05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

— Mówię przecież panu: szła przede mną, chwiejąc się, tym samym bulwarem. Ledwie<br />

zdołała dojść do ławki i zwaliła się na nią.<br />

— O, co to za bezwstydny świat zrobił się teraz! Boże Święty! Ledwie od ziemi odrosła i<br />

już pijana! Uprowadzili ją, jak amen w pacierzu! O, i suknię ma rozerwaną... Co za<br />

rozpusta zapanowała na świecie!... A widać, że jest z dobrej rodziny, pewnie z jakiej<br />

biednej... Dziś dużo jest takich. Z wyglądu jest taka delikatna, jak prawdziwa panienka — i<br />

znowu nad nią się nachylił.<br />

Może i on miał dorastające córki — „prawdziwe panienki, bardzo delikatne", z pretensjami<br />

do dobrego wychowania, ale zerkające na dzisiejszą modę...<br />

— Najważniejsze — troskał się Raskolnikow — żeby temu szubrawcowi przeszkodzić!<br />

Jeszcze on będzie się nad nią znęcać! Od razu widać, czego taki chce; widzicie go,<br />

drania, ani się ruszy z miejsca!<br />

Raskolnikow mówił głośno i niedwuznacznie wskazywał na eleganta palcem. Ten usłyszał<br />

to i chciał już dać wyraz swojej wściekłości, ale się pohamował, ograniczając się do<br />

pogardliwego spojrzenia. Po chwili odszedł jeszcze z dziesięć kroków i znowu się<br />

zatrzymał.<br />

— Jemu przeszkodzić to niby można — powiedział stary kapral w zamyśleniu. — Byleby<br />

ta panna po wiedziała, dokąd j ą odwieźć, bo inaczej... Panienko, panienko! — nachylił się<br />

znowu.<br />

Naraz dziewczyna szeroko rozwarła oczy, rozejrzała się uważnie, jakby już coś rozumiała,<br />

podniosła się z ławki i poszła z powrotem w tym kierunku, skąd przyszła.<br />

79<br />

— im, Dezwstyamcy, zaczepiają! — omKnęła icn. uaeszia szybkim krokiem, chwiejąc się,<br />

jak i przedtem. Elegant ruszył za nią równoległą aleją, nie spuszczając z niej oczu.<br />

— Niech się pan nie obawia, nie pozwolę — kategorycznie oświadczył wąsal i poszedł za<br />

nimi.<br />

— Och, ileż to teraz rozpusty rozpleniło się na świecie! — powtórzył na głos i westchnął.<br />

W tej chwili jakby coś ugryzło Raskolnikowa, jakby coś go wewnątrz szarpnęło.<br />

— Hej, panie posterunkowy! — krzyknął w ślad za wąsalem. Ten odwrócił się.<br />

— Daj pan spokój! Co panu do tego? Zostaw pan ją! Niech się zabawi — wskazał na<br />

eleganta. — Po co ma się pan fatygować?<br />

Policjant nic nie rozumiał i spoglądał rozwartymi ze zdumienia oczyma. Raskolnikow<br />

roześmiał się.<br />

— Et! — mruknął stary kapral, machnął ręką i poszedł w ślad za elegantem i dziewczyną,<br />

najwyraźniej biorąc Raskolnikowa za obłąkanego albo za coś jeszcze gorszego.<br />

„A moje dwadzieścia kopiejek zabrał — z wściekłością powiedział Raskolnikow, gdy został<br />

już sam. — No, trudno, od tego też weźmie i puści z nim dziewczynę, na pewno tak się<br />

skończy... I po co się tu pchałem, z moją pomocą! Ja mam pomagać? Czyja mam prawo<br />

pomagać? A niechby się żywcem nawet pozżerali, co mi do tego? Jak śmiałem oddać te<br />

dwadzieścia kopiejek! Czyż one były moje?"<br />

Były to dziwne słowa, a jemu zrobiło się bardzo ciężko. Opadł na wolną ławkę. Nie mógł<br />

zebrać myśli... I w ogóle trudno mu było w tej chwili o czymkolwiek myśleć. Pragnął<br />

zapomnieć się zupełnie, o wszystkim zapomnieć, potem przebudzić się i zacząć wszystko<br />

od początku...<br />

„Biedna dziewczyna — powiedział, spojrzawszy na opuszczone przez nią miejsce na<br />

ławce. — Ocknie się, popłacze, potem matka się dowie... Prawdopodobnie zbije ją,<br />

boleśnie i haniebnie, a może nawet wypędzi... A jeśli nawet nie wypędzi, to i tak<br />

80<br />

rożne JJane Jhrancewny prze wąchaj ą i zacznie się dziewczę puszczać na wszystkie<br />

strony... Potem do szpitala (zawsze tak bywa z tymi, które żyją przy uczciwych matkach i<br />

po cichu się zabawiają), no a dalej... jeszcze raz szpital... wódka... knajpy... znowu<br />

szpital... po dwóch, trzech latach kompletna kaleka, a ma taka dziewiętnaście wiosen albo

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!