05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

łajdak Zamietow? Dlaczego on mnie obraził, pytam się pana? Albo te samobójstwa. Nie<br />

może pan sobie wyobrazić, ile się<br />

1 W latach sześćdziesiątych XIX w. w Rosji kobiety mogły się kształcić tylko w dwóch<br />

zawodach: akuszerki i nauczycielki. Zawód akuszerki zdobywały w petersburskiej<br />

Akademii Medyczno-Chirurgicznej.<br />

611<br />

tego namnożyło. Wszyscy oni przepuszczają ostatni grosz i odbierają sobie życie.<br />

Dziewczęta, wyrostki, starcy... Nie dalej jak dziś rano zawiadomiono nas o pewnym<br />

jegomościu, który niedawno przyjechał. Nile Pawłowiczu, Nile Pawłowiczu! Jak się<br />

nazywał ten dżentelmen, o którym mamy doniesienie, że się dzisiaj zastrzelił na Stronie<br />

Petersburskiej?<br />

— Swidrygajłow — ochrypłym, obojętnym głosem odpowiedział ktoś z drugiego pokoju.<br />

Raskolnikow drgnął.<br />

— Swidrygajłow, Swidrygajłow się zastrzelił! — krzyknął.<br />

— Co? Pan zna Swidrygajłowa?<br />

— Tak... Znam... Niedawno przyjechał...<br />

— Zgadza się, niedawno przyjechał. Stracił żonę, straszny hulaka, a tu nagle wziął się i<br />

zastrzelił i to tak skandalicznie, że wprost trudno sobie wyobrazić... Zostawił w swoim<br />

notesie kilka słów, że odbiera sobie życie w pełni władz umysłowych i prosi, żeby nikogo<br />

nie winić za jego śmierć. Ten podobno miał pieniądze. A skąd pan go znał, jeśli wolno<br />

zapytać?<br />

— Znałem go... moja siostra była u nich guwernantką...<br />

— Ba-ba-ba... Zatem może nam pan o nim coś niecoś powiedzieć. Czy pan nic nie<br />

podejrzewał?<br />

— Wczoraj się z nim widziałem... on... pił wino... nic nie wiedziałem.<br />

Raskolnikow miał wrażenie, że coś spadło na niego i przytłacza go.<br />

— Pan znów jakby pobladł. Tak tu duszno u nas...<br />

— No, czas na mnie — bąknął Raskolnikow — przepraszam, że zabrałem panu czas...<br />

— Ależ proszę bardzo, ile pan tylko zechce! Bardzo mi było miło, bardzo się cieszę...<br />

Proch wyciągnął rękę.<br />

— Chciałem tylko... ja do Zamietowa...<br />

— Rozumiem, rozumiem, bardzo mi było miło.<br />

— Ja... bardzo się cieszę... do widzenia... — uśmiechnął się Raskolnikow.<br />

612<br />

Wyszedł, chwiejąc się na nogach. Miał zawroty głowy. Zaczął schodzić po schodach,<br />

opierając się prawą ręką o ścianę. Zdawało mu się, że jakiś stróż, idący z książką na górę<br />

do kancelarii, potrącił go, że jakiś psiak jazgotliwie ujada gdzieś na niższym piętrze, że<br />

jakaś kobieta krzyknęła i rzuciła w psiaka wałkiem. Zszedł na podwórze. Na podwórzu tuż<br />

koło bramy stała blada, zmartwiała Sonia i patrzyła na niego z przerażeniem. Stanął przed<br />

nią. Ból, rozpacz i męka malowały się na jej twarzy. Załamała ręce. Żałosny, blady<br />

uśmiech ukazał się na jego ustach. Postał, uśmiechnął się raz jeszcze i wrócił na górę.<br />

Proch siedział i grzebał się w jakichś papierach. Przed nim stał ten sam stróż, który przed<br />

chwilą potrącił Raskolnikowa, wchodząc po schodach.<br />

— A-a-a! Pan znowu! Zapomniał pan coś?... Ale co panu jest?<br />

Raskolnikow ze zbielałymi ustami, z nieruchomym spojrzeniem wolno podszedł do niego,<br />

do samego biurka, oparł się o nie ręką, chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Tylko<br />

bełkotliwe dźwięki wychodziły mu z gardła.<br />

— Panu jest słabo, krzesło! Niech pan siada, proszę krzesło, niech pan siada! Wody!<br />

Raskolnikow osunął się na krzesło, lecz nie spuszczał oczu z bardzo nieprzyjemnie<br />

zaskoczonego Procha. Patrzyli przez chwilę na siebie i czekali. Przyniesiono wodę.<br />

— To ja... — zaczął Raskolnikow.<br />

— Niech pan napije się wody.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!