10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ojcem, ledwie jednak ruszyliśmy z miejsca wyjechali nam naprzeciw dwaj Komancze<br />

Pohonim. Oni również chcieli jechać do Twierdzy. Na mój widok zatrzymali się jednak i<br />

podjechali, by porozmawiać. Byli posłańcami Young Surehanda i Young Apanaczki i mieli<br />

przekazać mi zaproszenie, nieobecnych podczas naszego przyjazdu artystów, do obejrzenia<br />

dzisiaj jeszcze statuy <strong>Winneto</strong>u. Już otwierałem usta, by udzielić im mojej odpowiedzi, gdy<br />

Atabaska powstrzymał mnie ruchem dłoni i wziął sprawę w swoje ręce:<br />

— Widzicie tu Atabaskę i Algongkę — powiedział — wodzów najdalej na północy<br />

żyjących ludów, dalej Matto Szahko, wodza Osagów i Wagare-Teja, wodza Szoszonów.<br />

Wracajcie szybko do Young Surehanda i Young Apanaczki i powiedzcie im, że chcemy<br />

natychmiast z nimi rozmawiać! Niech przyjeżdżają bez zwłoki! Chodzi o ważną sprawę!<br />

Mówił tonem tak zdecydowanym, że Komańcze nie śmieli odezwać się ani słowem i w<br />

pośpiechu pogalopowali z powrotem. My zaś ruszyliśmy ku namiotom. Wigwamy Atabaski,<br />

Algongki, Wagare-Teja i Matto Szahko stały blisko siebie. Z daleka już przed jednym z nich<br />

zobaczyliśmy stuletniego starca. Białe, zaczesane do tyłu włosy zwieszały mu się do połowy<br />

pleców. Nie był obciągniętym skórą szkieletem jak Kiktahan Szonka. Poruszał się jeszcze<br />

dość żwawo. Miał bystre spojrzenie i mocny głos pięćdziesięcio— albo sześćdziesięciolatka.<br />

Na nasz widok wstał o własnych siłach z ziemi. Wagere-Tej powiedział mu, że wraca tak<br />

szybko, gdyż po drodze niespodziewanie natknął się na mnie i na moją squaw. Twarz starca<br />

pokryta była niezliczonymi zmarszczkami, które jednak w żaden sposób jej nie<br />

zniekształcały. Nie dostrzegłem u Awaht-Niaha ani jednej skazy, ani jednego miejsca, które w<br />

jakiś sposób — co przecież tak częste jest u ludzi w podeszłym wieku — zakłócałoby<br />

harmonię i czystość jego sędziwego ciała. Był naprawdę pięknym starcem! Rozpoznał mnie<br />

natychmiast. Jego stare dobre oczy rozbłysły radością. Podszedł do mnie, objął obiema<br />

rękami i przycisnąwszy do siebie zawołał:<br />

— O, Manitou! O, Manitou! Wielki i litościwy! Jakże dziękuję ci za tę radość i szczęście!<br />

Jakże pragnąłem raz jeszcze, zanim moje śmiałe ramię rozdzieli wody śmierci, zobaczyć<br />

najlepszego, najprawdziwszego przyjaciela czerwonych ludów! Moje pragnienie zostało<br />

spełnione. Usłyszałem, że przybywa w te strony. Dlatego sam również wyruszyłem. Przeżyte<br />

już lata wyciągnęły swą kościstą rękę, by mnie powstrzymać, ja jednak, czując się młody,<br />

wyrwałem się z tego objęcia. Głos w sercu mówił mi, że muszę spieszyć do mojego białego<br />

brata, albowiem on zwróci nam wzajemną dobroć, miłość i jedność, które postradaliśmy.<br />

Ledwo przyjechałem, zjawia się on! Ty zaś jesteś jego squaw?<br />

To pytanie skierowane było oczywiście do Serduszka. Wszyscy zsiedliśmy już z koni.<br />

Serduszko stała obok mnie.<br />

— Tak — odpowiedziałem za nią.<br />

Wyciągnął do niej swą rękę i przycisnąwszy ją do siebie, tak jak mnie mówił dalej:<br />

— Przyprowadza nam też przyjaciółkę, naszą białą siostrę. Witaj wśród naszych<br />

namiotów i dusz! Jestem tu najstarszy. Usiądźcie w kręgu i podajcie mi kalumet. Jednym z<br />

moich ostatnich i najpiękniejszych przywilejów będzie przewodzić temu powitalnemu<br />

zgromadzeniu. Niech Old Shatterhand usiądzie z mojej prawej, a jego squaw z mojej lewej<br />

strony. Rozpalcie ogień radości!<br />

Ogień radości zapłonął. To była niezwykle wzruszająca ceremonia powitalna. Fajka<br />

krążyła nieustannie, wracały wspomnienia — wszystkie związane z <strong>Winneto</strong>u. Nie mieliśmy<br />

jednak czasu, by się im zanadto oddawać. Obiecaliśmy sobie jeszcze do nich wrócić.<br />

Wśród tej ożywionej, radosnej rozmowy pojawili się nagle Young Surehand i Young<br />

Apanaczka. Przyjechali konno. Zeskoczyli na ziemię. Zdawaliśmy się ich w ogóle nie<br />

dostrzegać. Chcieli się do nas przysiąść, ale nikt nie zrobił im miejsca. Zostali zauważeni<br />

dopiero wtedy, gdy postawszy dłuższą chwilę zamierzali już wrócić do koni. Atabaska<br />

krzyknął do nich:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!