10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

oświadczenia, że postanowili nie odwiedzać mnie u Tatella-Saty. Taka postawa była jednak<br />

nie do przyjęcia dla Kolmy Puszi. Zwróciła się do "strażnika wielkiej wiedzy medycznej" o<br />

pozwolenie na złożenie mi wizyty, a ten chętnie jej go udzielił. Obydwie panie rozmawiały<br />

już ze sobą od kilku godzin i bardzo przypadły sobie do gustu. W tym krótkim czasie udało<br />

się Serduszku spełnić oczekiwania swego gościa. Jak wiadomo, list od Kolmy Puszi kończył<br />

się słowami: Przyjedź więc i przywieź mi ze sobą Twą miłość drugiego człowieka i dobroć<br />

serca — Twą wiarę w wielkiego, sprawiedliwego Manitou, którego chciałam odczuć tak<br />

wyraźnie, jak Ty, moja siostro, Go czujesz. Serduszko dała odczuć Kolmie Puszi tę miłość,<br />

dobroć i wiarę. To, co ja, mężczyzna, musiałbym powiedzieć ostrym tonem, Serduszko<br />

przekazała tonem przyjaznego nalegania. W momencie mojego przyjścia, Kolma Puszi była<br />

już jedną nogą po naszej stronie i wystarczyło tylko parę uzupełniających słów, aby<br />

zrozumiała do końca moje poglądy i zamiary. Kiedy poprosiła, bym mimo wszystko zjechał<br />

do dolnego miasta i odwiedził Old Surehanda i Apanaczkę, odparłem:<br />

— Tego mi nie wolno. Jestem gościem Tatella-Saty i kto jego unika, tego i ja muszę<br />

unikać.<br />

— Czy tak jest rzeczywiście? — zapytała z troską.<br />

— Tak! — potwierdziłem. — Zgodnie z prawem czerwonych mężów, dom mego<br />

gospodarza jest również moim domem. Kto nim gardzi, mną również gardzi!<br />

— Wybacz, ale mylisz się mówiąc o pogardzie. Nikt nie śmiałby tobą gardzić!<br />

— Nieprawda! To nie ja jestem w błędzie. Zostałem zaproszony na Górę <strong>Winneto</strong>u.<br />

Przyjechałem. Jako gościowi należało mi się przywitanie i przyjęcie. Odmówiono mi go. Nikt<br />

do mnie nie przyszedł. Kazano mi samemu gdzieś iść. Kazano mi samemu kogoś szukać.<br />

Teraz usłyszysz moją na to odpowiedź.<br />

Serduszko mrugnęła do mnie ukradkiem, abym nieco złagodził ton; miałem przecież<br />

przed sobą kobietę. Ja jednak dobrze wiedziałem, co robię, i mówiłem dalej w taki sam<br />

sposób:<br />

— Proszę więc Kolmę Puszi, aby udała się do Old Surehanda i Apanaczki, i powiedziała<br />

im, że zapraszam ich na jutro na obiad, tutaj, do mojego mieszkania. Obiad zje z nami jeszcze<br />

parę innych osób, ale kto to będzie, tego jeszcze do końca nie wiem.<br />

Twarz Kolmy Puszi jeszcze bardziej spoważniała.<br />

— Myślisz, że moi synowie przyjadą?<br />

— Mam nadzieję!<br />

— Na obiad?<br />

— Tak właśnie. W samo południe.<br />

— A jeśli nie przyjadą?<br />

Zadając to ostatnie pytanie zawisła na moich ustach pełnymi napiętego wyczekiwania<br />

oczyma. Odparłem:<br />

— Uznam to za największą obelgę pod swoim adresem. Natychmiast wyznaczone<br />

zostanie pole walki i przemówią lufy rewolwerów!<br />

— Pojedynek pomiędzy takimi przyjaciółmi?<br />

— Przyjaciel, który mnie obraża, gorszy jest od wroga! Powtórz im to! Powiedz im też,<br />

że choć siwy, nie zmieniłem się poza tym wiele. Jeśli nie przyjadą, będziemy walczyć. A<br />

potem rozpędzimy na cztery wiatry cały wasz komitet i wybierzemy godniejszy. <strong>Winneto</strong>u<br />

był wodzem Apaczów. O tym, w jaki sposób należy uczcić jego pamięć, powinni<br />

zadecydować Apacze!<br />

— Groźba Old Shatterhanda jest tak pewna i bliska spełnienia, jakby już się spełniła.<br />

Mówisz poważnie?

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!