05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

533<br />

— Nie powiem, Rodionie Romanowiczu. W każdym razie teraz nie mam już prawa dłużej<br />

zwlekać i zamknę pana. Niech więc pan się zastanowi: teraz jest mi już wszystko jedno,<br />

bo szło mi tylko o pana. Słowo honoru, że tak będzie lepiej.<br />

Raskolnikow uśmiechnął się złośliwie.<br />

— Przecież to jest nie tylko śmieszne, ale nawet bezwstydne. Przypuśćmy nawet, że<br />

jestem winien (czego wcale nie mówię), z jakiej racji mam się zgłaszać do pana i<br />

przyznawać, jeżeli sam pan powiada, że tam u pana będę miał spokój!<br />

— Ach, Rodionie Romanowiczu, nie należy brać wszystkiego dosłownie, może to<br />

niezupełnie będzie spokójl Przecież to tylko teoria, w dodatku moja, a czy ja jestem dla<br />

pana autorytetem? A może też coś jeszcze ukrywam przed panem nawet teraz? Nie<br />

mogę przecież tak wziąć i wyłożyć wszystkiego przed panem, che-che! Rzecz inna, jaką<br />

pan odniesie z tego korzyść. Czy pan wie, jakie zmniejszenie kary pociąga za sobą takie<br />

przyznanie się? No i ta okoliczność, kiedy pan zgłosi się z przyznaniem. Niech pan tylko<br />

pomyśli: ktoś inny wziął już winę na siebie i pogmatwał całą sprawę. A ja przysięgam panu<br />

na Boga, że tak „tam" wszystko obrobię i urządzę, że pańskie wyznanie będzie wyglądało<br />

na zupełną niespodziankę. Całe to psychologiczne dociekanie zniszczę, wszystkie<br />

podejrzenia w stosunku do pana sprowadzę do zera, tak że pańskie przestępstwo będzie<br />

wyglądało na coś w rodzaju chwilowego obłędu, bo między nami mówiąc, to naprawdę był<br />

obłęd. Jestem uczciwym człowiekiem i dotrzymuję słowa.<br />

Raskolnikow milczał ponuro, ze zwieszoną głową. Długo się zastanawiał, po czym znowu<br />

się uśmiechnął, lecz tym razem łagodnie i smutno:<br />

— Ach, nie trzeba! — po wiedział, jakby zupełnie nie usiłując maskować się przed<br />

Porfirym. — Nie warto, nie potrzebuję waszego złagodzenia kary!<br />

— No tak, tego właśnie się obawiałem! — jakby mimo woli stwierdził pośpiesznie Porfiry.<br />

— Tego właśnie się obawiałem, że pan nie będzie potrzebował naszego złagodzenia<br />

kary.<br />

534<br />

Raskolnikow popatrzył na niego smutno i przenikliwie.<br />

— Niech pan nie gardzi życiem! — ciągnął dalej Porfiry. — Dużo lat będzie pan miał<br />

jeszcze przed sobą. Nie potrzebuje pan złagodzenia kary, no to nie! Co za niecierpliwy<br />

człowiek z pana!<br />

— Jakich lat będę miał dużo przed sobą?<br />

— No, życia! Cóż to, jest pan prorokiem, dużo pan wie? Szukajcie, a znajdziecie. Może<br />

Bóg pana tak doświadcza. Przecież nie na wieki pan pójdzie pod klucz...<br />

— Zwłaszcza przy złagodzeniu kary... — roześmiał się Raskolnikow.<br />

— A co, zląkł się pan burżuazyjnego wstydu? Bardzo być może, że pan się przestraszył,<br />

nie wiedząc nawet o tym, bo jest pan młody! A jednak właśnie pan nie powinien się lękać<br />

czy też wstydzić przyznania się do winy.<br />

— E-ech, gwiżdżę na to! — szepnął Raskolnikow pogardliwie i z obrzydzeniem, jakby<br />

uważał, że nawet mówić o tym nie warto.<br />

Wstał, jakby chcąc wyjść, ale zaraz usiadł z powrotem. Widoczne było, że miota nim<br />

rozpacz.<br />

— No właśnie, gwiżdżę sobie! Zawiódł się pan na sobie i myśli pan, że panu prymitywnie<br />

pochlebiam. Dużo pan przeżył? Dużo pan wie? Wykombinował pan sobie teorię i wstyd<br />

panu, że go zawiodła, bo już zbyt banalnie wypadła ta cała historia! Podle wypadła, to<br />

prawda, mimo to jednak nie jest pan beznadziejnym łajdakiem. Wcale nie jest pan takim<br />

łajdakiem! Przynajmniej pan sobie długo nie zawracał głowy, od razu doszedł pan do<br />

ostatecznego kresu. Za kogo ja pana biorę? Uważam pana za człowieka, który gdy<br />

odnajdzie swego Boga lub wiarę, to pozwoli sobie kiszki wypruwać, będzie stał i z<br />

uśmiechem patrzył na swoich oprawców. Zatem niech pan odnajdzie, a będzie pan żył.<br />

Przede wszystkim już dawno potrzebna panu zmiana powietrza. Cóż, cierpienie to także

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!