zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Sonię oszczerstwo. Przy tym towarzystwo, które już przedtem wystarczająco sobie<br />
podpiło, było zbyt wzburzone. Intendent, nie zdając sobie zresztą do końca sprawy ze<br />
wszystkiego, krzyczał najgłośniej i proponował różne, nader dla Łużyna nieprzyjemne<br />
sposoby zlikwidowania zajścia. Lecz w pokoju byli nie tylko sami pijani. Zeszli się i zebrali<br />
lokatorzy ze wszystkich pokojów. Wszyscy trzej Polaczkowie ogromnie się irytowali i bez<br />
przerwy krzyczeli na Łużyna „panie łajdak", dodając jeszcze jakieś groźby<br />
475<br />
po polsku. Sonia słuchała z natężoną uwagą, lecz zdawało się, że też nie wszystko<br />
rozumie, że dopiero budzi się z omdlenia. Nie spuszczała oczu z Raskolnikowa, czując,<br />
że on jest jedyną jej obroną. Katarzyna Iwanowna dyszała ciężko, rzężąc, i wprost padała<br />
z wyczerpania. Najgłupszą minę miała Amalia Iwanowna, stała z otwartymi ustami i nic nie<br />
rozumiała. Widziała tylko, że Łużyn w jakiś sposób wpadł. Raskolnikow chciał coś jeszcze<br />
powiedzieć, lecz nie dano mu dojść do słowa, wszyscy krzyczeli i tłoczyli się około Łużyna<br />
z wymysłami i groźbami. Lecz Łużyn nie stchórzył. Zdając sobie sprawę, że oskarżenie<br />
Soni wzięło w łeb, uciekł się po prostu do zuchwalstwa:<br />
— Za pozwoleniem, proszę państwa, za pozwoleniem, proszę się nie tłoczyć, dajcie mi<br />
przejść — mówił, przeciskając się przez tłum. — I bardzo proszę nie grozić. Zapewniam,<br />
że nic nie będzie, nic mi nie zrobicie, nie jestem lękliwy, a wy, panowie, możecie<br />
odpowiadać za usiłowanie bronienia gwałtem sprawy kryminalnej. Złodziejka jest aż nadto<br />
zdemaskowana, ja zaś będę ją ścigał. W sądzie będą mniej ślepi i... pijani, nie uwierzą<br />
dwóm zdeklarowanym bezbożnikom, buntownikom i warchołom oskarżającym mnie z<br />
zemsty osobistej, do czego zresztą sami się przez głupotę przyznają... Więc za<br />
pozwoleniem!<br />
— Żeby śladu po panu nie zostało w moim pokoju! Ma się pan wyprowadzić! Między nami<br />
wszystko skończone! Pomyśleć tylko, że ze skóry wyłaziłem, żeby go uświadomić... Całe<br />
dwa tygodnie!<br />
— Przecież sam panu mówiłem już przedtem, że się wyprowadzam, chociaż pan mnie<br />
zatrzymywał. Teraz dodam tylko, że pan jest głupcem! Życzę panu wyleczenia mózgu i<br />
ślepawych oczu. Za pozwoleniem!<br />
Przecisnął się przez tłum. Ale intendent nie miał ochoty wypuścić go tak łatwo; nie<br />
zadowalając się samymi obelgami, chwycił szklankę ze stołu, zamierzył się i cisnął nią w<br />
Łużyna. Szklanka jednak trafiła w Amalię Iwanownę. Niemka wrzasnęła, intendent zaś,<br />
straciwszy w czasie rzutu równowagę, stoczył się ciężko pod stół. Łużyn przemknął się do<br />
swego<br />
476<br />
pokoju i po upływie pół godziny już go nie było w kamienicy. Nieśmiała z natury Sonia<br />
dawno zdawała sobie sprawę z tego, że łatwiej jest całkowicie pogrążyć ją niż<br />
kogokolwiek innego, skrzywdzić zaś mógł ją bezkarnie prawie każdy. Jednak do chwili<br />
obecnej przypuszczała, że ostrożnością, łagodnością i uległością wobec wszystkich i<br />
wszystkiego uda jej się jakoś uniknąć nieszczęścia. Rozczarowanie jej było zbyt bolesne.<br />
Oczywiście, mogła cierpliwie, bez szemrania znieść wszystko, nawet i to, ale na razie było<br />
jej strasznie ciężko. Pomimo zwycięstwa i uniewinnienia jej, kiedy minął pierwszy strach i<br />
osłupienie, kiedy zrozumiała i uzmysłowiła sobie wszystko wyraźnie, poczucie<br />
bezradności i krzywdy boleśnie ścisnęło jej serce. Dostała ataku histerycznego. Nie<br />
mogąc dalej wytrzymać, wybiegła z pokoju i uciekła do domu, prawie zaraz po wyjściu<br />
Łużyna. Amalia Iwanowna, w którą przy głośnym śmiechu obecnych trafiła szklanka,<br />
również nie wytrzymała dalej w roli kozła ofiarnego. Jak szalona rzuciła się z piskiem do<br />
Katarzyny Iwanowny, uważając ją za winną wszystkiego:<br />
— Precz z mieszkania! Saras! Marsz!<br />
Mówiąc to, chwytała wszystkie rzeczy Katarzyny Iwanowny, które wpadły jej w ręce, i<br />
ciskała je na podłogę. Katarzyna Iwanowna, i tak już zgnębiona, prawie nieprzytomna,