05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

chora. Wybierała się do ciebie. Awdotia Romanowna nie dawała jej pójść, ale nie chciała<br />

nawet słuchać: „Jeżeli on jest chory — powiada — jeżeli postradał zmysły, to kto mu<br />

pomoże, jak nie matka?" Przyszliśmy tutaj razem we trójkę, bo przecież nie można było jej<br />

puścić samej. Do samych drzwi prosiliśmy ją, żeby dała spokój. Weszliśmy, ciebie nie<br />

było; usiadła tutaj. Siedziała tak z dziesięć minut, staliśmy przy niej w milczeniu. Potem<br />

wstała i powiedziała: „Jeżeli on wychodzi z domu, to znaczy, że jest zdrów i zapomniał o<br />

matce, a mnie, matce, nie wypada, po prostu wstyd prosić go o miłość jak o jałmużnę".<br />

Wróciła do domu i położyła się, gorączkuje. „Widzę — powiada — że dla tej swojej to on<br />

ma czas". „Dla swojej" to ma znaczyć dla Sofii Siemionowny, ona myśli, że to twoja<br />

narzeczona czy kochanka, a bo ja wiem zresztą. Więc od razu poszedłem tam, bo<br />

widzisz, bracie, chciałem się nareszcie czegoś dowiedzieć. Przychodzę, patrzę: stoi<br />

trumna, dzieci płaczą, Sofia Siemio-<br />

516<br />

nowna przymierza im żałobne ubranka. Ciebie nie ma. Popatrzyłem, przeprosiłem i<br />

wyszedłem. Powtórzyłem to Awdotii Romanownie. Wszystko to, powiadam, bzdury, nie<br />

ma żadnej swojej, najprawdopodobniej jest obłąkany. A ty tu sobie siedzisz, żresz<br />

sztukamięs, jakbyś trzy dni nic w ustach nie miał. Wariaci także jedzą, to prawda, ale choć<br />

słowem się do mnie nie odezwałeś, to ty... obłąkany nie jesteś. Na to mogę przysiąc. Tu<br />

na pewno nie chodzi o obłęd. Pal więc was wszystkich diabli, tutaj jest jakaś tajemnica,<br />

jakiś sekret, a ja nie myślę łamać sobie głowy waszymi tajemnicami. Wstąpiłem tylko,<br />

żeby sobie ulżyć inawymyślać — dodał, wstając z krzesła. — Wiem już, jak mam<br />

postąpić.<br />

— Więc co zamierzasz?<br />

— A ciebie co to obchodzi, co zrobię?<br />

— Uważaj, zaczniesz pić!<br />

— Dlaczego... skąd wiesz?<br />

— Bo wiem.<br />

Razumichin milczał przez chwilę.<br />

— Zawsze byłeś bardzo rozsądny, nigdy nie byłeś obłąkany<br />

— dodał z nagłym zapałem. — Masz rację: będę pił! Żegnaj!<br />

— i skierował się ku wyjściu.<br />

— Wiesz, Razumichin, rozmawiałem o tobie z moją siostrą, chyba przedwczoraj.<br />

— O mnie! Ale... gdzie ty mogłeś ją widzieć onegdaj? — zastanowił się nagle Razumichin,<br />

blednąc. Łatwo się można było domyślić, że serce zaczęło mu z wolna kołatać w piersi.<br />

— Była tu u mnie, sama, siedziała, rozmawialiśmy.<br />

— Ona!<br />

— Tak, ona!<br />

— Coś ty jej powiedział... to znaczy chciałem zapytać, coś jej powiedział o mnie.<br />

— Powiedziałem, że jesteś bardzo dobrym, porządnym i pracowitym człowiekiem. Nie<br />

mówiłem, że ją kochasz, bo ona i tak wie o tym.<br />

— Wie?<br />

517<br />

— A coś ty myślał? Dokądkolwiek pójdę, cokolwiek ze mną się stanie, ty będziesz ich<br />

oparciem. Powierzam ci je, Razumi-chin. Mówię to, bo wiem na pewno, że tyją naprawdę<br />

kochasz, i wierzę w twoją szlachetność. Wiem również, że i ona może ciebie pokochać, a<br />

może nawet już kocha. Teraz decyduj sam, czy powinieneś zalewać robaka, czy nie?<br />

— Rodionie... Widzisz... No... Ach, do diabła! Dokąd ty się wybierasz? Widzisz, jeżeli to<br />

tajemnica, to niech już sobie będzie! Ale ja... ja się dowiem, o co chodzi... Jestem pewien,<br />

że to jakieś głupstwo, straszna bzdura i że to ty sam wszystkiego naważyłeś. Zresztą,<br />

zacny z ciebie człowiek! Zacny!...<br />

— Chciałem ci jeszcze powiedzieć, ale przerwałeś mi, że masz zupełną rację, uważając,<br />

iż nie należy starać się odgadnąć te tajemnice i sekrety. Zostaw to na razie, bądź

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!