05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

spojrzał na niego zaskoczony i osłupiały. — Bo ja bardzo lubię — ciągnął dalej<br />

Raskolnikow, ale z taką miną, jak gdyby mówił wcale nie o ulicznym śpiewie — lubię,<br />

kiedy ktoś śpiewa przy dźwiękach katarynki w chłodny, ciemny i wilgotny jesienny<br />

wieczór... Tak, ale trzeba, żeby wieczór był wilgotny, kiedy wszyscy przechodnie mają<br />

bladozielone, chorobliwe twarze; albo jeszcze lepiej, gdy mokry śnieg pada zupełnie<br />

prostopadle na ziemię, bez wiatru, rozumie pan? a poprzez śnieg przebłys-kują latarnie<br />

gazowe...<br />

— Nie wiem... przepraszam... — bąknął zagadnięty mężczyzna, zdumiony pytaniem i<br />

dziwnym wyglądem Raskolnikowa, i przeszedł na drugą stronę ulicy.<br />

Raskolnikow poszedł prosto przed siebie i skierował się na plac Sienny, ku miejscu, gdzie<br />

stał kramik pary mieszczuchów, którzy rozmawiali z Lizawietą owego wieczora; teraz<br />

jednak nie było ich. Rozpoznawszy miejsce, Raskolnikow przystanął,<br />

198<br />

ooejrzaf się WOKOIO i zwrócił się uo cmopaKći w uz,ciwuucj koszuli, który stał, ziewając,<br />

u wejścia do składu z mąką.<br />

— Czy jest tu gdzieś właściciel narożnego straganu?<br />

— Tu jest dużo handlarzy — odparł ten, mierząc Raskol-nikowa od stóp do głów.<br />

— Jak on się nazywa?<br />

— Na imię ma tak, jak go ochrzczono.<br />

— A czy ty czasem nie jesteś z Zarajska? Z jakiej jesteś guberni?<br />

Chłopak znów spojrzał na Raskolnikowa...<br />

— U nas, proszę jaśnie pana, nie gubernia, ale powiat; mój brat wiele podróżował, to<br />

może i wie, jaka to gubernia, a ja stale siedziałem w domu, to skąd mogę o tym wiedzieć.<br />

Niech wasza ekscelencja z łaski swej wybaczy.<br />

— A co tam jest na górze, może garkuchnia?<br />

— Traktiernia, a w niej bilardy i księżniczki... że palce lizać!<br />

Raskolnikow przeszedł przez plac. Na rogu stał zwarty tłum, sami chłopi. Raskolnikow<br />

wmieszał się w tłum, ciekawie przypatrując się twarzom. Coś go parło do nawiązania<br />

rozmowy z pierwszym lepszym przechodniem. Ale chłopi nie zwracali na niego uwagi i<br />

gwarzyli między sobą, zbierając się w grupki. Raskolnikow stał przez chwilę<br />

niezdecydowany, wreszcie namyślił się i poszedł chodnikiem na prawo, w kierunku W-go<br />

bulwaru. Minąwszy plac, znalazł się w bocznej uliczce.<br />

Raskolnikow dawniej często chadzał tą króciutką uliczką, która w tym miejscu skręca w<br />

bok i prowadzi z placu na ulicę Sadową. Ostatnio coś go zmuszało do włóczenia się po<br />

tych ulicach, zwłaszcza gdy robiło mu się ciężko na sercu; odczuwał wówczas pragnienie,<br />

„aby ten ciężar stał się jeszcze bardziej nieznośny". Teraz jednak szedł, nie myśląc o<br />

niczym. Był tu duży dom, cały zajęty przez szynkownię i inne, podobne zakłady; co chwilę<br />

wybiegały z nich kobiety ubrane tak, jak się zwykle chodzi do sąsiadów — z gołą głową i<br />

tylko w sukni. W kilku miejscach kobiety gromadziły się na chodniku, przeważnie przy<br />

schodach do suteren, gdzie mieszczą się różne,<br />

199<br />

naaer wesołe przyoyiKi. w jeanym z tycft lokali panował niezwykły hałas i gwar, tak że<br />

rozlegał się po całej ulicy; dolatywały dźwięki gitary, śpiewano pieśni, w ogóle bawiono się<br />

znakomicie. Grupa kobiet skupiła się u wejścia; niektóre siedziały na schodkach, inne na<br />

chodniku, reszta stała i gwarzyła ze sobą. Na jezdni zataczał się, klnąc głośno, pijany<br />

żołnierz z papierosem w zębach; chciał widocznie gdzieś wstąpić, ale zapomniał, do<br />

którego z lokali. Jeden z oberwańców kłócił się z drugim; jakiś człowiek pijany do<br />

nieprzytomności leżał w poprzek ulicy. Raskolnikow zatrzymał się koło większej grupy<br />

kobiet. Rozmawiały ochrypłymi głosami, ubrane były w perkalikowe suknie, na nogach<br />

miały liche buciki, wszystkie były z gołymi głowami. Niektóre miały na pewno po jakie<br />

czterdzieści lat, ale były i siedemnastolatki. Prawie wszystkie miały twarze posiniaczone i<br />

podbite oczy.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!