05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

— Sprawa wybuchła rano — ciągnęła Pulcheria Aleksand-rowna z pośpiechem. — Potem<br />

kazała zaprzęgać, żeby zaraz po obiedzie pojechać do miasta, ponieważ w takich<br />

wypadkach zawsze jechała do miasta; obiad zjadła, jak mówią, z apetytem...<br />

— Jak to, pobita?<br />

— Taki miała... zwyczaj i zaraz po obiedzie poszła, aby się nie spóźnić z odjazdem, do<br />

łazienki... Musisz bowiem wiedzieć, że brała kąpiele ze względów zdrowotnych, oni mają<br />

tam źródło, a ona kąpała się w nim codziennie; gdy weszła do zimnej wody, tknęła ją<br />

nagle apopleksja!<br />

— Nic dziwnego — rzekł Zosimow.<br />

— A mocno ją zbił?<br />

— To przecież nie ma znaczenia — rzekła Dunia.<br />

— Hm! A zresztą jaką przyjemność znajduje mama w opowiadaniu mi tych bzdur? —<br />

rzekł nagle Raskolnikow rozdrażnionym tonem.<br />

— Ach, mój drogi, po prostu nie wiedziałam już, o czym mówić — odrzekła Pulcheria<br />

Aleksandrowna.<br />

— Cóż to, czy może boicie się mnie? — zapytał z wymuszonym uśmiechem.<br />

— Tak — odparła Dunia, patrząc śmiało i twardo na brata. — Gdyśmy szły po schodach,<br />

mama się nawet przeżegnała ze strachu.<br />

Twarz skrzywiła mu się w grymasie.<br />

— Ależ, Duniu, co ty mówisz? Rodia, proszę cię, nie gniewaj się... Dlaczego to<br />

powiedziałaś, Duniu? — pośpiesznie mamrotała Pulcheria Aleksandrowna w<br />

zakłopotaniu. — To prawda, gdy tu jechałam, marzyłam przez całą drogę o tym, jak to się<br />

zobaczymy, jak będziemy sobie wzajemnie opowiadać!... I byłam taka strasznie<br />

szczęśliwa, że nawet nie odczuwałam trudów podróży! Ale co ja mówię! Również i teraz<br />

jestem szczęśliwa...<br />

280<br />

KODISZ mu krzywdę, Dunm... Rodia... Już samo to, że cię widzę, napawa mnie<br />

szczęściem.<br />

— Daj spokój, mamo — szeptał zmieszany, ściskając jej rękę, nie patrząc jednak na nią<br />

— znajdziemy jeszcze dość czasu na rozmowę.<br />

Wyrzekłszy te słowa, zmieszał się znowu i pobladł, straszne uczucie śmiertelnego chłodu<br />

znów zagościło w jego duszy i znów uprzytomnił sobie z przerażającą jasnością, że<br />

powiedział okropne kłamstwo, że nigdy nie będzie mógł wypowiedzieć tego, co ma na<br />

sercu, że nigdy już z nikim w ogóle nie będzie mógł pomówić. Wrażenie tej bolesnej myśli<br />

było tak silne, że na chwilę stracił poczucie rzeczywistości, powstał ze swego miejsca i nie<br />

patrząc na nikogo, chciał wyjść z pokoju.<br />

— Co ci jest? — krzyknął Razumichin, chwytając go za rękę. Usiadł i zaczął rozglądać się<br />

w milczeniu; wszyscy patrzyli na niego zdumieni.<br />

— Dlaczego wszyscy jesteście tacy nudni? — wyrwało mu się całkiem niespodzianie. —<br />

Mówcie coś! Dlaczego tak siedzimy? A więc porozmawiajmy!... Zeszli się i milczą...<br />

powiedzcie coś wreszcie!<br />

— Dzięki Bogu! Myślałam już, że stanie się z nim to samo co wczoraj — rzekła Pulcheria<br />

Aleksandrowna, żegnając się.<br />

— Co ci jest, Rodia? — zapytała zaniepokojona Dunia.<br />

— Nic, przypomniała mi się pewna śmieszna historia — odparł i nagle się roześmiał.<br />

— Jeśli to coś śmiesznego, to dobrze! Bo i mnie się zdawało...<br />

— mruknął Zosimow i wstał z kanapy. — Teraz muszę już iść, ale wpadnę tu jeszcze,<br />

może... jeśli zastanę... — Pożegnał się i wyszedł.<br />

— Cóż to za miły człowiek! — rzekła Pulcheria Aleksand-rowna.<br />

— Tak, miły, wspaniały, wykształcony, mądry... — Raskol-nikow rzucał słowa pośpiesznie<br />

i z niezwykłym ożywieniem

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!