05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Naprawdę to tak właśnie się rzecz miała. Wydaje ci się to śmieszne? Tak, Soniu, a<br />

najśmieszniejsze jest to, że może właśnie tak się rzecz miała naprawdę... Soni wcale nie<br />

wydawało się to śmieszne.<br />

— Niech mi pan lepiej powie po prostu... bez przykładów — poprosiła jeszcze bardziej<br />

nieśmiało i cicho. Spojrzał na nią ze smutkiem i ujął jej ręce.<br />

— Znowu masz rację, Soniu. Wszystko to bzdury, głupia gadanina! Widzisz, moja matka<br />

prawie nic nie posiada. Siostra tylko przypadkiem otrzymała wykształcenie i skazana jest<br />

na poniewierkę jako guwernantka. Ja byłem ich jedyną nadzieją, uczyłem się, ale nie<br />

mogłem się utrzymać na uniwersytecie i musiałem go na razie opuścić. No, a gdybym<br />

nawet pozostał? To mogłem liczyć, że po jakichś dziesięciu czy dwunastu latach (gdyby<br />

się wszystko pomyślnie układało) zostanę nauczycielem czy urzędnikiem z tysiącrublową<br />

pensją — recytował jak wyuczoną lekcję. — A do tego czasu matka zmarniałaby ze<br />

zmartwień i kłopotów, bo i tak nie mógłbym zapewnić jej spokoju, siostra zaś... z siostrą<br />

mogłoby być jeszcze gorzej!... I w imię czego całe życie mam się wszystkiego wyrzekać, z<br />

wszystkiego rezygnować, zapomnieć o matce, patrzeć obojętnie na krzywdy siostry? W<br />

imię czego? Po to, żeby pochowawszy matkę i siostrę, mieć żonę i dzieci i z kolei je<br />

zostawić bez grosza i kawałka chleba? Więc... postanowiłem, że za pieniądze tej baby,<br />

nie szarpiąc matki, będę się utrzymywał na uniwersytecie i przez pierwsze lata po<br />

studiach. Postanowiłem działać z rozmachem, zdecydowanie, żeby utorować sobie drogę<br />

do kariery, żeby stanąć na nowej, niezależnej drodze... oto... oto wszystko... A że zabiłem<br />

tę starą, to naturalnie, rozumie się, źle zrobiłem... ale już dosyć!<br />

Opadł z sił i spuścił głowę.<br />

489<br />

— Ach, nie, tu coś jest nie tak! — powtarzała z rozpaczą w głosie Sonia. — Czy to tak<br />

wolno... nie, tak nie można, nie!<br />

— Widzisz więc sama, że coś jest nie tak, a jednak powiedziałem ci całą prawdę!<br />

— Cóż to za prawda! Mój Boże!<br />

— Zabiłem przecież tylko wesz, Soniu, niepotrzebną, wstrętną, szkodliwą.<br />

— Pan człowieka nazywa wszą!<br />

— Wiem przecież, że właściwie to nie wesz — odpowiedział, patrząc na nią dziwnie. —<br />

Zresztą, kłamię, Soniu, cały czas kłamię... To było zupełnie inaczej, masz rację. Całkiem,<br />

całkiem inne były powody! Dawno już z nikim nie rozmawiałem, Soniu, głowa mnie bardzo<br />

boli!<br />

Oczy błyszczały mu gorączkowo. Majaczył niemal, niespokojny uśmiech błądził mu po<br />

ustach. Mimo podniecenia znać było, że opadł z sił. Sonia widziała, jak bardzo się męczył.<br />

Ona również dostawała zawrotów głowy. A przy tym mówił on tak jakoś dziwnie: niby<br />

zrozumiale, a jednak... „Jak to! Jak to! O Boże!" — załamywała ręce z rozpaczy.<br />

— Nie, Soniu, to nie tak! — zaczął znowu Raskolnikow, podnosząc głowę, jakby go nagle<br />

uderzyła i podnieciła nowa myśl. — To nie tak! Lepiej... wyobraź sobie (tak, rzeczywiście<br />

będzie lepiej!), wyobraź sobie, że jestem samolubny, zawistny, zły, wstrętny, mściwy, a<br />

poza tym... może nawet na drodze do obłędu. (Niech już będzie wszystko razem! O<br />

obłędzie mówiono już przedtem, pamiętam!) A więc powiedziałem ci już, że nie mogłem<br />

utrzymać się na uniwersytecie. A jednak, wiesz, może bym mógł? Matka by mi przysłała<br />

na wszelkie opłaty, a na obuwie, ubranie i życie zarobiłbym na pewno sam! Proponowano<br />

mi lekcje, po pół rubla za godzinę. Razumichin przecież pracuje. Rozzłościłem się i nie<br />

chciałem. Tak, właśnie rozzłościłem się (to dobre słowo!). Jak pająk schowałem się w<br />

swoim kącie. Byłaś w mojej norze, widziałaś... A czy wiesz, Soniu, że niskie sufity i ciasne<br />

pokoiki przytłaczają duszę i mózg! O, jak ja nienawidziłem tej nory! A jednak nie chciałem<br />

się z niej ruszyć.<br />

490<br />

Uparłem się i nie chciałem! Całymi dniami nie wychodziłem. Nie chciałem pracować,<br />

nawet jeść mi się nie chciało, tylko wylegiwałem się. Jeżeli Nastka przyniosła obiad, to

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!