05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Amalio Iwanowno — zwróciła się nagle do niej, prawie głośno — uprzedzam z góry, w<br />

razie gdyby rozkradziono pani łyżki, to ja za to nie odpowiadam! Cha, cha, cha! —<br />

zaniosła się śmiechem, znowu zwracając się do Raskol-nikowa i wskazując mu<br />

gospodynię, zadowolona ze swego dowcipu. — Nie zrozumiała, znowu nie zrozumiała!<br />

Siedzi z rozdziawioną gębą, widzi pan, sowa, istna sowa, sowisko z nowymi wstążkami,<br />

cha, cha, cha!<br />

Jej śmiech przeszedł w dokuczliwy atak kaszlu, trwający prawie pięć minut. Na chustce<br />

zostały plamy krwi, na czoło wystąpiły krople potu. W milczeniu pokazała krew Raskolnikowowi<br />

i ledwo odetchnąwszy, znowu zaczęła szeptać z wielkim ożywieniem, z<br />

wypiekami na policzkach.<br />

— Proszę pana, powierzyłam jej najdelikatniejszą, rzec można, misję zaproszenia tej<br />

damy z córką, pan wie, o kim mówię? W tej sprawie należało się zachować z wielką<br />

delikatnością, działać z niezwykłą zręcznością, a ona to tak urządziła, że ta przyjezdna<br />

kretynka, ta bezczelna kreatura, ta marna prowincjuszka tylko dlatego, że jest wdową po<br />

jakimś majorze i przyjechała starać się o emeryturę, wycierać progi w urzędach, że mimo<br />

swoich pięćdziesięciu pięciu lat maluje się, pudruje i różuje (to rzecz wiadoma)... ta<br />

kreatura nie tylko nie raczyła się pofatygować, ale nie przyszła nawet przeprosić, że nie<br />

może przyjść, jak tego wymaga najprostsza przyzwoitość! Nie rozu-<br />

454<br />

miem również, dlaczego nie przyszedł Piotr Pietrowicz? Gdzie jest Sonia? Dokąd ona<br />

poszła? A, jest nareszcie! Gdzie byłaś, Soniu? Dziwne, że nawet na pogrzebie ojca nie<br />

możesz być punktualna. Rodionie Romanowiczu, niech pan się trochę posunie. Masz<br />

miejsce, Soniu... Weź sobie, co chcesz. Nałóż sobie galaretki, jest dobra. Zaraz będą<br />

bliny. Czy dzieci dostały? Poleńko, macie tam wszystko? Kchy, kchy, kchy! No, dobrze.<br />

Bądź grzeczny, Lonia, a ty, Kola, nie machaj nóżkami, siedź, jak grzeczne dziecko<br />

powinno siedzieć. Co mówisz, Soniu?<br />

Sonia powtórzyła jej zaraz przeprosiny Łużyna, starając się mówić głośno, żeby wszyscy<br />

słyszeli, dobierając wyrażeń pełnych szacunku i ubarwiając je nawet umyślnie. Dodała, że<br />

Łużyn prosił koniecznie o powtórzenie, że gdy tylko będzie mógł, przyjdzie, by pomówić w<br />

cztery oczy o interesach i zdecydować, co będzie można zrobić i przedsięwziąć na<br />

przyszłość itd., itp.<br />

Sonia wiedziała, że to ułagodzi i uspokoi Katarzynę Iwanow-nę, pochlebi jej, zwłaszcza<br />

zaś zadowoli jej ambicję. Usiadła przy Raskolnikowowie, przywitawszy się z nim lekkim<br />

ukłonem, i obrzuciła go ciekawym, przelotnym spojrzeniem. Poza tym przez cały czas<br />

starała się nie patrzeć na niego i unikała rozmowy z nim. Ani ona, ani Katarzyna<br />

Iwanowna nie nosiły, z braku odpowiednich sukien, żałoby. Sonia miała na sobie suknię<br />

ciemnobrązową, Katarzyna Iwanowna zaś swoją jedyną suknię, perkalową, ciemną w<br />

paski. Wiadomości od Łużyna zostały dobrze przyjęte. Wysłuchawszy Soni z bardzo<br />

godną miną, Katarzyna Iwanowna równie godnie zapytała o zdrowie Piotra Pietrowicza.<br />

Bezpośrednio potem głośnym szeptem zakomunikowała Raskolnikowowi, że rzeczywiście<br />

mimo przywiązania do rodziny i dawnej przyjaźni z jej ojczulkiem dziwnie wyglądałaby<br />

obecność tak poważnego człowieka, jak Piotr Pietrowicz w tym „niezwykłym<br />

towarzystwie".<br />

— Dlatego też jestem panu szczególnie wdzięczna, że pan nie pogardził moją gościną,<br />

nawet w takim otoczeniu — dodała niemal głośno. — Pewna jestem, że jedynie przez<br />

wielką<br />

455<br />

przyjaźń, jaką pan żywił dla mego biednego nieboszczyka, dotrzymał pan swego<br />

przyrzeczenia.<br />

Następnie raz jeszcze dumnie i z godnością popatrzyła na swoich gości, po czym<br />

troskliwie zapytała głośno przez stół głuchego staruszka: „Czy nie życzy sobie pieczeni i<br />

czy poczęstowano go winem?" Staruszek nie odpowiedział i długo nie mógł zrozumieć, o

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!