zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Wyszli z traktierni. Swidrygajłow był jednak nie bardzo podchmielony. Wino tylko na<br />
chwilę uderzyło mu do głowy, a teraz trzeźwiał prędko. Był zamyślony i bardzo czymś<br />
zafrasowany. Szykował się widocznie do czegoś, co go podniecało i niepokoiło. W<br />
stosunku do Raskolnikowa zmienił ton, był coraz bardziej opryskliwy i drwiący.<br />
Raskolnikow zauważył to i poczuł niepokój. Swidrygajłow wydał mu się bardzo podejrzany.<br />
Postanowił go śledzić.<br />
Wyszli na ulicę.<br />
— Pan na prawo, a ja na lewo lub odwrotnie — powiedział Swidrygajłow — tak czy inaczej<br />
adieu, mon plaisir1, do miłego zobaczenia!<br />
Skręcił na prawo, w stronę placu Siennego.<br />
Raskolnikow ruszył za nim.<br />
— A co to znowu! — krzyknął Swidrygajłow, odwracając się. — Zdaje się, że<br />
powiedziałem...<br />
1 Adieu, mon plaisir (fr.) — żegnaj, moja radości.<br />
561<br />
— To znaczy, że ja pana teraz me opuszczę.<br />
— Co-o-o?<br />
Obaj zatrzymali się i patrzyli na siebie, mierząc się wzrokiem.<br />
— Z całej tej pańskiej półpijanej gadaniny — zaczął ostro Raskolnikow —<br />
wywnioskowałem niezbicie, że pan nie tylko nie poniechał swoich zamiarów w stosunku<br />
do mojej siostry, ale że pan jest nimi bardziej niż kiedykolwiek zajęty. Wiem, że siostra<br />
odebrała dziś rano jakiś list. Pan przez cały czas jakoś nie mógł usiedzieć na miejscu...<br />
Przypuśćmy nawet, że po drodze znalazł pan sobie jakąś żonę, ale to jest rzecz bez<br />
znaczenia. Chcę się przekonać osobiście...<br />
Raskolnikow chyba sam nie bardzo wiedział, o co mu idzie i o czym chce się przekonać<br />
osobiście.<br />
— Ach, tak! Chce pan, żebym wezwał policję?<br />
— Niech pan wzywa!<br />
Stali przez chwilę na wprost siebie. Wreszcie Swidrygajłow, przekonawszy się, że<br />
Raskolnikow nie zląkł się groźby, zmienił ton i zawołał wesoło, po przyjacielsku:<br />
— Dobry pan jest! Umyślnie nie mówiłem z panem o pańskiej sprawie, choć oczywiście<br />
dręczy mnie ciekawość. To fantastyczna historia! Odłożyłem to sobie na drugi raz, ale<br />
zaiste pan potrafi zmarłego zniecierpliwić... Więc chodźmy, ale uprzedzam z góry: teraz<br />
wpadnę na chwilkę do domu po pieniądze, potem zamykam mieszkanie, biorę dorożkę i<br />
na cały wieczór jadę na Wyspy. Chce pan udać się tam ze mną?<br />
— Wstąpię tymczasem do Sofii Siemionowny przeprosić ją, że nie byłem na pogrzebie.<br />
— Jak pan chce, lecz Sofii Siemionowny nie ma w domu. Poszła ze wszystkimi dziećmi<br />
do pewnej ważnej damy, mojej dawnej znajomej, staruszki, opiekunki jakichś zakładów<br />
dla sierot. Oczarowałem tę damę, wpłacając pieniądze za trzy sierotki po Katarzynie<br />
Iwanownie, dając prócz tego ofiarę na zakład, wreszcie opowiadając jej ze wszystkimi<br />
szczegółami historię Sofii Siemionowny. Efekt był niesłychany. I dlatego Sofię<br />
Siemionownę wezwano dzisiaj do hotelu, gdzie owa dama tymczasowo rezyduje, po<br />
powrocie z letniska.<br />
562<br />
— Nie szkodzi, mimo to wstąpię.<br />
— Jak pan sobie życzy, lecz ja z panem nie pójdę, bo i po co! Prawie dochodzimy. Niech<br />
mi pan powie, jestem pewny, że pan patrzy na mnie tak podejrzliwie dlatego, że byłem na<br />
tyle delikatny i dotychczas nie niepokoiłem pana pytaniami... pan rozumie? Wydaje się to<br />
panu czymś niezwykłym; założę się, że mam rację! No i bądź tu delikatny.<br />
— I podsłuchuj pod drzwiami!<br />
— A, o to panu chodzi! — roześmiał się Swidrygajłow. — Dziwiłbym się, gdyby po tym<br />
wszystkim nie poruszył pan i tego tematu. Cha! cha! Jakkolwiek coś niecoś zrozumiałem z