05.11.2014 Views

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

zbrodnia i kara.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Milcząc, podniosła na niego oczy. Spojrzenie jej było szczególnie surowe, malowała się w<br />

nim jakaś niesamowita stanowczość.<br />

— Porzuciłem dziś moją rodzinę — powiedział Raskolnikow<br />

— matkę i siostrę. Nie pójdę już do nich. Zerwałem zupełnie.<br />

— Dlaczego? — zapytała jakby oszołomiona Sonia.<br />

Wczorajsze spotkanie z jego matką i siostrą wywarło na niej niezwykłe wrażenie, choć nie<br />

zdawała sobie z tego sprawy. Wiadomości o zerwaniu wysłuchała z przerażeniem.<br />

— Mam teraz tylko ciebie jedną — dodał Raskolnikow.<br />

— Chodźmy razem... Przyszedłem do ciebie. Oboje jesteśmy przeklęci, chodźmy więc<br />

razem!<br />

Oczy mu błyszczały. „Zupełnie jakby był niespełna rozumu!"<br />

— pomyślała Sonia.<br />

— Dokąd pójdziemy? — zapytała przerażona, cofając się mimo woli.<br />

— Skąd mam wiedzieć? Wiem tylko, że pójdziemy tą samą drogą, wiem na pewno — to<br />

wszystko. Mamy jeden cel!<br />

Patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc. To jedno tylko pojmowała, że jest on strasznie,<br />

nieskończenie nieszczęśliwy.<br />

— Nikt z nich nic nie zrozumie, gdybyś im powiedziała<br />

— ciągnął dalej Raskolnikow — ale ja zrozumiałem. Jesteś mi potrzebna, dlatego<br />

przyszedłem do ciebie.<br />

— Nie rozumiem... — szepnęła Sonia.<br />

— Zrozumiesz później. Czyż nie uczyniłaś tego samego? Ty także przekroczyłaś...<br />

potrafiłaś przekroczyć. Targnęłaś się na swe życie, zmarnowałaś życie... własne (a to<br />

wszystko jedno!). Mogłaś żyć duchem i rozumem, skończysz zaś na placu Siennym... Ale<br />

to jest ponad twoje siły i jeśli zostaniesz sama, zwariujesz jak i ja. Już teraz wyglądasz jak<br />

obłąkana, więc powinniśmy iść razem, jedną drogą. Chodźmy!<br />

— Dlaczego? Po co to wszystko? — powiedziała Sonia, dziwnie zaniepokojona i przejęta<br />

jego słowami.<br />

— Dlaczego? Dlatego, że tak dalej być nie może — oto dlaczego! Należy wreszcie ocenić<br />

wszystko poważnie i po męsku,<br />

394<br />

a nie płakać jak dziecko i wołać, że Bóg nie dopuści! A co będzie, jeżeli rzeczywiście jutro<br />

odwiozą cię do szpitala? Tamta, pomylona suchotnica, umrze niebawem, a dzieci? Czy<br />

Poleńka się nie zmarnuje? Przecież widywałaś tutaj, na rogach ulic, dzieci, które matki<br />

wysyłają na żebry? Dowiadywałem się, gdzie mieszkają takie matki i w jakich warunkach.<br />

Tam dzieci nie mogą być dziećmi, tam siedmiolatek jest rozpustnikiem i złodziejem. A<br />

przecież dzieci to obraz i podobieństwo Boga: „ich jest Królestwo Niebieskie"1. Chrystus<br />

kazał je czcić i kochać, są one przyszłą ludzkością...<br />

— Cóż więc, cóż więc robić? — z histerycznym szlochem, załamując ręce, powtarzała<br />

Sonia.<br />

— Co robić? Skruszyć, co trzeba, raz na zawsze, i to wszystko, a cierpienie wziąć na<br />

siebie! Nie rozumiesz? Zrozumiesz później... Wolność i władza, a przede wszystkim<br />

władza! Nad wszystkimi drżącymi stworami, nad całym mrowiskiem!... Oto cel! Zapamiętaj<br />

to sobie! To jest moje dla ciebie błogosławieństwo na drogę! Być może, że rozmawiam z<br />

tobą po raz ostatni. Jeżeli jutro nie przyjdę, dowiesz się o wszystkim sama, a wtedy<br />

przypomnij sobie, co ci dziś mówiłem. I kiedyś później, po latach, może zrozumiesz<br />

znaczenie moich słów. Jeżeli przyjdę jutro, to powiem ci, kto zabił Lizawietę. Żegnaj!<br />

Sonia zadrżała z przerażenia.<br />

— A czy pan wie, kto zabił? — zapytała, lodowaciejąc ze strachu i patrząc na niego dzikim<br />

wzrokiem.<br />

— Wiem i powiem... Tobie, tobie jednej. Ciebie wybrałem. Nie przyjdę prosić o<br />

przebaczenie, po prostu powiem. Dawno cię wybrałem, żeby ci to powiedzieć, i jeszcze

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!