Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
pusty. Teraz jednak ożywiały go postacie kilku stawiających namiot peonów 8 oraz dwa stadka<br />
zwierząt. Jedno składało się z dziewięciu koni i czterech mułów. O tych koniach można było<br />
powiedzieć “dobre“ — ani mniej, ani więcej. Muły pochodziły z Meksyku i należały do<br />
doskonałej odmiany zwanej tam “nobilitario“ 9 . Natomiast drugie stadko koni liczyło tylko<br />
trzy sztuki. Cóż to jednak były za zwierzęta — jabłkowite gniadosze pokryte rdzawoczarnymi<br />
plamami jedynej w swoim rodzaju urzekającej maści, którą da się osiągnąć<br />
wyłącznie na drodze długotrwałej i żmudnej hodowli. Budową, postawą i zachowaniem<br />
przypominały mi kruczoczarne ogiery <strong>Winneto</strong>u, choć miały też coś w sobie z zaginionego<br />
gatunku słynących z wytrwałości kłusaków z Dakoty. Hodowało je jedno z północnych<br />
plemion indiańskich osiągając przez niezłomną wytrwałość lepsze rezultaty niż stajnie koni<br />
wyścigowych.<br />
To wszystko przemknęło mi tylko przez myśl, bo powiedzieć coś pewnego można byłoby<br />
dopiero po dokładnym obejrzeniu zwierząt. Na to jednak, że gniadosze były końmi<br />
najczystszej krwi wskazywał już fakt, że trzymały się oddzielnie i odnosiły się do siebie<br />
nawzajem z wyraźną delikatnością. Lizały się i pieściły, goniły nawzajem i przyciskały do<br />
siebie w taki sposób, że musiały być albo rodzeństwem, albo przynajmniej towarzyszami<br />
zabaw z jednej zagrody, których nigdy jeszcze nie rozdzielano. Obok namiotu leżał stos<br />
koców i innych przedmiotów obozowych, w tym również ponad dwadzieścia siodeł. Wśród<br />
tych ostatnich było też kilka siodeł damskich. Komu miały służyć? Czy owych sześciu<br />
hałaśliwych mężczyzn przyjechało w towarzystwie niewidocznych na razie kobiet? I czy cała<br />
grupa liczyła tyle osób, ile było siodeł, czyli ponad dwadzieścia? Jak dotąd ujawniła się tylko<br />
szóstka w ogrodzie i trzej peoni. W każdym razie nie pomyliłem się twierdząc, że nie są to<br />
żadni rowdies, a zwykli ludzie pozbawieni prawdziwej kultury, przez którą rozumiem kulturę<br />
serca — dowodził tego sposób, w jaki potraktowali dawnego gospodarza i w jaki<br />
najwyraźniej potraktowaliby i nas. Mogli okazać się gorsi niż rowdies. Wyjąłem z walizki<br />
obydwa rewolwery, załadowałem je i włożyłem do kieszeni.<br />
— Co robisz na Boga? — spytała Serduszko.<br />
— Nic, co by musiało wzbudzać twój niepokój — odparłem.<br />
— Będziesz strzelał!<br />
— Nie! A jeśli nawet, to nie do ludzi.<br />
— Może lepiej zjedzmy na górze!<br />
— Czy chcesz mnie sama przed sobą zawstydzić?<br />
— Nie — odparła zdecydowanie. — Chodźmy! Zeszliśmy na dół i nie witając się z nikim<br />
usiedliśmy przy naszym stole. Na krótką chwilę zapanowała cisza. Patrzyli na nas i oceniali.<br />
Pappermann, jako że go zaprosiliśmy, wstał od ich stołu i podszedł do nas. Oni pochylili ku<br />
sobie głowy a ze sposobu, w jaki rozmawiali, można było wywnioskować, że naradzają się,<br />
jaki by nam zrobić kawał.<br />
— To artyści — powiedział Pappermann siadając.<br />
— Jacy artyści? — zapytałem.<br />
— Malarze i rzeźbiarze. Mówią, że jadą na południe do Apaczów.<br />
— Ach tak? A czegóż u nich będą szukać?<br />
— Tego nie wiem. Sami nic mi nie powiedzieli. To wszystko tylko wywnioskowałem.<br />
Zdaje się, że są zaproszeni. Wyjeżdżają jutro rano. Pełni animuszu. Żaden z nich nie ma<br />
więcej niż trzydzieści lat. Żółtodzioby! Zachowują się jednak tak, jakby im rozum<br />
naładowano do głowy całymi łopatami. Czy słyszał pan, o co pytali?<br />
— Tak.<br />
8 sługa stajenny<br />
9 szlachetny