zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
— Czy wiesz, Soniu — zaczął Raskolnikow w uniesieniu — wiesz, co ci powiem? Gdybym<br />
zabił dlatego tylko, że byłem głodny, to czułbym się teraz szczęśliwy! Wiedz o tym! —<br />
powiedział, akcentując każde słowo. — Dlaczego, dlaczego, dlaczego tak zależy ci na<br />
tym, żebym się przyznał, że źle zrobiłem?! Dlaczego tak zależy ci na tym marnym<br />
zwycięstwie nade mną? Ach, Soniu, czyż po to do ciebie przyszedłem?<br />
Sonia znowu chciała coś powiedzieć, lecz powstrzymała się.<br />
— Dlatego przecież wczoraj wzywałem cię, byś poszła ze mną, bo ty jedna mi zostałaś.<br />
— Żebym dokąd poszła?<br />
— Nie kraść i nie zabijać, nie bój się, nie po to — uśmiechnął się gorzko — jesteśmy<br />
różnymi ludźmi... Wiesz, Soniu, dopiero teraz zrozumiałem, dokąd wzywałem cię wczoraj.<br />
Kiedy to mówiłem, sam nie wiedziałem jeszcze dokąd. O jedno mi szło tylko, w tym tylko<br />
celu przyszedłem: nie opuszczaj mnie. Nie opuścisz, Soniu?<br />
Uścisnęła mu rękę.<br />
— Po co, po co jej powiedziałem, po co wyznałem? — jęknął po chwili, patrząc na nią z<br />
niewysłowionym bólem. — Czekasz na wyjaśnienia, Soniu, siedzisz i czekasz, widzę to, a<br />
co ja ci mam właściwie powiedzieć? Przecież ty nic z tego nie zrozumiesz, będziesz<br />
cierpiała,., przeze mnie! No właśnie, płaczesz i znowu mnie obejmujesz, powiedz,<br />
dlaczego mnie obejmujesz? Czy za to, że nie wytrzymałem i przyszedłem zwalić na kogoś<br />
innego moją mękę: „Cierp i ty, to mnie będzie lżej!" Czy możesz kochać takiego łotra?<br />
— A czy ty nie cierpisz? — odpowiedziała Sonia.<br />
487<br />
zjiowu mia tamtego uczucia owładnęła mm i zmiękł na chwilę.<br />
— Zauważ, Soniu, ja mam złe serce: to wiele ci wytłumaczy. Dlatego właśnie przyszedłem<br />
do ciebie, że jestem zły. Inny na moim miejscu nie przyszedłby. Jestem tchórz i... łajdak!<br />
Ale... niech tam! Nie o to chodzi... Muszę ci teraz coś powiedzieć, ale nie wiem, od czego<br />
zacząć...<br />
Przerwał i zamyślił się.<br />
— Ach, jakże różnymi jesteśmy ludźmi! — zawołał znowu.<br />
— Nie pasujemy do siebie. Po co, po co przyszedłem tutaj! Nigdy sobie tego nie daruję!<br />
— Nie, nie, to dobrze, że przyszedłeś! — stwierdziła Sonia.<br />
— To lepiej, że będę wiedziała, o wiele lepiej! Spojrzał na nią z bólem.<br />
— A w rzeczy samej! — powiedział, jakby zdecydował się wreszcie. — Przecież tak<br />
właśnie było! Chciałem zostać Napoleonem, dlatego zabiłem, tak jest... Zrozumiałaś<br />
teraz?<br />
— N-nie — naiwnie i nieśmiało szepnęła Sonia — tylko... mów, mów! Zrozumiem, po<br />
swojemu wszystko zrozumiem!<br />
— prosiła go.<br />
— Zrozumiesz? No dobrze, zobaczymy! Milczał i długo zastanawiał się.<br />
— Sprawa wygląda tak: postawiłem sobie kiedyś pytanie: co zrobiłby na moim miejscu, na<br />
przykład, Napoleon, gdyby dla rozpoczęcia kariery miał pod ręką nie Tulon, nie Egipt, nie<br />
przeprawę przez Mont Blanc czy inne monumentalne i piękne rzeczy, lecz po prostu jakąś<br />
śmieszną starowinę, wdowę po registratorze, którą w dodatku trzeba zabić, żeby z jej<br />
kuferka zabrać pieniądze (dla tej kariery, rozumiesz?), czy zdecydowałby się na to, gdyby<br />
nie było innego wyjścia? Czy powstrzymałoby go przeświadczenie, że jest to czyn zbyt<br />
mało monumentalny i... występny? Otóż oświadczam ci, że borykałem się z tym<br />
„zagadnieniem" bardzo długo, tak że w końcu było mi wstyd przed sobą samym. Bo<br />
zrozumiałem wreszcie (tak jakoś nagle), że nie tylko by się nie wahał, ale w ogóle nie<br />
przyszłoby mu do<br />
488<br />
głowy, że to nie jest dzieło monumentalne... Nie miałby żadnych skrupułów. I gdyby nie<br />
miał innego wyjścia, to bez namysłu zadusiłby ją tak, że nie zdążyłaby nawet pisnąć! A<br />
więc i ja... przestałem się namyślać... zabiłem ją... zgodnie z autorytatywnym przykładem.