrócić),<br />

ale dla tego zagadnienia autor nie podaje odnośników<br />

bibliograficznych. Najwyraźniej więc jest to odpowiedź<br />

Rosena na nieznane nam, może poczynione ustnie, uwagi<br />

wobec Pie ty, które mógł był usłyszeć w Monachium.<br />

Wspomniano już, że w latach 1912–1913 Rosen pracował<br />

w kierowanym przez Jeana Finota magazynie „La<br />

Revue”. Jakkolwiek w samym piśmie nie można znaleźć<br />

po twierdzenia, że artysta – jak wspominał jego ojciec – był<br />

sekretarzem redakcji (informacje „techniczne” periodyku<br />

ograniczają się tylko do podania nazwiska redaktora naczelnego),<br />

za to w dwóch numerach magazynu z roku<br />

1913 znajdują się dwa artykuły jego pióra: o karykaturze<br />

ame rykańskiej oraz o Rabindranacie Tagore (1861–1941)<br />

– głoś nym podówczas na Zachodzie poecie indyjskim 51 .<br />

Na uwagę zasługuje zwłaszcza ten drugi tekst. Składa się<br />

z dwóch czę ści: wstępnego eseju Rosena na temat twórczości<br />

Tagorego oraz francuskiego przekładu piętnastu<br />

pieśni z (liczącego w sumie 103 utwory) zbioru Gitańdźali<br />

(Pieśni ofiarne, 1910), dokonanego przez Rosena z wersji<br />

angielskiej 52 . W roku 1913 Rabindranath Tagore został laureatem<br />

literackiej Nagrody Nobla. Możliwe, że tłumaczenie<br />

to, opublikowane jeszcze przed ogłoszeniem werdyktu<br />

Szwedzkiej Akade mii (co nastąpiło, tradycyjnie, w listopadzie),<br />

było jednym z pierwszych francuskich przekładów<br />

pieśni poety, z którego twórczością Rosen mógł<br />

się był zapoznać na lozańskich wykładach sanskrytu 53 .<br />

We wspomnianym wstępie Rosen podkreśla uniwersalizm<br />

poezji Tagorego, a ze względu na obecny w niej panteizm<br />

i umiłowanie wszystkiego, co żyje, porównuje go do św.<br />

Franciszka z Asyżu oraz św. Jana od Krzyża i wyraźnie<br />

„chrystianizuje” indyjskiego poetę 54 .<br />

W jednym z numerów „La Revue critique” ukazał się<br />

artykuł Rosena o malarzach kolońskich XIV–XV wieku 55 .<br />

Zarówno tematyka, jak i charakter tego tekstu mają już<br />

wyraźnie związek z podjętymi przez Rosena w roku 1911<br />

na Sorbonie, pod kierunkiem Émile’ a Mâle’ a, studiami<br />

w zakresie historii sztuki średniowiecznej. Tematyka rozprawy<br />

nie należy do popularnych ani „lekkich i łatwych”,<br />

artykuł zaś miał mieć charakter co najmniej popularnonaukowy<br />

(zgodnie z obowiązującymi podówczas standardami<br />

„naukowości”), gdyż nie jest jedynie powtórzeniem<br />

istniejących opinii, lecz wnosi także – jak wolno przypuszczać<br />

– własne przemyślenia autora, podobnie zresztą<br />

jak jego analiza Piety Botticellego. Rozpoczyna go krótki,<br />

ale dosyć krytyczny stan badań, w którym autor wy mienia<br />

garstkę istniejących wcześniejszych opracowań tematu,<br />

a i tym zarzuca, że są „niejasne, nieprecyzyjne, a powiedziałbym<br />

nawet, że brakuje im elementarnych wiadomości<br />

z zakresu liturgii oraz symboliki religijnej” 56 . Utyskując,<br />

że malarze kolońscy – w przeciwieństwie do mistrzów<br />

fran koflamandzkich – nie mieli szczęścia do badaczy<br />

i kry tyków we Francji, stara się oddać im sprawiedliwość,<br />

zwracając uwagę na panujące w Kolonii w wieku XIII<br />

prądy mistyczne, wśród których miała się narodzić kolońska<br />

szkoła malarska, cechująca się – według Rosena<br />

– właśnie mistycyzmem. Podkreśla wysoką pozycję tego<br />

mia sta jako ośrodka kulturalno-naukowego średnio wiecznej<br />

Europy, by w końcu wysunąć tezę, że nie tylko malarze<br />

frankoflamandzcy, którzy kształcili się w Kolonii, ale<br />

i weneccy (poprzez pochodzącego z Kolonii niejakiego<br />

Johannesa Alamanusa, twórcę warsztatu malarskiego na<br />

Murano) mieli wiele zawdzięczać szkole kolońskiej 57 . Dotąd<br />

bowiem malarzy kolońskich uważano za „niewolniczych<br />

i bezosobowych” naśladowców Jana van Eycka albo<br />

Dircka Boutsa. Rosen, nie negując impulsów przychodzących<br />

z Niderlandów, twierdzi, że korzyści były obustronne,<br />

i sugeruje wręcz, że kierunek wpływów był przeciwny,<br />

a w najgorszym wypadku obie szkoły były równorzęd -<br />

ne, lecz „Flamandowie, młodsi i silniejsi, w koń cu zys -<br />

ka li pozycję dominującą” 58 . I konkluduje: „Sztuka i nauka<br />

grze bią za sobą tych, których prześcignęły, a którzy im<br />

po służyli do pięcia się wzwyż. Taki właśnie los spotkał<br />

kolończyków” 59 .<br />

Co interesujące dla późniejszych artystycznych po -<br />

czy nań Rosena, z omawianego artykułu można się też<br />

dowiedzieć, że mistrzowie szkoły kolońskiej (dzięki zasyg<br />

nalizowanemu powyżej wpływowi mistyki XIII wieku<br />

na ich twórczość):<br />

[…] byli przede wszystkim poetami i malarzami uczuć.<br />

Posługiwali się głównie symbolami, a żeby je dobrze zrozumieć,<br />

trzeba utorować sobie niebezpieczną drogę przez<br />

las symboli: trzeba je przetłumaczyć i zaklasyfikować, by<br />

w końcu, poprzez misterną syntezę, dotrzeć do idei naczelnej.<br />

Gdy się ocenia te doborowe dzieła [tylko] z punktu widzenia<br />

czystej rzeczywistości, powierzchownie, wymyka się<br />

ich dusza, nieskończenie subtelna i delikatna. Jest kapryśna<br />

i bardzo niechętnie pozwala się odkrywać; szczęśliwy,<br />

kto w witrażach i na obrazach dostrzega, że nieruchome postaci<br />

uosabiają życie, przemijające, a jakże cudowne! 60<br />

153

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!