10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Tak — skinąłem głową.<br />

— Powiedz, co czujesz! Mnie się chce płakać. Czy tobie również?<br />

Milczałem.<br />

Objechaliśmy ciemniejące na tle nieba wzgórza od zachodu i skręciliśmy w lewo na<br />

południe, w kierunku znanej moim czytelnikom, wciskającej się pomiędzy nie doliny. Tą<br />

doliną pojechaliśmy aż do odchodzącego w bok wąwozu, który poprowadził nas dalej w górę.<br />

W miejscu, gdzie się rozdzielał, musieliśmy zsiąść z koni i ciągnąc je za cugle, wspinaliśmy<br />

się dalej aż na ostry grzbiet. Tam teren opadał znowu w dół. Jadąc dalej na wprost przez las<br />

dotarliśmy do celu. Naszym oczom ukazał się grobowiec ojca <strong>Winneto</strong>u, Inczu-czuny, który<br />

pochowany został siedząc na swym koniu oraz kamienna piramida obsypująca pień drzewa —<br />

olbrzyma, u którego stóp spoczęła Nszo-czi. Miałem wrażenie, jakbym dopiero wczoraj stąd<br />

odjechał. Drzewa i zarośla urosły, ale poza tym zdawać by się mogło, że głębokiej,<br />

przejmującej ciszy tego miejsca przez dziesiątki lat, które już minęły, nie zakłócił nawet<br />

gwałtowniejszy podmuch wiatru.<br />

— Tutaj leżą wodzowie Kiowów — powiedział Zebulon Enters. Jesteśmy więc na<br />

miejscu. Czy zostaniemy tu na noc?<br />

— Tak. Być może nawet przez cały jutrzejszy dzień — odpowiedziałem.<br />

— Spróbuj ich przynajmniej na razie stąd usunąć! — poprosiła szeptem moja żona. —<br />

Nie mogą mi popsuć tej chwili!<br />

Już miałem uczynić zadość tej prośbie, gdy Zebulon sam rozwiązał problem:<br />

— Może pójdziemy z bratem coś ustrzelić? Chyba, że będziemy teraz jeść obiecane łapy<br />

niedźwiedzie?<br />

— Idźcie i spróbujcie coś upolować! — odpowiedziała mu szybko Klara. — Macie na to<br />

ładnych parę godzin. My jemy dopiero po południu.<br />

Bracia oddalili się, a my z Pappermannem rozbiliśmy namiot. Poczciwina starał się przy<br />

tym zachowywać jak najciszej. Widział, że Serduszko klęczy i modli się u grobu Indianki.<br />

(Nie popełnię chyba niedyskrecji, jeśli powiem, że Serduszko modli się często i chętnie.)<br />

Następnie przeszła do grobu wodza. U jego stóp, dokładnie od strony zachodniej widoczne<br />

było w ziemi niewielkie wgłębienie, porośnięte, tak samo zresztą jak cała ziemia dokoła,<br />

podobną do mchu trawą.<br />

— To tutaj wtedy kopałeś? — zapytała.<br />

— Tak. Wprawdzie zasypałem dół bardzo starannie, ale nie udało mi się zebrać<br />

wszystkiego co rozrzuciłem przy kopaniu i z czasem ziemia w dole nieco osiadła. Stąd to<br />

wgłębienie.<br />

— Które jednak również może kogoś skłonić do kopania!<br />

— Niech kopie! Nic tu nie znajdzie.<br />

— Nie bądź tego taki pewny. Przyszło mi coś do głowy.<br />

— Ach, doprawdy?<br />

— Doprawdy! I nie teraz, ale już wcześniej.<br />

— Rzeczywiście wydawałaś się bardzo zamyślona. Czy to z tego powodu?<br />

— Z żadnego innego.<br />

— A więc powiedz, o co chodzi!<br />

Od dawna już mam w zwyczaju we wszystkich sytuacjach brać również pod uwagę myśli<br />

i odczucia mojej żony. Jej wrodzona bystrość często przychodzi mi z pomocą tam, gdzie moje<br />

własne, z trudem wypracowane rozeznanie, wiedzie mnie na manowce. Zawsze z chęcią<br />

przyznam, że w sferze bardziej wysublimowanych instynktów, kobiety mają przewagę nad<br />

mężczyznami. Dlatego cieszy mnie niezmiernie, ilekroć słyszę od mojej niewiasty o jakiejś

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!