05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Było w nim coś dziwnego; spojrzenie jego miało wyraz uduchowiony, przebijał w nim<br />

rozum i mądrość, ale równocześnie jakby obłęd. Ubrany był w stary, doszczętnie<br />

zniszczony czarny frak bez guzików. Jeden guzik jakoś się jeszcze trzymał i na ten<br />

właśnie guzik się zapinał, chcąc widocznie zachować<br />

35<br />

biały gors, cały zmięty, brudny i poplamiony. Twarz miał wygoloną, jak przystało na<br />

urzędnika, ale już dawno temu, tak że zaczęła mu już gęsto przebijać niebieskawa<br />

szczecina. Nawet w ruchach miał coś z urzędniczej solidności. Ale był jakiś niespokojny,<br />

czochrał włosy i chwilami ze smutkiem opierał głowę na dłoniach, stawiając wytarte łokcie<br />

na zalanym, lepkim stole. Wreszcie spojrzał wprost na Raskolnikowa i głośno, dobitnie<br />

powiedział:<br />

— Czy mogę się ośmielić, szanowny panie, zwrócić się do pana dla przyzwoitej<br />

pogawędki? Bo choć wygląd ma pan nieszczególny, ale moje doświadczone oko widzi w<br />

panu człowieka wykształconego i z trunkami nie oswojonego. Zawsze miałem w<br />

poszanowaniu wykształcenie związane z szczerością serca i uczuć, a poza tym jestem<br />

radcą tytularnym2. Nazywam się Marmieładow, radca tytularny. Ośmielam się zapytać:<br />

pan jest urzędnikiem?<br />

— Nie, jestem na studiach... — odparł młody człowiek, zdziwiony po części górnolotnym<br />

stylem mówiącego, po części tym, że zwrócono się do niego wprost, bez ogródek. Nie<br />

bacząc na niedawne pragnienie jakiegokolwiek ludzkiego towarzystwa, przy pierwszym,<br />

zwróconym bezpośrednio do niego słowie doznał swego zwykłego uczucia rozdrażnienia i<br />

wstrętu wobec każdego, kto usiłuje zahaczać go o sprawy osobiste.<br />

— A więc student albo były student! — skonstatował urzędnik. — Tak też<br />

przypuszczałem! Doświadczenie, szanowny panie, doświadczenie! — i na znak<br />

domyślności przyłożył palec do czoła. — Był pan studentem, czyli zgłębiał pan niwę nauki!<br />

Pozwoli pan... — Wstał, zatoczył się, wziął swoją szklaneczkę i przysiadł się do stolika<br />

Raskolnikowa. Był nie-<br />

1 Nankinowa — z nankinu, tkaniny bawełnianej 7. połyskiem.<br />

2 Radca tytularny — stopień dziewiąty według wprowadzonej przez Piotra I w 1722 r.<br />

Tabeli rang, czyli stopni w służbie państwowej, zarówno cywilnej, jak i wojskowej.<br />

Najniższy był stopień czternasty — pisarza kolegialnego.<br />

36<br />

zupełnie trzeźwy, ale mówił płynnie i ze swadą, z lekka tylko plącząc się i ględząc. Z jakąś<br />

pazernością uczepił się Raskol-nikowa, jakby już z miesiąc z nikim nie rozmawiał.<br />

— Łaskawy panie — zaczął prawie uroczystym tonem — ubóstwo jest występkiem, to<br />

święta prawda. Wiem też, że pijaństwo nie jest cnotą, z całą pewnością. Ale nędza,<br />

szanowny panie, nędza to straszna rzecz. W ubóstwie zachowuje się jeszcze<br />

szlachetność uczuć wrodzonych, ale w nędzy — nikt i nigdy na świecie. Za nędzę nie<br />

tylko kijem wypędzają, ale miotłą wymiatają z ludzkiego towarzystwa dla tym cięższej<br />

obelgi, i słusznie, bo w nędzy człek gotów jest sam siebie obrażać. Stąd też pijaństwo.<br />

Szanowny panie, miesiąc temu żonę moją pobił pan Lebieziatnikow, a moja żona to nie<br />

ja! Pan rozumie? Pozwoli pan, że jeszcze zapytam, z prostej ciekawości: raczył pan kiedy<br />

nocować na Newie, na barkach z sianem?<br />

— Nie, nie zdarzało mi się — odparł Raskolnikow. — A co to znaczy?<br />

— Widzi pan, a ja stamtąd właśnie idę, już piątą noc...<br />

Nalał sobie szklaneczkę, wypił i zamyślił się. Na jego ubraniu, a nawet we włosach<br />

widniały resztki siana. Bardzo prawdopodobne było, że przez pięć dni nie rozbierał się ani<br />

nie mył. Szczególnie brudne miał ręce: zatłuszczone, czerwone, z czarnymi paznokciami.<br />

Mowa jego zdawała się zwracać ogólną, choć ospałą uwagę. Chłopcy bufetowi parskali<br />

śmiechem. Zdaje się, że nawet sam gospodarz przyszedł z góry, żeby posłuchać<br />

„pajaca", i usiadł opodal, ziewając leniwie, choć z powagą. Najwyraźniej Mar-mieładow był<br />

tu od dawna znany. Prawdopodobnie również skłonność do wyszukanego sposobu

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!