zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
226<br />
z innych pokojów, należących do pani Lippewechsel, tłoczyli się u drzwi, aż wreszcie<br />
gromadą wdarli się do pokoju. Katarzyna Iwanowna nie wytrzymała:<br />
— Pozwólcie mu choć umrzeć spokojnie! — krzyknęła do gapiów. — Widowisko sobie<br />
robicie! Z papierosami włażą! Kche! kche! kche! Niewiele brakuje, żebyście w<br />
kapeluszach tu stali... Jeden już jest w kapeluszu! Precz stąd! Nawet dla umierającego nie<br />
macie szacunku!<br />
Kaszel ją dusił, ale nagana poskutkowała. Widocznie w tym domu znano Katarzynę<br />
Iwanownę i nawet obawiano się jej trochę. Lokatorzy jeden po drugim wychodzili,<br />
odczuwając przy tym dziwne jakieś zadowolenie, które ogarnia ludzi, nawet bliskich, na<br />
widok nieszczęścia bliźniego; w jakiś niepojęty sposób uczucie to może kojarzyć się z<br />
najbardziej nawet szczerym współczuciem.<br />
Za drzwiami jednak rozlegały się głosy, że rannego należy odwieźć do szpitala i że nie<br />
wolno tak niepokoić lokatorów.<br />
— Umrzeć nawet nie wolno! — wrzasnęła Katarzyna Iwanowna i rzuciła się ku drzwiom,<br />
żeby kogo trzeba przywołać do porządku, ale w drzwiach zderzyła się z panią<br />
Lippewechsel, do której dopiero dotarła wieść o nieszczęściu. Pani Lippewechsel,<br />
nadzwyczaj kłótliwa i głupia Niemka, biegła co tchu, żeby zrobić porządek.<br />
— Ach, mój Boże! — zawołała, załamując ręce. — Pani mąż pijany nadeptal koń. Do<br />
szpitala go! Ja tu jestem gospodyni!<br />
— Amalio Ludwigowno! Niech pani się liczy ze słowami — zaczęła Katarzyna Iwanowna<br />
wyniosłym tonem. (Zawsze mówiła z gospodynią wyniosłym tonem, żeby ta „znała swoje<br />
miejsce", i nawet teraz nie mogła sobie odmówić tej przyjemności). — Amalio<br />
Ludwigowno!<br />
— Ja już mówiła pani raz przedtem, że pani nie śmie mówiła do mnie Amalio<br />
Ludwigowno; ja jestem Amalia Iwan!<br />
— Pani nie nazywa się Amalia Iwan, tylko Amalia Lud-wigowna! Nie należę do sfory<br />
podłych pochlebców, jak pan<br />
227<br />
śmieje sic ićift. giusnu z,a. uiz,wia.iiii {ca.<br />
drzwiami istotnie rozlegał się śmiech i czyjś głos: „Biorą się za włosy!"), i dlatego będę<br />
zawsze panią nazywać Amalią Lud-wigowną, choć w żaden sposób nie mogę zrozumieć,<br />
dlaczego to imię tak się pani nie podoba. Sama pani widzi, co się stało z Siemionem<br />
Zacharowiczem: mój mąż umiera! Proszę w tej chwili zamknąć drzwi i nikogo tutaj nie<br />
wpuszczać. Pozwólcie mu przynajmniej umrzeć spokojnie! W przeciwnym razie zaraz<br />
jutro zawiadomię o pani postępowaniu samego generał-guber-natora. Książę znał mnie<br />
dobrze jeszcze jako pannę i pamięta Siemiona Zacharowicza, któremu wiele razy<br />
wspaniałomyślnie pomagał. Wszyscy wiedzą, że Siemion Zacharowicz miał wielu<br />
przyjaciół i protektorów, do których się nie zwracał tylko dlatego, że był zbyt dumny i<br />
wstydził się swego nałogu. Ale teraz (wskazała przy tym na Raskolnikowa) zaopiekował<br />
się nami ten oto szlachetny młodzieniec rozporządzający wielkimi środkami i mający<br />
wpływy, którego Siemion Zacharowicz znał od dzieciństwa, i niech pani będzie pewna,<br />
Amalio Ludwigowno... Katarzyna Iwanowna mówiła to wszystko jednym tchem, z<br />
ogromnym pośpiechem, który wzrastał z każdą chwilą, ale wreszcie kaszel przerwał jej<br />
przemówienie. W tej chwili umierający odzyskał przytomność i głucho jęknął; Katarzyna<br />
Iwanowna podbiegła ku niemu. Chory otworzył oczy i wpatrywał się w pochyloną nad nim<br />
twarz Raskolnikowa, choć jasne było, że go nie poznaje. Oddychał ciężko, z trudem i<br />
rzężąc; na wargi wystąpiła mu krew, pot zrosił czoło. Nie poznał Raskolnikowa i zaczął<br />
niespokojnie wodzić wzrokiem dookoła. Katarzyna Iwanowna patrzyła na niego smutnym,<br />
lecz pełnym wyrzutu spojrzeniem; z oczu jej ciekły łzy.