05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

wpadłem, gdy dowiedziałem się, że Marfa Pietrowna wynalazła skądś tego łajdaka Łużyna<br />

i omalże nie zmajstrowała małżeństwa, które w gruncie rzeczy byłoby tym samym, co ja<br />

proponowałem. Czyż nie? Czyż nie tak? Wszak tak? Zauważyłem, że pan zaczął słuchać<br />

bardzo uważnie... interesujący młodzieńcze...<br />

Swidrygajłow w podnieceniu uderzył pięścią w stół. Był czerwony. Raskolnikow widział, że<br />

szklanka czy półtorej szklanki szampana, którą wypił małymi łykami, uderzyła mu do<br />

głowy, i postanowił skorzystać z okazji. Swidrygajłow wydawał mu się bardzo podejrzany.<br />

— Po tym wszystkim pewny jestem, że i teraz przyjechał pan tu wyłącznie dla mojej<br />

siostry — powiedział otwarcie, bez ogródek, aby go bardziej jeszcze sprowokować.<br />

— E, niech pan da spokój — Swidrygajłow jakby się opamiętał — przecież mówiłem<br />

panu... a poza tym pańska siostra mnie nie znosi.<br />

— Tego jestem pewien, ale nie o to teraz chodzi.<br />

— Pan jest pewien, że mnie nie znosi? — Swidrygajłow przymrużył oczy i uśmiechnął się<br />

drwiąco. — Ma pan rację, nie<br />

555<br />

lubi mnie. Ale niech pan nigdy nie ręczy w sprawach między małżonkami lub kochankami.<br />

Tam zawsze jest jakiś kącik, o którym nie wie nikt prócz tych dwojga. Pan ręczy, że<br />

Awdotia Romanowna patrzyła na mnie ze wstrętem?<br />

— Z niektórych pańskich słów i półsłówek w toku rozmowy wnioskuję, że pan i teraz nie<br />

wyrzekł się widoków i zdecydowanych zamiarów w stosunku do Duni, rozumie się,<br />

nikczemnych zamiarów.<br />

— Jak to? Wyrwały mi się jakieś takie słowa? — zląkł się nadzwyczaj naiwnie<br />

Swidrygajłow, nie zauważywszy nawet epitetu określającego jego zamiary.<br />

— I teraz się panu wyrywają. Dlaczego, na przykład, tak się pan boi? Czego się pan tak<br />

przestraszył teraz?<br />

— Ja się przestraszyłem, ja się boję? Pana? To raczej pan powinien się mnie bać, cher<br />

amż1. Co za dziki pomysł... A zresztą jestem pijany, widzę to, znowu omal się nie<br />

wygadałem. Do diabła z winem! Hej, podać wody!<br />

Złapał butelkę i bez ceremonii wyrzucił ją przez okno. Filip przyniósł wodę.<br />

— To wszystko bzdury — mówił Swidrygajłow, umoczywszy serwetkę i przyłożywszy ją do<br />

czoła — jednym słowem zamknę panu usta i wszystkie pańskie podejrzenia zetrę na<br />

miazgę. Czy wiadomo panu na przykład, że ja się żenię?<br />

— Już przedtem mówił mi pan o tym.<br />

— Mówiłem? Zapomniałem. Ale wtedy nie mogłem mówić na pewno, bo nawet jeszcze<br />

nie widziałem panny. Miałem dopiero zamiar. A teraz mam już narzeczoną, wszystko<br />

załatwione i gdyby nie pilne sprawy, których nie mogę odłożyć, bezwarunkowo zabrałbym<br />

pana i zaraz zawiózł do niej. Bo chcę się pana poradzić. Ach, do diabła! Mam tylko<br />

dziesięć minut czasu. Niech pan spojrzy na zegarek. Zresztą powiem panu, że to bardzo<br />

ciekawa sprawa to moje małżeństwo, oczywiście w swoim rodzaju. A pan dokąd? Znowu<br />

pan chce odejść?<br />

1 Cher ami (fr.) — drogi przyjacielu.<br />

556<br />

— Nie, teraz już nie odejdę.<br />

— Wcale pan nie odejdzie? Zobaczymy! Zawiozę tam pana, naprawdę, pokażę panu<br />

narzeczoną, ale nie teraz, już czas na pana. Pan na prawo, a ja na lewo. Czy pan zna tę<br />

Resslich? Tę Resslich, u której teraz mieszkam? Słyszy pan? No, niech pan tylko pomyśli!<br />

To ta sama, o której mówią, że ta dziewczyna, co to w wodzie, zimą... Słyszy pan? Czy<br />

pan słucha? Więc to ona wszystko mi urządziła: smutno ci jest, powiada, rozerwij się. Bo<br />

ja jestem człowiekiem ponurym, smutnym. Pan myśli, że ja jestem wesoły? Nie, smutny:<br />

krzywdy nikomu nie robię, siedzę w kącie, czasami przez trzy dni nie odzywam się<br />

słowem. A ta szelma Resslich, mówię panu, co ona sobie wykombinowała: znudzę się,<br />

rzucę żonę i wyjadę, a żona jej wpadnie w łapy, puści ją w kurs, w naszej sferze albo i

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!