zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
papierosów, ona okropnie kaszlała, a jednak drzwi nie przymykała. Najmłodsza<br />
dziewczynka, może sześcioletnia, spała na podłodze w jakiejś dziwnej, siedzącej pozie, z<br />
głową wtuloną w kanapę. Chłopiec, o rok starszy od niej, drżał w kącie na całym ciele i<br />
płakał. Wyglądało na to, że przed chwilą go wygrzmocono. Starsza dziewczynka, w wieku<br />
lat dziewięciu, wysoka i cienka jak zapałka, w nędznej, podartej koszulinie i w narzuconym<br />
na ramionka kortowym paltociku, sprawionym jej prawdopodobnie ze dwa lata temu, bo<br />
nie sięgał teraz nawet do kolan, stała w kącie obok młodszego braciszka, obejmując go<br />
długą, chudą jak patyk ręką. Zdawała się go uspokajać, coś mu szeptała, różnymi<br />
sposobami usiłowała powstrzymać go, żeby się znów nie rozbeczał, równocześnie zaś ze<br />
strachem śledziła za matką swymi wielkimi, ciemnymi oczyma, które wydawały się w jej<br />
wychudłej i wystraszonej twarzyczce jeszcze większe, niż były w rzeczywistości.<br />
51<br />
Marmiełaaow, me wcnoaząc ao POKOJU, ale Raskolnikow pchnął go do wnętrza.<br />
Kobieta, spostrzegłszy nieznajomego, stanęła jakby w roztargnieniu przed nim i<br />
ocknąwszy się na chwilę, jakby siliła się odgadnąć, po co tu wszedł. Ale<br />
najprawdopodobniej pomyślała sobie, że idzie do dalszych pokoi, bo jej pokój był<br />
przechodni. W tym przekonaniu przestała na niego zwracać uwagę, skierowała się do<br />
drzwi od sieni, żeby je przymknąć, i nagle krzyknęła z przestrachu, zauważywszy<br />
klęczącego na progu męża.<br />
— A-a!... — wrzasnęła, wpadając w szał — wróciłeś! Kaj-daniarzu! Bydlaku!... A gdzie<br />
pieniądze? Co masz w kieszeni, pokaż mi tu! I w innym ubraniu! Gdzie masz ubranie?<br />
Gdzie pieniądze? Gadaj!...<br />
Rzuciła się do niego i zaczęła go rewidować. Marmieładow natychmiast jak najszerzej<br />
rozłożył ręce, żeby nie utrudniać jej rewizji w kieszeniach. Nie znalazła ani kopiejki.<br />
— Gdzie są pieniądze?! — wrzasnęła. — Boże święty, wszystko przepił! Przecież<br />
dwanaście rubli było w kufrze...<br />
— I naraz z wściekłością złapała go za włosy i wciągnęła do pokoju. Marmieładow robił<br />
wszystko, żeby jej nie przeszkadzać, pełznąc za nią pokornie na klęczkach.<br />
— I to sprawia mi rozkosz! Nie ból, a roz-kosz, sza-now-ny pa-nie! — pokrzykiwał, trzęsąc<br />
się od targania go za włosy i raz nawet stuknął głową o podłogę.<br />
Dzieciak, który spał na podłodze, obudził się i zaczai płakać. Chłopak, jakby dostał szału,<br />
zerwał się z kąta i rzucił się ku siostrze w okropnym strachu. Starsza dziewczynka drżała<br />
jak liść.<br />
— Przepił! Wszystko, wszystko przepił! — krzyczała zrozpaczona biedna kobieta — i<br />
ubranie ma inne! Głodne, głodne!<br />
— i załamując ręce, wskazywała na dzieci. — O, życie trzykroć przeklęte! A panu, panu<br />
nie wstyd — rzuciła się nagle na Raskolnikowa — z szynku! Z nim chlałeś? Ty też z nim<br />
piłeś! Wynoś mi się stąd!<br />
52<br />
Młodzieniec wyniósł się natychmiast bez słowa. Zwłaszcza że otworzono na oścież drzwi<br />
z sąsiedniego pokoju i ukazały się zaciekawione twarze paru osób. Były obleśnie<br />
roześmiane, z papierosami w zębach, fajeczkami, w jarmułkach. Niektórzy byli w<br />
rozpiętych szlafrokach, inni znowu w nieprzyzwoicie skąpych letnich ubiorach, z kartami w<br />
ręku. Szczególnie bawili się wtedy, gdy Marmieładow, targany za włosy, krzyczał, że<br />
sprawia mu to rozkosz. Zaczęli nawet wchodzić do pokoju; wtem rozległ się groźny,<br />
przeraźliwy pisk: wkraczała do pokoju we własnej osobie Amalia Lippewechsel, żeby po<br />
swojemu się tu rozprawić i po raz setny nastraszyć biedną kobietę urągliwym rozkazem<br />
natychmiastowego wyniesienia się z mieszkania. Wychodząc, Raskolnikow zdążył<br />
wsunąć rękę do kieszeni, wyjąć, ile się dało, miedziaków, które mu pozostały z<br />
rozmienionego w szynku rubla, i położyć niepostrzeżenie na oknie. Gdy już był na<br />
schodach, rozmyślił się i chciał nawet wrócić.