05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

zjadłem, jeżeli nie przyniosła, nie jadłem wcale, cały dzień przechodził i na złość nie<br />

pytałem o jedzenie. Wieczorami nie miałem światła, leżałem po ciemku, ale nie chciałem<br />

zarobić na świece. Powinienem był się uczyć, tymczasem sprzedałem wszystkie książki.<br />

Na stole, notatkach i zeszytach zebrał się i leży gruby pokład kurzu. Najchętniej leżałem i<br />

myślałem. Ciągle myślałem... Miewałem sny, różne dziwaczne sny, nie warto ich<br />

powtarzać. Wtedy zaczęło mi się również majaczyć, że... Nie, to nie tak było! Znowu coś<br />

kręcę! Rozumiesz, pytałem wtedy ustawicznie siebie: dlaczego jestem tak głupi, że<br />

wiedząc na pewno, iż inni są głupi, nie chcę być od nich mądrzejszy? Później zdałem<br />

sobie sprawę, Soniu, że za długo trzeba by czekać na to, aż wszyscy zmądrzeją... Potem<br />

zaś zrozumiałem, że to się nigdy nie stanie, że ludzie się nie zmienią, że nikt nie jest w<br />

stanie ich przerobić i że nawet nie warto się trudzić! Tak, tak jest!... To ich prawo... prawo,<br />

Soniu! Tak jest! Teraz wiem, że włada nimi ten, kto ma siłę ducha i rozum! Kto na wiele<br />

się waży, ten ma u nich rację! Kto się ośmiela opluć najwięcej rzeczy, ten jest ich<br />

prawodawcą, kto się na więcej waży, ten ma rację największą! Tak było dotychczas i tak<br />

będzie zawsze! Tylko ślepiec nie widzi tego!<br />

Raskolnikow, mówiąc to, patrzył wprawdzie na Sonię, ale nie troszczył się już o to, czy<br />

ona rozumie go, czy nie. Owładnęła nim gorączka. Był w jakimś ponurym uniesieniu<br />

(rzeczywiście zbyt długo z nikim nie rozmawiał!). Sonia zrozumiała, że ten ponury<br />

katechizm stał się jego wiarą i prawem.<br />

— Pojąłem wtedy, Soniu — ciągnął uroczyście dalej — że władzę posiada tylko ten, kto<br />

się odważy schylić po nią i wziąć ją w ręce. Tylko to jedno, jedno: trzeba się odważyć! I<br />

wtedy zrodziła się we mnie myśl, po raz pierwszy w życiu, myśl, której nikt nigdy nie miał<br />

przede mną! Nikt! Nagle stał mi się jasny jak słońce fakt, że dotychczas nie było i nie ma<br />

nikogo, kto<br />

491<br />

odważyłby się, przechodząc obok tego całego nonsensu, wziąć wszystko po prostu za łeb<br />

i wyrzucić do diabła! Ja... ja chciałem się odważyć i zabiłem... chciałem się tylko odważyć,<br />

Soniu, to wszystko!<br />

— Niech pan milczy, niech pan milczy! — krzyknęła Sonia, załamawszy ręce. — Wyrzekł<br />

się pan Boga i Bóg pana u<strong>kara</strong>ł, wydał na pastwę szatana!...<br />

— A właśnie, Soniu, kiedy tak leżałem po ciemku i majaczyłem, to chyba diabeł mnie<br />

kusił. Prawda?<br />

— Niech pan przestanie! Niech pan nie drwi, bluźnierco! Nic, nic pan nie rozumie! O,<br />

Boże! On nic, nic nie jest w stanie zrozumieć!<br />

— Milcz, Soniu, ja wcale nie drwię, ja wiem, że to diabeł mnie kusił. Milcz, Soniu, milcz! —<br />

powtarzał z ponurym uporem. — Wiem wszystko. Wszystko przemyślałem wtedy, gdy<br />

leżałem w ciemnościach... Wszystko sam ze sobą przedyskutowałem do najdrobniejszych<br />

szczegółów i wiem wszystko! Jakże sprzykrzyło mi się wtedy to ględzenie! Chciałem o<br />

wszystkim zapomnieć i zacząć wszystko od nowa, chciałem przestać analizować, Soniu!<br />

Czy myślisz, że poszedłem jak głupi, na złamanie karku? Nie, poszedłem jak mędrek i to<br />

właśnie mnie zgubiło. I czy myślisz, że nie zdawałem sobie z tego sprawy? Skoro zrodziło<br />

się we mnie pytanie i zacząłem sam siebie badać, czy mam prawo sięgnąć po władzę, to<br />

już to samo dowodziło, że właśnie nie mam tego prawa. Albo pytam: czy człowiek jest<br />

wszą? Dowodzi to, że dla mnie człowiek wszą nie jest, a jest nią dla tego, kto się nad<br />

takim pytaniem nie zastanawia, kto się decyduje po prostu, bez żadnych wątpliwości...<br />

Dręcząc się zaś przez tyle dni pytaniem, czy Napoleon zdecydowałby się na taki czyn,<br />

zrozumiałem, że właśnie dlatego się tym pytaniem dręczę, że nie jestem Napoleonem...<br />

Przeszedłem całą mękę takiego ciągłego analizowania się i zapragnąłem pozbyć się jej:<br />

zapragnąłem, Soniu, zabić bez żadnej kazuistyki, zabić dla samego siebie! Nie chciałem<br />

się oszukiwać! Zabiłem, nie żeby pomóc matce — to nonsens! Zabiłem nie dlatego, żeby<br />

zdobyć<br />

492

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!