zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Szedł powoli, bez pośpiechu, ogromnie poruszony, i choć sam o tym nie wiedział,<br />
ogarnęło go nowe, potężne uczucie pełni i potęgi życia. Było to uczucie podobne do tego,<br />
jakie ogarnia skazańca, który nagle i niespodziewanie dowiaduje się, że został<br />
ułaskawiony. W połowie schodów dogonił go pop powracający do domu; Raskolnikow bez<br />
słowa ustąpił mu z drogi, zamieniwszy z nim ukłon. Gdy był już przy końcu schodów,<br />
posłyszał za sobą czyjeś pośpieszne kroki. Ktoś go gonił. Była to Poleńka, biegła za nim,<br />
wołając: „Proszę pana! Proszę pana!"<br />
234<br />
Raskolmkow zatrzymał się. Dziewczynka zbiegła ze schodów i stanęła przed nim o<br />
stopień wyżej. W słabym świetle, które dochodziło z podwórza, Raskolnikow zobaczył<br />
szczupłą, a jednak miłą twarzyczkę dziewczynki, która uśmiechała się do niego i patrzyła<br />
na niego z dziecinną wesołością. Przybiegła do niego z poleceniem, które widocznie<br />
bardzo jej się podobało.<br />
— Proszę pana, jak się pan nazywa?... i jeszcze... gdzie pan mieszka? — pośpiesznie<br />
zapytało dziewczę zadyszanym głosikiem.<br />
Raskolnikow położył ręce na jej ramionach i poczuł się prawie szczęśliwy. Widok tej<br />
dziewczynki sprawiał mu niewy-słowioną przyjemność, choć sam nie wiedział dlaczego.<br />
— Kto ciebie posłał?<br />
— Posłała mnie siostrzyczka Sonia — odpowiedziała dziewczynka, uśmiechając się<br />
jeszcze radośniej.<br />
— Od razu wiedziałem, że wysłała cię Sonia.<br />
— Mamusia też mnie posłała. Kiedy Sonia kazała mi iść, mamusia podeszła i mówi:<br />
„Biegnij prędzej, Poleńko!"<br />
— A czy ty kochasz siostrzyczkę Sonię?<br />
— Ja ją kocham więcej niż wszystkich — powiedziała dziewczynka z przekonaniem i<br />
twarzyczka jej nagle spoważniała.<br />
— A czy mnie będziesz kochać?<br />
Zamiast odpowiedzi ujrzał pochylającą się ku niemu twarzyczkę dziewczynki i pulchne<br />
wargi, naiwnie wysunięte do pocałunku. Nagle wątłe ramionka mocno objęły jego szyję,<br />
główka dziecka znalazła się na jego ramieniu i dziewczynka zaszlochała, coraz mocniej<br />
tuląc się do niego.<br />
— Żal mi tatusia! — powiedziała po chwili, podnosząc zapłakaną twarzyczkę i ocierając<br />
ręką łzy. — Teraz wciąż walą się na nas nieszczęścia — dodała nagle z tą poważną<br />
minką, jaką zwykle przybierają dzieci, kiedy chcą rozmawiać „jak dorośli".<br />
— A czy tatuś was kochał?<br />
235<br />
— Lidoczkę kochał najwięcej — ciągnęła dalej mała. Spoważniała już zupełnie, nie<br />
uśmiechała się więcej i rzeczywiście była podobna do dorosłej. — Tatuś dlatego Lidoczkę<br />
kochał, że ona taka mała i że chora, i zawsze coś jej przynosił. A nas tatuś uczył czytać;<br />
mnie uczył jeszcze gramatyki i religii — dodała z godnością — mamusia nic nie mówiła,<br />
ale wiedzieliśmy, że jej się to podoba; teraz mamusia chce mnie nauczyć po francusku,<br />
bo już czas, żebym się uczyła, jak należy.<br />
— A modlić się umiesz?<br />
— No pewnie! Już dawno się nauczyłam. Ja się modlę sama, osobno, bo już jestem<br />
dorosła, a Kola i Lidoczka modlą się razem z mamusią, na głos; najpierw odmawiam<br />
modlitwę do Matki Boskiej, a potem jeszcze jedną: „Boże, przebacz i pobłogosław naszej<br />
siostrzyczce Soni", i jeszcze: „Boże, przebacz i pobłogosław naszemu drugiemu<br />
tatusiowi", bo nasz starszy tatuś już nie żyje, a ten był drugi tatuś i za niego też się<br />
modlimy.<br />
— Poleńko, ja mam na imię Rodion; pomódl się czasem i za mnie, za grzesznego<br />
Rodiona — nic więcej nie trzeba.