05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— nie było czym się przejmować! Po prostu wyczerpanie fizyczne! Jeden marny kufel<br />

piwa, kawałek suchara — i w jednej chwili wzmacnia się umysł, rozjaśnia się myśl,<br />

krzepną zamiary! Tfu, jakie to wszystko nędzne!..." Nie bacząc na to pogardliwe<br />

splunięcie, twarz mu się rozjaśniła, jak gdyby zrzucił z siebie nagle jakiś okropny ciężar, i<br />

przyjaznym już okiem spojrzał po obecnych w lokalu. Ale w tejże chwili jakby przez mgłę<br />

poczuł, że cała ta skłonność do poprawy nastroju też była chorobliwa.<br />

2 —- Zbrodnia i <strong>kara</strong><br />

33<br />

W szynku o tej porze t>yło oarazo mato gości, wprocz iycn dwóch pijanych, których<br />

spotkał na schodach, wyniosła się jeszcze cała banda, z pięć osób, z jakąś dziwką i z<br />

harmonią. Po ich wyjściu zrobiło się jakoś ciszej i przestronniej. Pozostali jeszcze: jeden z<br />

lekka wstawiony gość przy piwie, z wyglądu mieszczuch, i jego kolega, dryblas z siwą<br />

brodą, w kożuchu, zupełnie pijany, który spał na ławce i od czasu do czasu, jakby przez<br />

sen, ni stąd, ni zowąd podrywał się na ławce, rozkładał ręce, pstrykał palcami i usiłując<br />

przypomnieć sobie słowa, ciągnął przygłupią śpiewkę:<br />

Cały rok pieściłem żonę... Ca-ały rok pie-eściłem żo-one...<br />

Albo ocknąwszy się nagle, zaczynał:<br />

Przez Podiacką szedł ulicę, Spotkał dawną swą kobitę...<br />

Ale nikt nie podzielał jego radości; nawet milczący kompan traktował wszystkie te jego<br />

popisy wrogo i nieufnie. Był tu jeszcze jeden osobnik wyglądający na emerytowanego<br />

urzęd-niczynę. Siedział sam przed swoją flaszką i od czasu do czasu popijał, rozglądając<br />

się dokoła. Zdawał się być trochę podenerwowany.<br />

II<br />

Raskolnikow był nieprzyzwyczajony do tłumu i jako się rzekło, unikał wszelkiego<br />

towarzystwa, szczególnie w ostatnich czasach. Ale w tej chwili coś go ciągnęło do ludzi.<br />

Jak gdyby budziło się w nim coś nowego i zarazem potrzeba towarzystwa ludzi. Do tego<br />

stopnia znużył go ten miesiąc samotności, rozterki i ponurej udręki, że zapragnął choćby<br />

przez chwilę odetchnąć w innym świecie, w jakimkolwiek, toteż nie bacząc na otaczający<br />

go brud, z przyjemnością siedział w szynku.<br />

34<br />

wiasciciei zaKiaau oył w innym gabinecie, ale często zaglądał do głównej sali, do której<br />

schodził skądś po schodkach, przy tym najpierw ukazywały się jego eleganckie, starannie<br />

wypastowane buty z czerwonymi wyłogami. Miał na sobie wyświechtaną kapotę i strasznie<br />

zaplamioną atłasową kamizelkę, był bez krawata, a twarz błyszczała mu jak naoliwiona<br />

żelazna kłódka. Za kontuarem stał czternastoletni chłopak, a drugi, młodszy, usługiwał.<br />

Na kontuarze stały pokrajane ogórki, czarne suchary i dzwonka ryby; wszystko to<br />

okropnie cuchnęło. Było tak nieznośnie duszno, że trudno było usiedzieć, a wszystko było<br />

do tego stopnia przesiąknięte zapachem wódki, że zdawało się, iż od samego tego<br />

zapachu można już było się upić.<br />

Zdarzają się tego rodzaju spotkania, nawet z zupełnie nieznajomymi ludźmi, którymi<br />

zaczynamy się interesować tak jakoś nagle, niespodzianie, zanim zamienimy choćby<br />

jedno słowo. Takie właśnie wrażenie sprawił na Raskolnikowie ów gość przypominający<br />

emerytowanego urzędnika. Potem niejednokrotnie przypominał sobie to wrażenie,<br />

przypisując je nawet przeczuciu. Ciągle spoglądał na urzędnika między innymi dlatego, że<br />

i tamten uporczywie się w niego wpatrywał, i widać było, że ma wielką ochotę wszcząć z<br />

nim rozmowę. Na resztę obecnych w szynku, nie wyłączając gospodarza, urzędnik<br />

spoglądał z wyrazem nudy, a zarazem z góry, z odcieniem lekceważenia, jak na ludzi<br />

niższej kategorii i poziomu umysłowego, z którymi nie ma właściwie o czym mówić. Był to<br />

mężczyzna po pięćdziesiątce, średniego wzrostu i dość silnej budowy, szpakowaty, z<br />

dużą łysiną, o obrzękłej od ciągłego opilstwa i żółtej, a nawet zielonkawej twarzy oraz<br />

podpuch-niętych powiekach, spod których łyskały wąziutkie, na kształt szparek,<br />

zaczerwienione, ale bystre oczy.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!