05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Sonia włożyła chusteczkę na głowę, żakiecik i wyszła z domu, a po ósmej już wróciła.<br />

Przyszła, idzie wprost do Katarzyny Iwanowny i wykłada jej na stół bez słowa całe<br />

trzydzieści rubli. Ani słówkiem nie odezwała się, nie spojrzała nawet na nikogo, wzięła<br />

tylko naszą dużą, zieloną chustkę kortową (mamy taką wspólną chustę rodzinną,<br />

kortową), okryła się z głową i położyła się na łóżku, twarzyczką do ściany i tylko widać<br />

było, jak drgają jej ramiona i cała się, biedactwo, trzęsie... A ja, jak i przedtem, leżałem w<br />

tym samym stanie... I potem widziałem, młody człowieku, widziałem na własne oczy, jak<br />

potem Katarzyna Iwanowna, też bez jednego słowa, podeszła do łóżka Soni i cały wieczór<br />

klęczała u jej nóg, nogi jej całowała, podnieść się nie chciała, aż obie zasnęły, objąwszy<br />

się... obie... obie... tak, tak... a ja... leżałem pijaniusieńki.<br />

43<br />

Marmieładow zamilkł, jak gdyby głos mu się urwał... Po chwili szybko nalał sobie wódki,<br />

wypił i odchrząknął.<br />

— Od pewnego czasu, mój panie — ciągnął po chwili milczenia — na skutek pewnego<br />

przykrego przypadku i doniesienia niegodziwych ludzi — do czego głównie przyczyniła się<br />

Daria Francewna, podobno dlatego, że jej za mało szacunku okazywano — od owego<br />

czasu, powiadam, córka moja Sonia Siemionowna zmuszona była mieć żółtą książkę i z<br />

tego powodu nie mogła już razem z nami zamieszkiwać. Albowiem ani gospodyni, Amalia<br />

Lippewechsel pozwolić na to nie chciała (a sama przecież przedtem Darii Francewnie<br />

pomagała), ani też pan Lebieziatnikow... hm... Właśnie całą tę awanturę z Katarzyną<br />

Iwanowną miał o Sonię. Przedtem sam napastował Sonię, a tu od razu ambicja przez<br />

niego przemówiła: „Jak to — powiada — ja, człowiek wykształcony, mam mieszkać z taką<br />

pod jednym dachem?" A Katarzyna Iwanowną nie darowała mu tego, ujęła się za nią... i<br />

tak się to zaczęło... A Sonieczka zachodzi do nas teraz przeważnie o zmroku, pomaga,<br />

jak może, Katarzynie Iwanownie i pieniędzmi ją wspiera... Mieszka u krawca<br />

Kapernaumowa jako sublokatorka, a ten Kapernaumow jest kulawy i jąka się, cała jego<br />

bardzo liczna rodzina się jąka. I żona jego też się jąka... Gnieżdżą się w jednym pokoju, a<br />

Sonia ma oddzielny, z przepierzeniem... Hm, tak... Nędzarze i jąkały... tak... Jak tylko<br />

wstałem nazajutrz z rana, włożyłem swoje łachmany, uniosłem ręce ku niebu i udałem się<br />

do jego ekscelencji Iwana Afanasjewicza. Zna pan ekscelencję Iwana Afanasjewicza?...<br />

Nie? O, to nie zna pan człowieka Bożego! To wosk... wosk, jako świeczka przed obrazem<br />

taje! Raczył mnie wysłuchać i nawet łzy miał w oczach. „No, Marmieładow, powiada, raz<br />

już mnie zawiodłeś... Przyjmuję cię jeszcze raz na moją osobistą odpowiedzialność!... —<br />

tak dosłownie powiedział. — Pamiętaj, a teraz idź już sobie!" Całowałem ślady stóp jego,<br />

rozumie się, w myśli, bo naprawdę nie pozwoliłby, będąc wysokim dygnitarzem i<br />

człowiekiem nowego, naukowego kierunku; wróciłem do domu i Boże, co tam się działo,<br />

kiedy<br />

44<br />

powiedziałem, ze znowu zostałem przyjęty do pracy i będę otrzymywał pensję...<br />

Marmieładow, silnie podekscytowany, znowu przerwał. W tej chwili wpadła z ulicy cała<br />

grupa pijaków, już dobrze mających w czubie, a przy wejściu rozległy się dźwięki najętej<br />

katarynki i ochrypły głosik siedmioletniego dziecka, które śpiewało Chutorek1. Zrobiło się<br />

gwarno. Gospodarz i służba zajęli się gośćmi. Marmieładow, nie zwracając najmniejszej<br />

uwagi na przybyłych, opowiadał dalej. Widać było, że bardzo osłabł. Im bardziej się upijał,<br />

tym bardziej robił się gadatliwy. Wspomnienia o niedawnym powodzeniu w urzędzie<br />

ożywiły go, nawet twarz mu się rozjaśniła. Raskolnikow słuchał uważnie.<br />

— Było to więc, panie kochany, pięć tygodni temu. Tak... Jak tylko się obie o tym<br />

dowiedziały, niby Katarzyna Iwanowna i Sonia... Boże święty, jakbym trafił do raju!<br />

Dawniej traktowano mnie jak jakie bydlę, leżałem, a dokoła wymyślania i nic więcej. A<br />

potem na paluszkach chodzą, dzieci uspokajają: „Ojciec zmęczył się w biurze,<br />

odpoczywa, cicho, sza!" Kawunię mi z rana dają, śmietankę gotują! Prawdziwą śmietankę<br />

zaczęły kupować, słyszy pan! I zupełnie nie rozumiałem, skąd wzięły na moje nowe

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!