zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
224<br />
prześpij jedną noc bez koszulki, jakoś się obejdziesz... tylko pończoszki połóż obok...<br />
Razem wypiorę... Czemu ten obdartus nie przychodzi, pijak! Koszulę ma brudną jak<br />
ścierka, podartą całą... Trzeba by wszystko razem wyprać, żeby już się nie męczyć przez<br />
dwie noce po kolei... Boże wielki... kche! kche! kche! Znowu! Co to? — krzyknęła<br />
przerażona, ujrzawszy tłum w sieni i nieznajomych ludzi wnoszących coś do pokoju. — Co<br />
to? Co oni niosą? Wielki Boże!<br />
— Gdzie go tu można położyć? — zapytał policjant, rozglądając się dokoła, gdy<br />
nieprzytomnego, zbroczonego krwią Marmieładowa wniesiono do pokoju.<br />
— Na kanapie! Połóżcie go na kanapie, głową w tę stronę — wskazał Raskolnikow.<br />
— Został przejechany na ulicy! Był pijany! — krzyknął ktoś ze schodów.<br />
Katarzyna Iwanowna stała blada, z trudem łapiąc oddech. Dzieci przestraszyły się. Mała<br />
Lidoczka rzuciła się z krzykiem ku Poleńce i tuliła się do niej, drżąc całym ciałem.<br />
Raskolnikow podbiegł do Katarzyny Iwanowny.<br />
— Niech się pani uspokoi, niech się pani nie boi! — mówił pośpiesznie. — Przechodził<br />
przez ulicę, powóz go przejechał, ale niech się pani nie boi, on zaraz wróci do<br />
przytomności; to ja kazałem go przynieść tutaj... Byłem już kiedyś u pani, pamięta pani?<br />
Pani mąż zaraz odzyska przytomność... ja zapłacę za wszystko!<br />
— Doigrał się! — krzyknęła Katarzyna Iwanowna w rozpaczy i rzuciła się ku mężowi.<br />
Raskolnikow wnet spostrzegł, że nie należy ona do tych kobiet, które padają zemdlone<br />
przy lada sposobności. Pod głową Marmieładowa natychmiast zjawiła się poduszka, o<br />
czym nikt dotychczas nie pomyślał. Katarzyna Iwanowna zaczęła rozbierać męża i<br />
oglądać rany, krzątała się szybko i sprawnie, zapomniawszy o sobie. Zagryzła wargi i<br />
tłumiła szloch wydzierający się z piersi...<br />
8 — Zbrodnia i <strong>kara</strong><br />
225<br />
jva.sKumiKow zuązyi Kogoś wysiać po aoKiora. Lekarz, jak się okazało, mieszkał w<br />
sąsiednim domu.<br />
— Posłałem po lekarza — uspokajał Katarzynę Iwanownę — niech się pani nie obawiają<br />
zapłacę. Czy nie ma tu wody?... Przynieście prędzej serwetkę lub ręcznik, cokolwiek, byle<br />
szybko; nie wiadomo jeszcze, czy jest poważnie ranny... On jest tylko ranny, nie zabity,<br />
niech mi pani wierzy!... Zobaczy pani, co doktor powie!<br />
Katarzyna Iwanowna rzuciła się do okna. Tam, w kącie, na dziurawym krześle stała<br />
wielka, gliniana misa z wodą przeznaczoną do nocnego prania bielizny dzieci i męża.<br />
Katarzyna Iwanowna sama prała po nocach co najmniej dwa razy na tydzień, niekiedy<br />
nawet częściej. Nędza rodziny Marmieładowa była już taka, że nikt z nich nie miał bielizny<br />
na zmianę. Katarzyna Iwanowna nie mogła znieść brudu i wolała męczyć się nad siły po<br />
nocach, gdy wszyscy śpią, aby do rana wysuszyć mokrą bieliznę na rozciągniętym<br />
sznurze i dać nazajutrz każdemu czystą. Podniosła misę z wodą, ale omal nie upadła z<br />
tym ciężarem. Raskolnikow tymczasem wyszukał ręcznik, zmoczył go w wodzie i zaczął<br />
zmywać krew z twarzy Marmieładowa. Katarzyna Iwanowna stała obok, nie mogąc złapać<br />
tchu, i przyciskała ręce do obolałych piersi. Widoczne było, że sama potrzebuje pomocy.<br />
Raskolnikow zaczai rozumieć, że popełnił błąd, gdy kazał zanieść rannego Marmieładowa<br />
do domu. Policjant przyglądał się tej scenie bezradnie.<br />
— Pola! — krzyknęła Katarzyna Iwanowna. — Leć szybko do Soni! Jeśli nie zastaniesz jej<br />
w domu, każ ją zawiadomić, że ojca powóz przejechał i żeby natychmiast tu przyszła... jak<br />
tylko wróci. Prędzej, Pola! Masz chustkę, okryj się!<br />
— Leć migiem! — zawołał nagle chłopiec siedzący na krześle. Powiedziawszy te słowa,<br />
znów umilkł i siedział jak przedtem: wyprostowany, z wyciągniętymi nóżkami i<br />
wytrzeszczonymi oczyma.<br />
Tymczasem tłum wypełniał cały pokój. Policjanci odeszli, prócz jednego, który usiłował<br />
usunąć do sieni zgraję ciekaw-