05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Gdy przyniosła barszcz i Raskolnikow zaczął jeść, Nastazja usiadła przy nim i zaczęła,<br />

paplać. Była to wiejska baba i dlatego bardzo gadatliwa.<br />

— A Praskowia Pawłowna już chce się na ciebie poskarżyć do policji — zaczęła.<br />

Raskolnikow się skrzywił.<br />

— Do policji? A czego ona chce?<br />

— Pieniędzy nie płacisz i z mieszkania się nie wynosisz. Wiadomo.<br />

— Do diabła, tego mi jeszcze brakowało — mruknął, zgrzytając zębami. — Bardzo mi to<br />

teraz... nie na rękę... Idiotka — dodał już głośno. — Dzisiaj do niej zajdę, pomówię z nią.<br />

— Taka ona idiotka, jak i ja, a ty co, mądralo, tylko leżysz jak kłoda i żadnego pożytku z<br />

ciebie nie ma. Dawniej mówiłeś, że na lekcje do dzieci chodzisz, a teraz czemu nic nie<br />

robisz?<br />

— Robię, robię... — niechętnie i ze złością odpowiedział Raskolnikow.<br />

— Co robisz?<br />

— Pracuję...<br />

— Co to za robota?<br />

55<br />

— Mysie — poważnie oapowieaziai po cnwm milczenia.<br />

Nastazja parsknęła śmiechem. W ogóle była śmieszka, a gdy ją rozśmieszono, pękała<br />

bezdźwięcznie ze śmiechu, kołysząc się i trzęsąc cała, aż mdłości ją brały.<br />

— A dużo pieniędzy sobie wymyśliłeś? — wymówiła wreszcie.<br />

— Bez butów trudno jest dzieci uczyć. Zresztą gwiżdżę na to.<br />

— Gwiżdż, gwiżdż, to i na ciebie gwizdną!<br />

— Za dzieci grosze płacą. Co za taki pieniądz można zrobić? — mówił dalej bardzo<br />

niechętnie, raczej odpowiadając własnym myślom.<br />

— A ty chciałbyś od razu duży kapitał? Spojrzał na nią dziwnie.<br />

— Właśnie, duży kapitał — odpowiedział z naciskiem po chwili milczenia.<br />

— Wolnego, wolnego, nie tak od razu, bo ażem się zlękła. No to co, lecieć po bułkę czy<br />

nie?<br />

— Jak chcesz.<br />

— Ach, zapomniałam! Wczoraj list przyszedł.<br />

— List! Do mnie! Od kogo?<br />

— Nie wiem od kogo. Własne trzy kopiejki zapłaciłam listonoszowi. Oddasz mi?<br />

— Na rany Boskie, dawaj go tu! — zawołał podniecony Raskolnikow. — Boże święty!<br />

Po chwili już trzymał list. Tak, zgadł: był to list od matki z r-skiej guberni. Aż zbladł, biorąc<br />

list do ręki. Od dłuższego czasu nie otrzymywał już listów, ale też całkiem coś innego<br />

ścisnęło go nagle za serce.<br />

— Nastazjo, błagam cię, wyjdź; masz tu swoje trzy kopiejki, tylko, na miły Bóg, wynoś się!<br />

List drżał mu w ręku; nie chciał go przy niej otwierać: pragnął zostać z tym listem sam na<br />

sam. Po wyjściu Nastazji szybkim ruchem podniósł list do ust i pocałował; potem długo<br />

jeszcze wpatrywał się w charakter pisma, w znane mu i tak kochane, pochyłe literki<br />

wypisane ręką matki, która niegdyś uczyła go<br />

56<br />

v,Ł_y m^ i pioa^. iiiw imai uuwagi uupicv^

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!