Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
oznaczają dla was imiona: "<strong>Winneto</strong>u" i "Winnetah"? A może nie wolno ci o tym mówić?<br />
Może to tajemnica?<br />
Indianin zamknął na chwilę oczy. Otworzywszy je powiedział:<br />
— To żadna tajemnica. Każdy może o tym wiedzieć. Owszem, życzylibyśmy wręcz<br />
sobie, by usłyszał o tym cały świat i by poszedł w nasze ślady. Ale czy mam teraz<br />
rzeczywiście na ten temat mówić?<br />
Jego wzrok przemknął po Entersach. Zrozumiałem i odpowiedziałem:<br />
— Czemu nie? Nie widzę przeszkód.<br />
— A więc dobrze.<br />
Znowu zamknął oczy. Zastanowił się chwilę, a potem zaczął mówić:<br />
— Chciałbym, wolałbym mówić do was w języku Apaczów, gdyż to ich mowa tworzy<br />
szatę, w której to, o czym mówię, weszło do mojego serca. Mowa bladych twarzy wypacza<br />
zamieszkujące moje wnętrze kształty.<br />
Jego oczy ciągle były zamknięte. Teraz otworzył je i mówił dalej:<br />
— Daleko, daleko stąd jest kraj o nazwie Dżinnistan. Wiemy o nim tylko my, czerwoni<br />
mężowie. Bladym twarzom jest on nie znany.<br />
Można sobie wyobrazić zdumienie, w jakie wprowadziła mnie ta nazwa i te słowa na<br />
ustach Indianina. Podobnie zareagowała Serduszko. Chwyciła mnie szybko za rękę, jakby bez<br />
mojego wsparcia nie była zdolna wytrzymać ani chwili, by nie wykrzyknąć, że myli się<br />
ogromnie co do naszej niewiedzy.<br />
— Dżinnistan? — zapytałem. — Czy to słowo należy do języka Apaczów?<br />
— Nie, to słowo z zupełnie nieznanego tutaj języka. Działo się to przed wieloma<br />
tysiącami lat, kiedy istniało jeszcze połączenie między Ameryką a Azją. To połączenie było<br />
daleko na północy. Teraz rozpadło się na oddzielne wyspy. W tamtym czasie, a więc przed<br />
tysiącami lat, przez owo połączenie przybyli do naszych przodków wspaniali ludzie, olbrzymi<br />
— zarówno pod względem fizycznym, jak i duchowym — przynosząc ze sobą pozdrowienia<br />
od swej władczyni, królowej Marimeh. Serduszko ponownie ścisnęła mi ukradkiem rękę. Tak<br />
jak i ja domyślała się, że chodzi o naszą Marah Durimeh. Młody Orzeł mówił dalej:<br />
— Posłańcy przynieśli ze sobą cenne podarki. Im jednak nie było wolno przyjąć żadnych,<br />
gdyż dar, który ma być odwzajemniony nie jest darem lecz szantażem. Posłańcy Marimeh<br />
opowiadali o położonym wysoko w górach królestwie Dżinnistanu, w którym obowiązywało<br />
jedno tylko prawo — "prawo anioła-stróża" 16 . Każdy poddany tego królestwa musiał być<br />
nieznanym aniołem-stróżem innego poddanego. Tego, kto decydował się być stróżem<br />
własnego nieprzyjaciela uznawano za bohatera, jako że zdołał przezwyciężyć samego siebie.<br />
Spodobało się to naszym praojcom, którzy dorównywali szlachetnością mieszkańcom<br />
dalekiego kraju. Poprosili posłańców o pomoc we wprowadzeniu tego prawa w Ameryce. Ci<br />
przystali na to chętnie, zrobili, co do nich należało i udali się w drogę powrotną do ojczyzny.<br />
— Czy jeszcze kiedyś wrócili? — spytała Serduszko.<br />
— Ci sami już nigdy, ale pojawili się inni. Każde nowe pokolenie wysyłało swoich<br />
posłańców, których zadaniem było przywieźć podarunki i przekonać się, czy "prawo aniołastróża"<br />
jeszcze obowiązuje po drugiej stronie globu ziemskiego. Tak minęło kilka tysiącleci.<br />
Niebo zstąpiło na ziemię. Szeroko otwarte zostały bramy raju. Nie było żadnej różnicy<br />
między aniołami a ludźmi, bo każdy człowiek był aniołem, aniołem-stróżem drugiego<br />
człowieka.<br />
Nagle odwiedziny się urwały i nie doszło już do następnych. Zawalił się most między<br />
Ameryką a Azją. Zostały tylko jego filary — wyspy, o które biły szalone fale.<br />
16 por. Karola Maya Marchen von Sitara (Baśń Sitary)