05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

1 Waterloo — miejscowość w Belgii, gdzie 18 VI 1815 r. Napoleon został ostatecznie<br />

rozbity przez wojska koalicji pod wodzą feldmarszałka Arthura Wellingtona oraz armię<br />

pruską pod wodzą feldmarszałka Gebharda Bluchera. Wzięty przez Anglików do niewoli,<br />

Napoleon abdykował i do końca życia internowany był na Wyspie Św. Heleny.<br />

335<br />

chcę... Ech, jestem tylko wszą estetyczną, i basta! — dorzucił nagle, parskając<br />

obłąkańczym śmiechem. — Tak, naprawdę jestem wszą — ciągnął dalej, z niedobrą<br />

satysfakcją czepiając się tej myśli, pogrążając się w niej, igrając i szydząc — jestem nią<br />

już choćby dlatego, że po pierwsze, rozmyślam teraz o tym, że nią jestem. Po wtóre zaś,<br />

jestem nią dlatego, że przez cały miesiąc niepokoiłem Opatrzność, wzywając ją na<br />

świadka, że to, co robię, robię nie dla pofolgowania swym chuciom cielesnym, lecz mając<br />

na widoku cel wspaniały i godny, cha, cha! Po trzecie dlatego, że postanowiłem przy<br />

wykonaniu swego czynu przestrzegać możliwie największej sprawiedliwości, miary, wagi i<br />

arytmetyki: ze wszystkich wszy wybrałem najbardziej bezużyteczną, a po zabiciu jej<br />

postanowiłem wziąć od niej tylko tyle, ile mi potrzeba na pierwszy krok, ni mniej, ni więcej<br />

(a więc reszta poszłaby na klasztor, zgodnie z jej testamentem, cha, cha!)... I dlatego<br />

jeszcze, dlatego bezwarunkowo jestem wszą — dodał, zgrzytając zębami — że sam<br />

jestem może bardziej podły i nikczemny aniżeli zabita przeze mnie wesz, i przeczuwałem<br />

zawczasu, że powiem to sobie już po tym, jak ją zabiję! Czyż może być coś bardziej<br />

okropnego? Co za pospolitość! Co za podłość!... O, jak dobrze rozumiem «proroka» na<br />

koniu, z mieczem w ręku: Allach rozkazuje, więc masz go słuchać, «drżący» stworze! Ma<br />

słuszność, ma zupełną słuszność «pro-rok», kiedy wystawia gdzieś w poprzek ulicy so-lidną<br />

baterię i kosi winnych i niewinnych, nie zadając sobie nawet trudu, żeby objaśnić za<br />

co... Bądź posłuszny, «drżący» stworze, i nie ośmielaj się niczego pragnąć, albowiem nie<br />

twoja to rzecz!1 O, za nic w świecie, za nic nie przebaczę tej starej!"<br />

Włosy zwilżył mu pot, rozpalone wargi drgały, nieruchome oczy wlepił w sufit.<br />

„Matka, siostra... jakże ja je kochałem! Dlaczego teraz ich nienawidzę? Tak jest,<br />

nienawidzę ich, po prostu fizycznie nie<br />

1 Tak właśnie ujmuje posłuszeństwo wobec Allacha Aleksander Puszkin w wierszu<br />

Naśladowanie Koranu (1824).<br />

336<br />

mogę znieść ich obecności... Onegdaj podszedłem i pocałowałem matkę, pamiętam...<br />

Uścisnąłem ją i myślałem: co by to było, gdyby się dowiedziała?... A co będzie, jeżeli jej<br />

powiem... Byłem do tego zdolny! Hm! ona przecież musi być do mnie podobna — dodał,<br />

myśląc z wysiłkiem i jakby walcząc z gorączką, która potęgowała się coraz bardziej. — O,<br />

jak ja teraz nienawidzę tej starej! Chyba zamordowałbym ją po raz drugi, gdyby ożyła!<br />

Biedna Lizawieta! I co ją akurat wtedy przyniosło... Dziwne jednak, dlaczego prawie wcale<br />

nie myślę o niej, jakbym jej wcale nie zamordował... Lizawieta! Sonia! Biedne, potulne, o<br />

łagodnych oczach... Takie dobre!... Dlaczego one nie płaczą?... Dlaczego nie wydają<br />

jęku?... Wszystko ofiarują... spoglądają tak łagodnie i miło... Soniu! Soniu! Potulna<br />

Soniu!..."<br />

Powoli tracił poczucie rzeczywistości. Dziwne mu się wydało, że nie mógł sobie<br />

przypomnieć, w jaki sposób znalazł się na ulicy. Był już późny wieczór. Mrok gęstniał,<br />

księżyc w pełni świecił coraz jaśniej. Jakaś niezwykła duszność wisiała w powietrzu.<br />

Tłumy ludzi zalegały ulice, rzemieślnicy i robotnicy śpieszyli do domów; kręcili się<br />

spacerowicze; czuć było wapno, kurz i pleśń. Raskolnikow szedł smutny i stroskany:<br />

pamiętał dobrze, że wychodząc z domu, miał jakiś zamiar, żeby coś zrobić jak najprędzej,<br />

ale zapomniał, co mianowicie. Nagle zatrzymał się i zobaczył, że po drugiej stronie ulicy<br />

stoi na chodniku jakiś człowiek i daje mu znaki ręką. Raskolnikow skierował się ku niemu<br />

przez ulicę, ale człowiek ów nagle odwrócił się i poszedł sobie, jakby nigdy nic; szedł<br />

opuściwszy głowę, nie odwracając się, jakby wcale nie dawał mu znaków. „A może i nie<br />

dawał żadnych znaków?" — pomyślał Raskolnikow, ale przyśpieszył kroku, żeby go

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!