zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
zbrodnia i kara.pdf
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
— Nikt gospodyni nie bił — odezwała się karcącym i zdecydowanym głosem.<br />
Raskolnikow patrzył na nią z zapartym oddechem.<br />
— Słyszałem na własne uszy... nie spałem... siedziałem — powiedział jeszcze bardziej<br />
nieśmiało. — Długo się przysłuchiwałem... Był tu pomocnik komisarza... Wszyscy zbiegli<br />
się na schody, ze wszystkich mieszkań...<br />
— Nikt nie przychodził, to zła krew tak ci mąci w głowie. To zawsze tak, jak się krew<br />
zapieni, a jej się nie upuści. Chcesz jeść?<br />
Nie odpowiadał. Nastazja ciągle stała przy nim, bacznie wpatrywała się w niego i nie<br />
odchodziła.<br />
— Daj mi pić... Nastko.<br />
Nastazja zeszła na dół i po chwili wróciła z wodą w białym fajansowym kubku, ale nie<br />
pamięta, co było dalej. Pamięta, że wypił jeden łyk zimnej wody i rozlał resztę na piersi.<br />
Potem stracił przytomność.<br />
III<br />
Nie była to jednak zupełna utrata przytomności na cały czas choroby: był to stan<br />
gorączkowy, z maligną i częściową utratą przytomności. Wiele rzeczy sobie przypominał<br />
potem. Raz zdawało mu się, że dokoła niego zbierają się liczne tłumy, chcą go wziąć i<br />
dokądś wywieźć, długo sprzeczają się i kłócą o jego osobę. Innym znów razem jest sam w<br />
pokoju, wszyscy odeszli, boją się go i tylko od czasu do czasu uchylają troszeczkę drzwi,<br />
żeby spojrzeć na niego, grożą mu, spiskują przeciwko niemu, śmieją się i droczą się z<br />
nim. Najczęściej pamiętał Nastazję koło siebie; rozróżniał jeszcze jednego człowieka,<br />
jakby znajomego,<br />
154<br />
aie KIO 10 oyt, w zaaen sposoo me mógł sooie przypomnieć, i męczyło go to,<br />
doprowadzając nawet do łez. To zdawało mu się, że leży miesiąc, to znów, że ciągle jest<br />
ten sam dzień, ale o tamtym, o tamtym zupełnie zapomniał, natomiast przypominał sobie<br />
co chwila, że zapomniał o czymś, czego zapomnieć nie wolno, i dręczył się, usiłując to<br />
sobie przypomnieć, jęczał, wpadał w szał albo ogarniał go straszny, nie do zniesienia lęk.<br />
W takich chwilach zrywał się z kanapy, chciał uciekać, ale zawsze ktoś powstrzymywał go<br />
siłą, po czym znowu opadał bezsilnie i tracił przytomność. Wreszcie całkowicie wróciła mu<br />
świadomość.<br />
Stało się to z rana, o godzinie dziesiątej. O tej porze, w pogodne dni słońce przechodziło<br />
zwykle długim pasmem po prawej ścianie i oświetlało kąt przy drzwiach. Obok kanapy<br />
stała Nastazja i jeszcze jakiś człowiek, przyglądający mu się bacznie, ale zupełnie mu nie<br />
znany. Był to młody osobnik w kaftanie, z bródką, wyglądający na oficjalistę. Przez<br />
półotwarte drzwi zaglądała gospodyni. Raskolnikow podniósł głowę.<br />
— Kto to jest, Nastazjo? — zapytał, wskazując na oficjalistę.<br />
— Patrzta, ocknął się! — stwierdziła Nastazja.<br />
— Pan się ocknęli — powtórzył oficjalista. Przekonawszy się, że odzyskał przytomność,<br />
gospodyni, zaglądająca przez drzwi, natychmiast je przymknęła i schowała się. Zawsze<br />
była wstydliwa i z trudem odbywała wszelkie rozmowy i spory; miała ze czterdzieści lat,<br />
była korpulentna i pulchna, czarnobrewa i czarnooka, dobra z lenistwa i otyłości; z<br />
wyglądu nawet niczego sobie, tylko wstydliwa nad wszelką miarę.<br />
— Kim pan... jest? — znowu zwrócił się do oficjalisty. Ale w tej chwili otworzyły się na<br />
oścież drzwi i nachylając się nieco, bo było nisko, wszedł Razumichin.<br />
— Zupełnie jak okrętowa kajuta — zawołał, wchodząc — zawsze łbem uderzam i to<br />
nazywa się mieszkaniem! A ty, bracie, ocknąłeś się? Powiedziała mi w tej chwili<br />
Paszeńka.<br />
— Dopiero co oprzytomniał — wtrąciła Nastazja.<br />
155<br />
— Fan dopiero co się ocknęli — powiedział oficjalista z uśmiechem.