05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Źle, bracie, żeś się z samego początku nie umiał zabrać do rzeczy. Z nią trzeba było<br />

całkiem inaczej postępować. Przecież to jest, że tak powiem, wyjątkowy charakter!<br />

Zresztą, o charak-<br />

Avenante (fr.) — miła, przyjemna.<br />

6 -- Zbrodnia i <strong>kara</strong><br />

161<br />

terze potem... Ale, na przyKłaa, jaK mogies dopuście ao lego, żeby śmiała ci nie przysyłać<br />

obiadu. Albo weźmy dla przykładu ten weksel! Na głowę upadłeś czy co, żeby weksle<br />

podpisywać? Albo, co gorsza, to niedoszłe małżeństwo, kiedy jeszcze żyła córka, Natalia<br />

Jegorowna... Wszystko wiem! Zresztą widzę, że to twoja czuła struna i że ze mnie osioł<br />

skończony; przepraszam cię bardzo. A propos głupoty: jak myślisz, przecież ta Praskowia<br />

Pawłowna wcale nie jest tak głupia, na jaką wygląda na pierwszy rzut oka, nie uważasz?<br />

— Tak... — wycedził Raskolnikow, nie patrząc na niego, rozumiejąc jednak, że wygodniej<br />

jest podtrzymywać rozmowę.<br />

— Prawda? — Razumichin był wyraźnie uradowany, że otrzymał odpowiedź. — Ale<br />

mądra też nie jest, prawda? Zupełnie, ale to najzupełniej wyjątkowy charakter! Nawet ja,<br />

bracie, gubię się, zapewniam cię... Ma chyba nie mniej niż czterdzieści lat. Mówi, że ma<br />

trzydzieści sześć i ma do tego zupełne prawo. Zresztą, przysięgam ci, że biorę ją raczej<br />

rozumowo, że tak powiem, metafizycznie; taki się, bracie, dylemat między nami wytworzył,<br />

niczym twoja algebra! Nic z tego nie rozumiem! Ale to wszystko głupstwo, widząc jednak,<br />

że już nie jesteś studentem, straciłeś lekcje i nawet porządne ubranie i że po śmierci<br />

panny nie ma co cię już trzymać na stopie familijnej, naraz się zlękła; a wobec tego, że i ty<br />

zaszyłeś się w kąt i nie podtrzymywałeś poprzednich stosunków, postanowiła wyrzucić cię<br />

z mieszkania. Dawno już miała ten zamiar, ale szkoda jej było weksla. Zwłaszcza że<br />

zapewniałeś, iż mamusia zapłaci...<br />

— To tylko z podłości tak mówiłem... Matka moja sama omalże nie żebrze... A ja<br />

kłamałem, byle tylko mnie z mieszkania nie wyrzucili i... dawali jeść — odpowiedział<br />

głośno i z naciskiem Raskolnikow.<br />

— Tak, to dobrze. Cała bieda w tym, że tu jak na złość zjawił się pan Czebarow, radca<br />

dworu i człowiek interesu. Paszeńka nic by bez niego nie wymyśliła, taka jest wstydliwa;<br />

no, a człowiek interesu nie bardzo się krępuje i w pierwszym rzędzie zadał oczywiście<br />

pytanie: czy jest nadzieja na zrealizowanie<br />

162<br />

weKseiKa. uapowieaz: jest, DO jest taKa mamusia, co to ze stu dwudziestu pięciu rubli<br />

emerytury swojej, choćby sama miała nie jeść, ale Rodiunię z kłopotu wybawi, a i<br />

siostrzyczka taka jest, co to za braciszka bodaj do niewoli pójdzie. Na tym właśnie się<br />

oparł. Czego się kręcisz? Przejrzałem cię, bracie, na wskroś, wszystko co do joty wiem o<br />

tobie, nie darmo zwierzałeś się Paszeńce, kiedyś jeszcze był z nią na stopie familijnej,<br />

mówię ci to w najlepszej intencji... Tak zazwyczaj bywa: uczciwy i sentymentalny człowiek<br />

zwierza się w szczerości ducha, a człowiek interesu słucha i je, aż zje do cna. Otóż dała<br />

ona weksel, jakoby w charakterze spłaty długu, owemu Czebarowowi, a ten wystąpił<br />

formalnie o należność, niczym się nie krępując. Początkowo, kiedy się tylko o tym<br />

dowiedziałem, chciałem mu porządnie kota popędzić, ale w tym czasie pokumałem się z<br />

Paszeńką, wobec tego kazałem sprawę przerwać w samym zarodku, poręczywszy za<br />

twoją wypłacalność. Poręczyłem za ciebie, słyszysz? Wezwano Czebarowa, zatkano mu<br />

pysk dziesięcioma rublami, a weksel wycofano, i oto mam zaszczyt zaprezentować go<br />

szanownemu panu — na słowo teraz panu wierzą — oto proszę, weź go pan sobie, nawet<br />

go naddarłem, jak w tych wypadkach należy.<br />

Razumichin położył na stole weksel; Raskolnikow spojrzał na weksel i nie rzekłszy ani<br />

słowa, odwrócił się do ściany. Razumichina to ubodło.<br />

— Widzę, bracie — odezwał się po chwili — że znowu palnąłem głupstwo. Miałem zamiar<br />

rozerwać cię trochę pogawędką, a zdaje się, osiągnąłem wręcz odwrotny efekt.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!