Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
do domu, by przywrócić do życia.<br />
Domownicy słyszeli bowiem strzał i wyszli na zewnątrz, by zbadać jego przyczynę.<br />
Przyszedł czarownik, jego żona, Aszta, przyszli też inni. Kiedy tak wszyscy się mną<br />
zajmowali, pojawił się również Sioux Ogellah. Przemknął niczym bezszelestny powiew<br />
wiatru i był na tyle sprytny, że potrafił wykorzystać zaistniałą sytuację dla siebie. Kiedy<br />
wniesiono mnie do domu na zewnątrz rozbrzmiał głośny okrzyk zwycięstwa Ogellahów.<br />
Obecni spojrzeli po sobie. Aszta zniknęła. Dla wszystkich było jasne, co się stało: Porwanie<br />
udało się. Siouxowi pozostało tylko oddalić się ze swą zdobyczą — Aszta należała do niego.<br />
On jednak tego nie zrobił. Nie musiał już niczego udowadniać: przyszedł po Asztę, a ona<br />
poszła za nim opuszczając dom rodzicielski! Wprowadził ją znowu do środka, a rodzice<br />
Aszty przywitali go jak syna. A więc strzał Toma Muddy umożliwił dokładnie to, czemu miał<br />
zapobiec. Ja zaś leżałem długi czas w malignie i wyłem z bólu jak pies, którego podczas<br />
wiwisekcji żywcem obdzierają ze skóry. Kiedy tylko stanąłem na nogi, czmychnąłem<br />
stamtąd, nie pisnąwszy nikomu ani słowa. Tylko ja i Tom Muddy wiemy, kto i dlaczego<br />
strzelał tej nocy. A ten łotr przepadł bez wieści i moje gorące pragnienie spotkania go znowu<br />
nigdy nie doczekało się spełnienia. Kiedy po kilku latach znowu zajrzałem w te strony, domy<br />
były puste. Senekowie zostali napadnięci przez bandę białych i wybici do nogi. Ocalała tylko<br />
Aszta, która podążyła z Siouxem do jego plemienia.<br />
— Czy spotkał ją pan jeszcze kiedyś? — zapytała moja żona.<br />
— Nie, nie. Zawsze uważałem Ogellahów za nieprzyjaciół białych i starałem się nie mieć<br />
z nimi wiele do czynienia. Natomiast dowiadywałem się kilka razy o Asztę. Słyszałem, że<br />
piękna squaw czarownika jest bardzo szczęśliwa. Czarownik przeniósł się nad Niobrarę, gdzie<br />
założył rezerwat dla siebie i swoich uczniów. Żyje dla starych totemów i wampumów, które<br />
zbiera a także dla książek, które zamawia u bladych twarzy. Cieszy się sławą i szacunkiem<br />
nawet wśród białych.<br />
Po ostatnich słowach Pappermanna zadałem mu szybko pytanie:<br />
— Zna pan oczywiście imię tego Indianina?<br />
— Owszem — skinął głową.<br />
— Czy nazywa się Wakon?<br />
— Tak, tylko Wakon.<br />
— Tylko to jedno słowo, żadnego innego imienia?<br />
— Tylko Wakon! — powtórzył.<br />
— Znam go więc, choć nigdy go nie widziałem. Całe swoje życie i wszystkie siły<br />
poświęcił studiom nad historią Indian. Jest autorem wielu dzieł, które jednak nie doczekały<br />
się publikacji, ponieważ zamierza je wydać dopiero wówczas, gdy ukończony zostanie ostatni<br />
tom. Owoce pracy jego życia słusznie oczekiwane są w wielkim napięciu.<br />
— Ile ma teraz lat? — spytała Serduszko.<br />
— To nie jest istotne — odparłem. — Ludzie wielkiego formatu zwykle umierają dopiero<br />
wtedy, gdy przynajmniej wewnętrznie osiągną to, co chcieli lub mieli osiągnąć. Nie dotyczy<br />
to rzecz jasna tak zwanych bohaterów wojen i pól bitewnych. Czy jest pan zmęczony?<br />
To pytanie skierowane było do Pappermanna, który zaczynał owijać się w swój koc,<br />
jakby miał zamiar ułożyć się do snu.<br />
— Może nie zmęczony — odparł — ale nieomal na nowo ugodzony strzałem Toma<br />
Muddy. To niełatwe wspomnienia! Indianka podobała mi się zupełnie nadzwyczajnie! Potem<br />
już nigdy nie brałem pod uwagę ożenku. Żyłem samotnie i kiedy przyjdzie moja godzina, tak<br />
samo samotnie umrę... Spróbuję teraz zasnąć. Dobranoc!<br />
Również my życzyliśmy mu “dobrej nocy“, ale tym razem życzenie to pozostało<br />
niespełnione, zarówno w jego, jak i w moim wypadku. Pappermann przewracał się ze dwie