Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
choć kocham czerwoną rasę i najchętniej pisałbym o tym, jak jest dobra, wielka i szlachetna,<br />
schylić muszę głowę przed prawdą i otwarcie przyznać, że owe dzieła dawnych architektów<br />
mimo, iż po części miały ogromne rozmiary, wydały mi się jakieś niskie, bezduszne i ani mi<br />
nie imponowały, ani nie ucieszyły. Zrobiły na mnie wrażenie czegoś bardzo… bardzo…<br />
indiańskiego. Nie było w nich dążenia wzwyż, niewiele okien, żadnej dbałości o świeże<br />
powietrze, światło i jasność dnia. Te budynki pełzały po ziemi, żaden z nich nie przypominał<br />
pnącego się ku niebu kościoła czy meczetu. Jedyny wyjątek stanowiła wieża strażnicza, której<br />
przeznaczeniem było jednak kierować się ku temu, co w dole. Zgodnie z zamierzeniem<br />
budowniczych miała panować nad przepastną doliną, a nie być palcem wskazującym<br />
duchową drogę wzwyż.<br />
To spostrzeżenie zabolało mnie. Widziałem, że zabolało również Serduszko. Ona jest<br />
znacznie wrażliwsza i delikatniejsza ode mnie. Jej serce w o wiele większym stopniu<br />
współczuję z niedolami tej ziemi i tego życia. A tutaj mieliśmy przed oczyma uwieczniony w<br />
kamieniu ogrom cierpienia całej, wielkiej, zaginionej już niemal rasy! Nawet wieża strażnicza<br />
nie miała właściwie kształtu wieży, lecz niskiego czworokątnego ostrościanu o ściętym,<br />
płaskim wierzchołku. Indianie nie znają wież czy minaretów. Nigdy nie odczytali wskazówek<br />
zawartych w kształtach ich gigantycznych drzew. Nigdy nie budowali katedr. Tak więc,<br />
również duchowo pozostali na ziemi. Patrzyli na ptaki. Czcili orła. Jego pióra były dla nich<br />
najwspanialszą ozdobą, Ale naśladować go, oderwać się od ziemi — ta myśl nigdy nie<br />
zaświtała w ich głowach. Latać! Kto tego nie pragnie — czy to cały lud, czy pojedynczy<br />
człowiek — pozostaje przykuty do ziemi. Pozostaje w tyle za innymi. Pełza po ziemi i w<br />
rezultacie ginie w niej razem z pamięcią o sobie. Taki też los czeka Indian, jeśli w tym<br />
ostatnim momencie nie nauczą się latać.<br />
Przygnębiające wrażenie, jakie wywoływał skalny zamek, łagodził widok jego licznych<br />
mieszkańców. Ludzie stali wszędzie — na basztach, dachach, w otworach okiennych i<br />
drzwiowych, w uliczkach. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Mężczyźni ubrani jak niegdyś<br />
<strong>Winneto</strong>u, wszyscy z gwiazdą na piersi, kobiety nadzwyczaj czyste, o inteligentnym<br />
spojrzeniu, podobnie dzieci. Ani jednej tępej, naznaczonej indolencją twarzy, jakie często<br />
widzi się gdzie indziej. Ani jednego oblicza zastygłego w grymasie niemej skargi czy owej<br />
narodowej żałoby, która zdaje się odrzucać każdą radość. Widziałem tylko inteligentne,<br />
pogodne twarze. Ludzie cieszyli się i śmiali. Tatella-Sata pozdrawiany by! głębokimi<br />
pokłonami i pełnymi szacunku gestami rąk. Ludzie odnosili się do niego z największą i<br />
najszczerszą bojaźnią, a jednocześnie kochali go. Z ogromnym zaciekawieniem patrzano na<br />
mnie i Serduszko. Wszyscy wiedzieli już, po kogo pojechał osobiście "strażnik wielkiej<br />
wiedzy medycznej". Słyszałem swoje imię wykrzykiwane z radością. Wszyscy mieli bowiem<br />
świadomość, że teraz dojdzie wreszcie do tak dawno wyczekiwanego działania.<br />
— A to jest jego squaw… jego squaw… — słyszałem wokoło.<br />
Zaznaczę przy okazji, że słowo "squaw" nie ma żadnego lekceważącego posmaku. Są<br />
autorzy przedstawiający kobiety indiańskie jako pozbawione wszelkich praw niewolnice<br />
mężczyzn. Jest to obraz z gruntu fałszywy. W rzeczywistości bywały kobiety-wodzowie.<br />
Pozycję kobiety umacnia dodatkowo fakt, że dziedziczenie następuje zwykle w linii kobiecej.<br />
Majątek zmarłego obejmuje nie jego własny syn, lecz syn jego siostry. Nie było więc nic<br />
nadzwyczajnego w tym, że Serduszko wzbudzała to samo co ja zainteresowanie.<br />
Przejeżdżaliśmy przez szeroką i bardzo głęboką bramę długiego budynku, którego<br />
zewnętrzna ściana pocięta była wąskimi, podobnymi do strzelnic, lecz wyższymi otworami.<br />
Każdy z nich wychodził na kamienny balkon, z którego widoczne było całe równinne<br />
podnóże Gór <strong>Winneto</strong>u. Przez wspomnianą bramę-tunel dostaliśmy się na obszerny<br />
dziedziniec, zamknięty z drugiej strony przez drugi podobny budynek. On również miał<br />
bramę prowadzącą na następny dziedziniec, ku trzeciemu z kolei budynkowi. Jak się okazało,<br />
był to cały szereg tego typu budynków i dziedzińców, zbudowanych wewnątrz potężnej