zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
I opadł wyczerpany na ławę, nie patrząc na nikogo, jak gdyby zapomniał o całym<br />
otoczeniu i pogrążył się w głęboką zadumę. Słowa jego wywarły pewne wrażenie, na<br />
chwilę zapanowała cisza, wkrótce jednak znowu rozległ się śmiech i wyzwiska.<br />
— Rozgrzeszył!<br />
— Natrajlował!<br />
— Urzędniczyna! I tak dalej, i tak dalej.<br />
— Chodźmy stąd, mój panie — odezwał się naraz Mar-mieładow, podnosząc głowę i<br />
zwracając się do Raskolnikowa — niech pan mnie odprowadzi... Dom Kozela, w<br />
podwórzu. Czas już... do Katarzyny Iwanowny...<br />
Raskolnikow już dawno miał ochotę wyjść i sam myślał o tym, żeby mu pomóc. Jak się<br />
okazało, Marmieładow był<br />
Parafraza wersetów z ewangelii św. Łukasza (Łk 7,47-48).<br />
49<br />
znacznie mocniejszy w mowie anizen w nogacn, wooec oparł się mocno o Raskolnikowa.<br />
Mieli do przejścia dwieście, może trzysta kroków. W miarę zbliżania się do domu niepokój<br />
i strach coraz bardziej opanowywały pijaka.<br />
— Nie Katarzyny Iwanowny boję się teraz i nie tego, że mnie zacznie targać za włosy —<br />
bełkotał nerwowo. — Co tam włosy! Włosy to głupstwo! Mówię panu! To może nawet i<br />
lepiej, że zacznie targać, ale nie tego się boję... a... jej oczu się boję... tak... oczu...<br />
Czerwonych plam na policzkach też się boję... i jeszcze jej oddechu... Widziałeś kiedy, jak<br />
przy tej chorobie oddycha się w stanie zdenerwowania? Płaczu dzieci też się boję... Bo<br />
jeżeli Sonia nie nakarmiła, to pojęcia nie mam, co się tam dzieje! Pojęcia nie mam! A bicia<br />
się nie boję!... Wiedz, dobrodzieju, że takie bicie nie tylko nie sprawia mi bólu, a nawet<br />
pewną rozkosz... Bo bez tego już się nie mogę obejść... Lepiej tak. Niech bije, ulży sobie<br />
na sercu... tak lepiej... O, tu mój dom. Dom Kozela. Ślusarza, Niemca, bogatego...<br />
prowadź!<br />
Weszli od podwórza na trzecie piętro. Im wyżej, tym ciemniej było na schodach. Było już<br />
około jedenastej wieczór i chociaż w tym czasie w Petersburgu nie ma właściwie nocy, na<br />
schodach trzeciego piętra było zupełnie ciemno.<br />
Niziutkie, zakopcone drzwi tuż przy schodach były otwarte. Dopalająca się świeczka<br />
oświetlała nędzny pokoik o długości niespełna dziesięciu kroków; całe wnętrze widać było<br />
z sieni. Wszystko było porozrzucane, w nieładzie, głównie różne fatała-szki dziecięce. Kąt<br />
w głębi pokoju zawieszony był dziurawym prześcieradłem. Prawdopodobnie stało tam<br />
łóżko. W pokoju było wszystkiego dwa krzesła i ceratowa, strasznie obszar-pana kanapa,<br />
przy której stał nie malowany i niczym nie nakryty sosnowy kuchenny stół. Na brzegu stołu<br />
stała w żelaznym lichtarzyku dogasająca świeczka. Jak się okazało, Mar-mieładow<br />
mieszkał nie kątem, lecz w oddzielnym pokoju, za to pokój był przechodni. Drzwi do<br />
dalszych pokoi, a raczej klitek, na jakie podzielone było mieszkanie Amalii Lippe-<br />
50<br />
wecnsei, oyfy ucnyione. Mycnac było stamtąd krzyki, hałasy \ głośny śmiech. Zdaje się, że<br />
grano tam w karty i pito herbatę. Od czasu do czasu padały słowa zupełnie niecenzuralne.<br />
Raskolnikow natychmiast rozpoznał Katarzynę Iwanowną. Była to strasznie wychudzona<br />
kobieta, wysmukła, dość wysoka i przystojna, z pięknymi jeszcze ciemnoblond włosami i<br />
istotnie, z czerwonymi wypiekami na policzkach. Chodziła z kąta w kąt po swoim<br />
niewielkim pokoiku, z zaciśniętymi na piersiach rękami, ze spieczonymi wargami i miała<br />
nierówny, przyśpieszony oddech. Oczy błyszczały jej jak w gorączce, ale spojrzenie miała<br />
ostre, nieruchome. Ta suchotnicza twarz sprawiała okropne wrażenie przy dogasającym,<br />
migotliwym płomyku świeczki. Wyglądała na lat trzydzieści i Raskolnikow pomyślał sobie,<br />
że rzeczywiście nie pasuje do Marmieładowa... Nie zauważyła nawet wchodzących;<br />
zdawała się być w stanie jakiegoś zapomnienia, nie słyszała i nie widziała nic. W pokoju<br />
było bardzo duszno, jednakże okna nie otwierała; z klatki schodowej okropnie cuchnęło,<br />
drzwi jednak nie zamknęła; z dalszych pokoi waliły przez uchylone drzwi kłęby dymu z