05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Nie. Uklęknij, mamo, i módl się. Może Bóg wysłucha twojej modlitwy.<br />

— Chodź, przeżegnam cię, pobłogosławię! O tak, tak. O Boże, co się z nami stanie?<br />

Tak, cieszył się, był bardzo zadowolony, że nikogo nie było, że był sam z matką. Po tych<br />

wszystkich strasznych przejściach teraz zmiękło mu serce. Padł przed nią na kolana,<br />

całował jej nogi. Objąwszy się, oboje płakali. Nie dziwiła się i nie wypytywała go tym<br />

razem. Od dawna przeczuwała, że z synem dzieje się coś strasznego, a teraz wiedziała,<br />

że nadchodzi najgorsza dla niego chwila.<br />

— Rodia, mój kochany, mój pierworodny — mówiła, łkając — teraz jesteś taki, jak kiedy<br />

byłeś mały, tak samo przychodziłeś do mnie, tak samo obejmowałeś i całowałeś.<br />

Kiedyśmy jeszcze razem z ojcem żyli i biedowali, pociechą nam było to, że ty z nami<br />

jesteś, a gdy pochowałam ojca, ileż to razy, objęci jak teraz, płakaliśmy na jego mogile. A<br />

że ja ciągle płaczę, to dlatego, że serce matki przeczuwało nieszczęście. Pierwszy raz, jak<br />

cię zobaczyłam tego wieczora, kiedyśmy przyjechały tutaj, to ze spojrzenia twego<br />

wszystko odgadłam. Serce mi się wtedy ścisnęło, a dziś, kiedy ci otworzyłam, spojrzałam,<br />

no, myślę sobie, nadeszła fatalna chwila. Rodia, Rodia, ty przecież nie zaraz wyjeżdżasz?<br />

596<br />

— Nie.<br />

— Przyjdziesz jeszcze?<br />

— Tak... przyjdę.<br />

— Rodia, nie gniewaj się, nie śmiem ciebie wypytywać. Wiem, że nie powinnam, ale<br />

powiedz mi choć dwa słowa, czy ty daleko jedziesz?<br />

— Bardzo daleko.<br />

— Czy będziesz tam pracował, czy to jakaś kariera dla ciebie?<br />

— Jak Bóg da... módl się tylko za mnie...<br />

Raskolnikow skierował się ku drzwiom, lecz ona uchwyciła się go i z rozpaczą patrzyła mu<br />

w oczy. Twarz jej wykrzywiło przerażenie.<br />

— Dosyć już, mamo — powiedział Raskolnikow, który w tej chwili szczerze żałował, że tu<br />

przyszedł.<br />

— Przecież nie na zawsze? Wszak nie na zawsze? Przyjdziesz jeszcze, przyjdziesz jutro?<br />

— Przyjdę, przyjdę, żegnaj.<br />

Wyrwał się jej wreszcie.<br />

Wieczór był pogodny, ciepły i jasny. Od rana już się wypogodziło. Raskolnikow szedł do<br />

swego mieszkania, spieszył się. Chciał zakończyć wszystko przed zachodem słońca. Do<br />

tego czasu nie miał chęci widzieć się z kimkolwiek. Idąc po schodach, zauważył, że<br />

Nastka, podnosząc oczy od samowara, śledzi go i patrzy w ślad za nim. „Czyżby ktoś był<br />

u mnie?" — pomyślał i ze wstrętem wyobraził sobie Porfirego. Lecz otworzywszy drzwi do<br />

swego pokoju, ujrzał Dunię. Siedziała sama, w głębokim zamyśleniu i chyba od dawna<br />

czekała na niego. Raskolnikow zatrzymał się na progu. Dunia z przestrachem podniosła<br />

się z kanapy i stała przed nim wyprostowana. Spojrzenie jej wyrażało grozę i<br />

niewypowiedziany ból. Po tym jednym spojrzeniu poznał, że ona wie o wszystkim.<br />

— I cóż, mam wejść do ciebie czy odejść? — zapytał nieufnie.<br />

597<br />

— Cały dzień przesiedziałam u Soin Siemionowny, czekałyśmy na ciebie. Myślałyśmy, że<br />

na pewno tam przyjdziesz.<br />

Raskolnikow wszedł do pokoju i osunął się bezsilnie na krzesło.<br />

— Jestem taki osłabiony, Duniu, jestem bardzo zmęczony, a chciałbym teraz w pełni<br />

panować nad sobą. Spojrzał na nią nieufnie.<br />

— Gdzieś ty był przez całą noc?<br />

— Nie pamiętam dobrze. Widzisz, Duniu, chciałem się już raz na coś zdecydować.<br />

Kilkakrotnie wracałem nad Newę, to przypominam sobie. Chciałem skończyć ze sobą,<br />

ale... nie mogłem się zdecydować... — szepnął, znowu spoglądając nieufnie na Dunię.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!